Mam bycze serce i zapładniam kobiety

Na posesję samotnej 85-latki przyszedł nad ranem. Wszedł do letniej kuchni, rozpalił w piecu i zaczął raczyć się przetworami i sokami. Gdy na miejsce przyjechała Straż Graniczna i zapytała go, co tu robi, golutki od stóp do głów mężczyzna odpowiedział: „mam bycze serce i zapładniam kobiety”.

Chwile grozy przeżyła w czwartek (14 lipca) nad ranem 85-letnia mieszkanka Uhruska (gm. Wola Uhruska). Przed godziną 6 rano obudziła ją burza. Jednak to nie grzmoty i błyskawice zmroziły jej krew w żyłach, a niespodziewany gość, który wtargnął na jej posesję i zainstalował się w tzw. letniej kuchni. Na szczęście 85-latka zauważyła go wcześniej, niż on ją, zamknęła się w domu i zadzwoniła do syna, a ten natychmiast poinformował policję. W oczekiwaniu na przyjazd mundurowych kobieta przez okno obserwowała, co dzieje się w letniej kuchni. W pewnym momencie otworzyły się drzwi budynku, a zaraz potem wyleciał przez nie pies. W powietrze wyrzucił go jakiś mężczyzna. Po chwili na posesję w Uhrusku przyjechał patrol Straży Granicznej z Woli Uhruskiej oraz synowie właścicielki gospodarstwa. Wszyscy razem udali się do letniej kuchni. W środku zastali widok dość niecodzienny. Na kanapie siedział golutki mężczyzna. Okazało się, że rozpalił w piecu.

Pootwierał przygotowane przez kobietę soki i przetwory i powyjadał je ze słoików. Zapytany przez pograniczników, co tu robi, odpowiedział: „mam bycze serce i zapładniam kobiety”. Ponieważ nie miał własnego ubrania, gospodyni przyniosła mu spodnie i koszulę po zmarłym mężu. Golas najpierw nie chciał słyszeć o ich założeniu, a gdy już się ubrał, zaczął rozrywać i szarpać nowy przyodziewek. Uspokoił się dopiero po przyjeździe karetki pogotowia, która odwiozła go do chełmskiego szpitala. Tam trafił na oddział psychiatryczny, gdzie był zresztą doskonale znany z podobnych właśnie wybryków i gdzie od lat się leczył. (bm)

News will be here