Poczet miejsko-gminny

Podczas uroczystości związanych z pochówkiem Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” można było zauważyć ponad 20 pocztów sztandarowych. Uwagę zwrócił poczet z flagą rady miejskiej we Włodawie. W trzyosobowej delegacji były dwie radne miejskie oraz, dzierżący drzewiec, radny… gminy. – Wstyd, że nawet trzech radnych w mieście nie mogą skompletować, ale diety brać to wszyscy chcą! Coś, co powinno być honorem, traktują jako zło konieczne – komentują włodawianie.


Problem dotyczący zebrania trzyosobowego składu do pocztu sztandarowego na jakiekolwiek uroczystości trwa od początku kadencji tej rady. Mówił o tym m.in. na ostatniej sesji burmistrz Włodawy Wiesław Muszyński. – To jest bardzo dziwne, że jest problem ze skompletowaniem składu pocztu. Gdy ja byłem radnym, podczas poprzedniej kadencji, nie do pomyślenia było, żeby nie można było znaleźć chętnych. Teraz jest inaczej. Nie wiem, co się dzieje – mówił.
Podczas uroczystości pogrzebu „Jastrzębia” w poczcie rady miejskiej stali: Elżbieta Wołoszun, Mirosława Dynkiewicz (obie radne miejskie) oraz „wypożyczony” z rady gminy Waldemar Polkowski. Wzbudziło to sporo nieprzychylnych komentarzy, z których najłagodniejszy brzmiał: „wstyd”.
Tomasz Korzeniewski, przewodniczący Rady Miejskiej we Włodawie, tłumaczy ten fakt tym, że nikogo do uczestnictwa w poczcie zmusić nie może. – Jako przewodniczący nie mam w tej sprawie żadnych możliwości wpływania na radnych. Mogę ich tylko prosić i to robię. Często jednak radni mają usprawiedliwienia.
– Wstyd, że nawet trzech radnych w mieście nie mogą skompletować, ale diety brać to wszyscy chcą! Coś, co powinno być honorem, traktują jako zło konieczne – komentują włodawianie.
Zapewne ten komentarz już za rok mieszkańcy miasta przypomną sobie zanim w wyborach samorządowych zdecydują, kto będzie ich godnie reprezentować… (gd)

News will be here