Wysyłając ulotkę wyborczą lekarz nie powinien wykorzystywać adresów pacjentów. Tak orzekł Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Chodziło o listy, które podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego rozsyłał Andrzej Stanisławek, obecnie senator z ramienia PiS.
W 2014 roku kandydat na europosła wysłał do swoich pacjentów listy z prośbą o oddanie na siebie głosu. Taka ulotka trafiła również do świdnickiego radnego Jakuba Osiny. Okazało się, że przed kilku laty był on pacjentem prof. Andrzeja Stanisławka.
– Nie wyrażałem zgody na przetwarzanie swoich danych w celach innych niż medyczne – mówił wówczas Jakub Osina.
Postanowił sprawę skierować do rzecznika praw pacjenta, Naczelnej Izby Lekarskiej i Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. – Wykorzystanie w ten sposób danych pacjenta oraz relacji lekarz – pacjent jest w moim przekonaniu wyjątkowo nieetyczne – tłumaczył Jakub Osina. – Sytuacja, z którą mamy do czynienia, podważa zaufanie do lekarza i całej profesji.
Prof. Andrzej Stanisławek, również na łamach „Nowego Tygodnia”, przepraszał Jakuba Osinę za wykorzystanie w ten sposób jego danych. – List miał jasną intencję. Został rozesłany ze względu na obiekcje pacjentów, że jeśli otrzymam mandat w eurowyborach, przestanę ich leczyć. Chciałem wyjaśnić, że tak nie będzie – tłumaczył wówczas całe zamieszanie Andrzej Stanisławek.
Lekarz ostatecznie europarlamentarzystą nie został, ale za to rok później zdobył mandat senatora z okręgu lubelskiego. Natomiast od 2014 roku GIODO prowadziło postępowanie administracyjne w sprawie wykorzystania danych osobowych. Jeszcze w sierpniu 2014 roku z przesłania listu tłumaczył się GIODO prof. Stanisławek. W swojej odpowiedzi napisał, że przeprosił Jakuba Osinę za zaistniałą sytuację za pośrednictwem mediów. „Nie zgłosił (Jakub Osina – przyp. red.) też do tej pory zastrzeżenia do przetwarzania jego danych osobowych w mojej bazie pacjentów, zastrzegłem jednak jego dane (…) w celu uniknięcia analogicznej sytuacji w przyszłości.”
Decyzja w sprawie zapadła po ponad dwóch latach, bo 28 grudnia minionego roku. Z jednej strony przedstawiciele GIODO odmówili wyciągnięcia konsekwencji wobec prof. Stanisławka, z drugiej przyznali jednak, że doszło do złamania prawa. Ich zdaniem po pierwsze dane Jakuba Osiny były objęte tajemnicą lekarską, poza tym nie wyraził on zgody na przesyłanie informacji o charakterze marketingu politycznego. Oprócz tego wcześniej nie został także poinformowany o zmianie celu do jakiego mogą zostać wykorzystane jego dane osobowe.
– Decyzję GIODO odbieram z satysfakcją, bo wynika z niej, że miałem rację – mówi Jakub Osina, obecnie członek zarządu powiatu świdnickiego. – Z zażenowaniem odbieram natomiast tłumaczenia prof. Stanisławka, że przeprosił mnie za pośrednictwem mediów, bo nie w taki sposób powinno się to odbyć.
Jakub Osina tłumaczy również, że sprawa skończy się na decyzji GIODO. – Nie będę nic więcej robił w tej kwestii, ponieważ nie sądzę, że w obecnej sytuacji w kraju da się wyegzekwować prawo wobec osób związanych z partią rządzącą – mówi Jakub Osina. (kal)