Dla wygody, nie kampanii

– Nie wiem, co na celu ma wójt, opowiadając o mnie na łamach prasy takie rzeczy, ale z pewnością mija się z prawdą – mówi Andrzej Rusiński w ripoście na zarzuty stawiane przez Tadeusza Sawickiego. – Z własnej i nieprzymuszonej woli wyręczyłem urzędników z ich obowiązku, a teraz wójt próbuje odwrócić kota ogonem i sobie przypisać zasługi innych – uważa samorządowiec.

1650 metrów – na takim w sumie odcinku dróg gminnych i powiatowych w gminie Włodawa Andrzej Rusiński na własny koszt wyciął zakrzaczenia. – Zaczęło się od działki w Okunince – mówi. – Zawarłem z wójtem gminy na piśmie porozumienie, że wytnę zakrzaczenia wzdłuż drogi przy działce, którą dzierżawię. Wzdłuż niej biegła gminna droga, która była bardzo mocno zarośnięta. Wynająłem specjalną maszynę i ją wykarczowałem. Stwierdziłem, że dobrze to idzie, więc pomyślałem, że taką samą robotę mogę wykonać na drogach w Korolówce Kolonii, które przebiegały nie tylko wzdłuż moich użytków, ale prowadziły nawet do sołtysa wsi. Były one bardzo zaniedbane. W niektórych miejscach ciężko było przejechać samochodem osobowym bez porysowania lusterek i karoserii, nie mówiąc już o cięższym sprzęcie, jak ciągniki czy kombajny. Było nawet tak, że drogą się nie dało przejechać i użytkownicy musieli wjeżdżać na cudze pola. Zadzwoniłem do wójta i zapytałem, czy mogę z tymi drogami zrobić porządek. Zgodę oczywiście uzyskałem. Zdziwił się bardzo i nawet przyjechał z dwoma urzędnikami, by zobaczyć jak to wygląda i jak pracuję. Korzystając z okazji, zwróciłem mu uwagę na pewien odcinek drogi, na którym wycięto grubsze drzewa, pozostawiając wysokie pniaki i karcze. Powiedziałem, że jest na miejscu maszyna, więc dobrze byłoby zrobić z tym porządek od razu, ale żeby za to zapłaciła gmina. Okazało się, że pniaki te znajdowały się wzdłuż działki, której właścicielem był człowiek, do którego należała maszyna karczująca. Wójt, po konsultacji z nim, wyraził zgodę, a właściciel działki poprosił mnie, żebym dopilnował roboty i zmierzył, ile czasu to zajmie. Zajęło to około godzinę. Stąd pojawiła się faktura na ok. 500 zł, którą chwalił się wójt. Z tego miejsca przenieśliśmy się na drogę powiatową Suszno – Korolówka Kolonia, gdzie wykarczowaliśmy ok. 450 metrów zakrzaczeń. Oczywiście wcześniej poinformowałem telefonicznie ZDP. Efekt naszej pracy podziwiała nawet Wiesława Kadrow, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych, ale nie mogła się do tego dołożyć, bo stwierdziła, że na tego typu prace nie ma już pieniędzy. W sumie, za własne pieniądze, usunąłem zakrzaczenia z ok. 1650 metrów dróg – gmina zrobiła to samo na odcinku 150-metrowym – porównuje Rusiński. – Gdybym robił kampanię, pojechałbym z tym sprzętem tam, gdzie mieszka dużo ludzi, którzy mogliby na mnie głosować. Przy tej drodze jest zaledwie kilka gospodarstw. Ja zrobiłem porządek, by móc dojechać do swoich pól, a że przy okazji wyręczyłem gminę i naprawiłem kilkunastoletnie zaniedbania, to wyszło przy okazji. Zatem niech wójt nie mierzy wszystkich swoją miarą. I jak chce, to bardzo chętnie mogę mu pomóc uporządkować drogi w jego ukochanej Różance – dodaje radny powiatowy.
Radny na sesji w powiecie wielokrotnej interpelował ws. konieczności wycinania niebezpiecznych zakrzaczeń. Dotyczyły one szczególnie dróg powiatowych, ale ogólnie też wszystkich, gminnych naturalnie również. (pb)

News will be here