Milion ton odpadów trafi do Włodawy?

Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Chełmie prawomocnie orzekło, że do wyrobiska we Włodawie można przywieźć milion ton powęglowego łupka. Starosta już nie ma możliwości odwołań. Jedyną nadzieją jest strona społeczna – czyli Katarzyna Wojtal, która – wraz z innymi – dwa lata temu w ramach akcji protestowała przeciwko wwózce 50 tys. ciężarówek łupka do miasta.

Powoli kończy się prawna batalia o wysypanie miliona ton łupka do dołu po kopalni piasku we Włodawie przy drodze krajowej do Lublina. Starosta włodawski odmówił inwestorowi zgody na wwiezienie w to miejsce ok. 50 tysięcy ciężarówek łupka z kopalni w Bogdance. Odmówił m.in. dlatego, że burmistrz Włodawy, na terenie której leży działka, wydał – nawet dwukrotnie – negatywną opinię. Po czasie burmistrz nagle w 2016 r. zmienił zdanie i wydał opinię pozytywną. Starosta Andrzej Romańczuk pozostawał jednak cały czas nieugięty, bo łupka mieszkańcy nie chcą.
W ostatnim czasie starosta forsował koncepcję zagospodarowania przyrodniczo-dydaktycznego wyrobiska po byłej kopalni piasku przy drodze krajowej Włodawa – Lublin. Miał na poparcie tego kierunku liczne ekspertyzy naukowe, w tym ornitologa i uniwersyteckich przyrodników. Co ciekawe, kierunek ten zatwierdził także m.in. Dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego w Lublinie. Na ich podstawie w końcu października ub.r. starosta wydał decyzję o zachowaniu unikatowego ekosystemu powstałego w niecce po kopalni. Tym samym zakazał wwozu miliona ton łupka powęglowego. Od tej decyzji odwołał się właściciel kopalni piasku z Cycowa. Jego prawnik argumentował, że ta decyzja narusza niezbywalne prawo własności i swobodnego gospodarowania własnością. Ponadto wskazywał kierunek rolniczy rekultywacji, czyli zasypanie niecki łupkiem w ciągu 5 lat i późniejsze rolnicze jego wykorzystanie.
23 stycznia br. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Chełmie, które w ciągu ostatnich 4 lat zajmowało się sprawą już kilkakrotnie, tym razem wydało ostateczną decyzję. W całości odrzuciło argumenty starosty, zaś przychyliło się do argumentów właściciela kopalni piasku. Co ciekawe, jako jeden z koronnych argumentów za wwiezieniem miliona ton łupka był ten o… społecznym interesie tego działania. (…) zaproponowana przez właściciela terenu rekultywacja z punktu widzenia obowiązujących przepisów, wiedzy inżynierskiej, szeroko rozumianego interesu społecznego jest celowa i uzasadniona – pisze SKO w uzasadnieniu. Zdaniem prawników konia z rzędem temu, kto wyjaśni, co pod pojęciem „interesu społecznego” SKO rozumie.
Decyzja SKO praktycznie jest ostateczna dla samorządu. Może ją podważyć tylko tzw. strona społeczna, która została dopuszczona do udziału w postępowaniu. Ma ona 30 dni na złożenie odwołania. Stronę społeczną reprezentuje włodawianka Katarzyna Wojtal, która w 2016 r. razem z innymi przeciwnikami założyli Komitet Społeczny „Stop Łupkowi”. Zatem teraz cała nadzieja w jej skutecznym odwołaniu.
– Jestem w kontakcie z prawnikami i dzięki pomocy pani wicemarszałek sejmu Beaty Mazurek i jej biura mam nadzieję, że uda nam się zastopować przywiezienie miliona ton zupełnie nam niepotrzebnego odpadu. Ja sobie nie wyobrażam, żeby nas zasypano kilkudziesięcioma tysiącami ciężarówek tego łupka. Już ponad 10 lat temu lewicowy burmistrz nas uraczył tego typu prezentem i do dzisiaj nie wiadomo, jaki jest tego możliwy szkodliwy efekt – mówi K. Wojtal.
Podobnego zdania jest starosta A. Romańczuk. Jego zdaniem łupek, na dodatek w tak ogromnej ilości, jest nie tylko niepotrzebny, ale wręcz może być szkodliwy. Starosta bierze również pod uwagę społeczne skutki wwiezienia miliona ton łupka oraz pamięta masowe protesty związane z przywiezieniem 20-krotnie mniejszej ilości tego materiału przed laty.
Przeciwnicy łupka obawiają się nie tylko rozjeżdżenia dróg przez ciężarówki, ale i tego, że łupek może skazić włodawskie ujęcia wody pitnej. Masowe protesty pojawić się mogą także w Urszulinie. Bo właśnie przez tę miejscowość przez najbliższe lata przejedzie 100 tys. ciężarówek (50 tys. pełnych i tyle samo pustych). (pk)

Sprawa ma początek w październiku 2011 r., kiedy to burmistrz Włodawy Jerzy Wrzesień z poparciem większości radnych sprzedał kopalnię piasku przy ul. Lubelskiej. Kupił ją, za ok. 0,5 mln zł, prywatny przedsiębiorca. Włodawianie zastanawiali się, po co komu kopalnia piasku. Sprawa wyjaśniła się, kiedy Firma Handlowo-Usługowa Trans Maj z Podgłębokiego w gminie Cyców (właściciel działki) wystąpiła do starosty włodawskiego z wnioskiem o wszczęcie postępowania administracyjnego „(…) w sprawie projektu rekultywacji wyrobiska po kopalni kruszywa „Włodawa I” z wykorzystaniem odpadów wydobywczych z kopalni Lubelski Węgiel „Bogdanka” S.A. na działkach 21/1 i 21/3 we Włodawie”. Według projektu do rekultywacji Trans Maj planuje użyć odpadów powstających przy płukaniu i oczyszczaniu kopalin w ilości 1 026 300 ton. W przeliczeniu jest to 466 tys. metrów sześciennych łupka ilastego. Do przewiezienia takiej ilości materiału potrzeba ok. 50 tys. ciężarówek, przy założeniu, że na jedną wejdzie 20 ton. Biorąc pod uwagę termin zakończenia rekultywacji, tj. 2023 rok, łatwo obliczyć, że jeśli inwestycja trwałaby 5 lat, to średnio każdego dnia (nie wyłączając weekendów ani świąt) do kopalni piasku przyjeżdżać będzie 30 załadowanych po brzegi ciężarówek w jedną stronę. Oczywiście czas można skrócić i wówczas natężenie wzrośnie.
Taka ilość ciężkiego sprzętu w tak krótkim czasie zrobi przysłowiową miazgę z drogi krajowej nr 82, łączącej Włodawę z Lublinem. Niestety, nie jest to jedyne zagrożenie wskazywane przez przeciwników łupka. Drugim, i być może o wiele bardziej niebezpiecznym dla mieszkańców miasta zjawiskiem, może być skażenie studni wody pitnej, z których czerpie Włodawa. Kilka z nich rozmieszczonych jest na zachód od miasta i na wschód od kopalni piasku. Z mapy hydrologicznej jasno wynika, że wody gruntowe przenikające kopalnię, płyną w kierunku ujęć wody, a co za tym idzie, mogą je skazić różnymi, niebezpiecznymi pierwiastkami, takimi jak: bor, chrom, rtęć czy ołów. Nawet jeśli łupek będzie zawierał śladowe ich ilości, to w dłuższej perspektywie ich nagromadzenie mogą negatywnie odczuć mieszkańcy Włodawy nawet za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat.
Oczywiście, inwestor, który wydał pół miliona złotych na dziurę w ziemi, ma zamiar na tym zarobić. Według niepotwierdzonych informacji z każdej przewiezionej tony łupka może mieć 1-2 zł czystego zysku. Przy milionie ton jest to kwota zwrotu całkiem przyzwoita. I o to w tym wszystkim prawdopodobnie chodzi.
Przypomnijmy, że w 2005 r. 20-krotnie mniejszą ilość łupka wwieziono na błonia nadbużańskie we Włodawie. Wywołało to powszechne niezadowolenie mieszkańców. Wwiezienie 50 tys. ton tego kruszywa miało negatywny wpływ na jakość miejskich ulic.

News will be here