Kąsają rękę burmistrza?

Burmistrz Daniel Miciuła, fot. FB Daniel Miciuła

Minęły pierwsze dwa miesiące współpracy między burmistrzem miasta Danielem Miciułą, a mającymi większość w radzie radnymi stowarzyszenia „Krasnostawianie”. W wielu sprawach obie strony różniły się. Włodarz miasta nie ma jednak wyjścia i musi szukać kompromisowych rozwiązań, bo w radzie miasta zasiada zaledwie trzech jego przedstawicieli.

„Krasnostawianie” w kwietniowych wyborach samorządowych uzyskali aż jedenaście mandatów. Bardzo szybko do ich klubu przystąpił dwunasty radny, Lech Berezowski, który do rady dostał się z Komitetu Wyborczego Wyborców Roberta Kościuka. Troje pozostałych, czyli: Dariusz Turzyniecki, Emilia Wiśniewska i Emil Witkowski uzyskali mandaty startując z Porozumienia Ziemi Krasnostawskiej. Z tego samego komitetu kandydował również Daniel Miciuła, który został burmistrzem Krasnegostawu. Takie wyniki wyborów spowodowały, że nowy włodarz miasta bez uzgodnień z klubem radnych „Krasnostawianie” nie jest w stanie przeforsować żadnego projektu.

Po pierwszych dwóch miesiącach nowej kadencji samorządu, współpraca między Danielem Miciułą a „Krasnostawianami” nie jest najlepsza. Obie strony w wielu ważnych sprawach różnią się. Burmistrz już na początku poczuł się pominięty, gdy radni spotkali się bez niego z wójtem gminy Krasnystaw Wojciechem Kowalczykiem i rozmawiali o kąpielisku w Tuligłowach. Miciuła i „Krasnostawianie” mają również odmienny pogląd co do budowy bloków wielorodzinnych w ramach Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej oraz ich lokalizacji. Jedni i drudzy są na siebie skazani przez najbliższe pięć lat i zapewniają, że są gotowi współpracować dla dobra miasta. Docieranie się idzie jednak bardzo opornie.

– W każdej kadencji, odkąd jesteśmy w miejskim samorządzie, „Krasnostawianie” są aktywni i zaangażowani w sprawy miasta, i to niezależnie od tego, kto był, lub jest burmistrzem – przekonuje Marcin Wilkołazki, prezes stowarzyszenia i jednocześnie przewodniczący rady miasta. – Natomiast to już od samego burmistrza zawsze zależało, na ile chciał skorzystać z naszej otwartości, potencjału, energii, doświadczenia oraz pracy. W obecnej kadencji jest podobnie.

Jako radni klubu „Krasnostawianie”, będąc głosem mieszkańców na forum lokalnego samorządu, staramy się wspólnie z burmistrzem działać na rzecz Krasnegostawu i w naszym przekonaniu tak się dzieje. Jednak, przy tym nie ograniczamy się do biernego czekania na działania i inicjatywy burmistrza, a wspieramy go czynnie. Wyborcy oczekują od nas aktywności, inicjatyw i pracy dla dobra miasta i to właśnie robimy. Stąd m.in. nasze spotkania z mieszkańcami, zgłaszane inicjatywy, składane interpelacje i wnioski, a także praca nad nowymi oraz rozpoczętymi w ubiegłej kadencji projektami, w które jesteśmy zaangażowani – dodaje Wilkołazki.

Daniel Miciuła z kolei przypomina, że burmistrz jest organem wykonawczym i z zasady wykonuje uchwały rady miasta. – To podstawa działania samorządu. Różnice zdań są rzeczą naturalną. Zakładam jednak, że wraz z „Krasnostawianami” przyświeca nam wspólny cel. Zawsze wyciągam rękę do współpracy i niestety jak dotąd ta ręka jest „kąsana” – twierdzi burmistrz, który jak widać nie widzi się w roli zakładnika „Krasnostawian”. – Mam swoje zdanie i nie dam sobą sterować.

Burmistrz zwraca uwagę choćby na zorganizowaną z jego inicjatywy Miejską Strefę Kibica Euro 2024. – Było w niej dużo krasnostawian, a nie było „Krasnostawian”. Wielokrotnie powtarzane publiczne deklaracje o gotowości do współpracy nie do końca przekładają się w rzeczywistości – podkreśla D. Miciuła. (d)