Dęby pamięci poszły niepamięć

Przed 6. laty z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości we Włodawie zorganizowano akcję sadzenia stu „Dębów Niepodległości”. O drzewach szybko jednak przestano pamiętać, bo do dziś przetrwało kilka, do tego wszystkie giną wśród chwastów.

9 listopada 2018 r. Włodawa włączyła się w ogólnopolską akcję „Sto dębów na stulecie niepodległości”. Dęby zostały posadzone na błoniach przy zbiorniku Okopiec. Sadzili je liczni dostojnicy, w tym burmistrz Wiesław Muszyński. Niektóre dęby miały nawet swoje nazwy i imiona, jak np. Kościuszko czy Łucja. Drzewa miały być symbolem polskiej państwowości.

Po niemal 6 latach z dębowego pomnika niewiele zostało. Jeśli czegoś jest tam sto, to co najwyżej sto tysięcy chwastów, spośród których nieśmiało wybija się kilka dębów. Piękna skądinąd inicjatywa zamieniła się tym samym we wstydliwą karykaturę.

– Z jednej strony o te sadzonki najwyraźniej nikt później nie dbał, a z drugiej od początku wydawała się ona skazana na porażkę, bo dęby posadzono na łupku węglowym, którym został w 2005 r. pokryty teren za zbiornikiem Okopiec – mówi nasz sygnalista zajmujący się na co dzień ochroną przyrody. – Decyzja o posadzeniu drzew w tym miejscu była nieprzemyślana, bo na tym podłożu praktycznie nic nie będzie rosło. Zatem jeśli chodziło wówczas o propagandę, to się wtedy udało, ale teraz wszyscy biorący udział w tej akcji powinni się wstydzić. (pk)