Omega to obok Cukropolu, obchodzącego w ubiegłym roku jubileusz 50-lecia powstania, jedno z najstarszych i najprężniej działających w Lublinie oraz województwie lubelskim Ognisk TKKF. Założone zostało w 1982 roku. O początkach Omegi, jej działaniach oraz ludziach związanych z ogniskiem „Nowemu Tygodniowi w Lublinie” opowiedział Zbigniew Furman, pełniący nieprzerwanie od 36 lat funkcję prezesa tego stowarzyszenia.
By mówić o początkach Ogniska Omega nie można pominąć moich lat dziecinnych oraz roku 1970, 1980 w którym znalazłem się na osiedlu Nałkowskich, Spółdzielni Kolejarz oraz o roku 1981, czarnych mrocznych dniach stanu wojennego.
Dzieciństwo spędziłem na dzielnicy przy Fabryce Samochodów Ciężarowych. To był inny czas, nie było jak dziś boisk do grania na osiedlu, nie było też ludzi, którzy zadbaliby o młode pokolenie. Sami musieliśmy sobie radzić.
Jedyną naszą rozrywką była piłka nożna i…
chodzenie na mecze RKS Motor na Kresową. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem jednym z najstarszych kibiców tego klubu. Już jako młody chłopiec organizowałem mecze na przyfabrycznym osiedlu. Już wtedy w mieście znane były „Lubelskie Bielany”. Graliśmy w piłkę na pobliskich łąkach od rana do wieczora oraz biegaliśmy na trasie osiedle – wysypisko odpadów z FSC – osiedle. To takie początki sportu dla zdrowia ale nie tylko.
W dawnym „Texasie”, gdzie stały amfibie bojowe graliśmy mecze z drużynami z innych dzielnic, kiedy plac był pusty i oczekiwał na zejście z taśmy kolejnych wozów bojowych.
Później w szkole także byłem bardzo aktywny, w 1970 roku wspólnie z kolegami nie chcieliśmy uczyć się nauki o społeczeństwie, chcieliśmy zastąpić te lekcje, lekcjami śpiewu.
Rok 1980 rodziła się nowa Solidarność. Pracowałem wtedy w Lubelskich Zakładach Poligraficznych przy ulicy Unickiej. Tu także rozpoczął się kolejny okres mojego życia. Brałem udział w imprezach Ogniska Drukarz, a także ostro działałem strukturach Solidarności. W 1981 roku po raz pierwszy w PRL- owskiej Polsce nie ukazały się dzienniki Komitetu Wojewódzkiego PZPR.” Majstrowałem” przy tym i wspólnie z kolegami odnieśliśmy pierwszy sukces. Przez chwileczkę środki masowego przekazu były nasze. I to wtedy Komitet Centralny PZPR w Warszawie zdał sobie sprawę, że wprowadzenie stanu wojennego jest ostatnią deską ratunku dla upadającego systemy komunistycznego w Polsce.
Jeszcze w grudniu 1981 roku brałem udział w Krajowym Zjeździe Solidarności Drukarzy w Szczecinie. Zaraz po powrocie został ogłoszony stan wojenny. Nie byłem internowany tylko urlopowany. Czas ten był kontynuacją moich młodzieńczych pasji.
Kiedy w 1980 roku pojawiłem się w osiedlu Nałkowskich, chłopcy biegali za piłką gdzie się dało. Czasami władze dzielnicy organizowały jakiś dzielnicowy festyn. Stając się mieszkańcem osiedla poznałem chłopców uganiających się za piłką. Szybko zdobyłem ich zaufanie. Ja byłem z nimi, oni ze mną na dobre i złe.
Szybko też zostałem ich „Mistrzem”
Tak zwracali się do mnie. Chyba darzyli mnie wielkim szacunkiem i tak pozostało do dziś. Graliśmy turnieje na okolicznych łąkach które wtedy otaczały osiedle. Później graliśmy na błoniach nad Bystrzycą.
1982 rok to konspiracyjne zebranie w klubie M-4 w osiedlu Nałkowskich. Przedstawiciel Zarządu Wojewódzkiego TKKF pan Obara, przedstawiciel Spółdzielni Kolejarz pani Jadwiga Nowicka i przedstawiciel administracji osiedla pan Bohdan Lembrych i młodzi piłkarze wśród nich i ja. W tajnym zebraniu powołaliśmy do życia Ognisko TKKF Omega i wybraliśmy swój zarząd w który znalazła się pani Nowicka i Lembrych. Powierzono mi funkcję prezesa.
Ognisko oficjalnie zaistniało w ”papierach” dopiero w 1985 roku w miejsce likwidowanego na osiedlu Kruczkowskiego. Przedstawiciel ZW TKKF był pod takim wrażeniem, że kiedy spytałem o zarejestrowanie Ogniska usłyszałem odpowiedź, że pan Obara zgubił dokumenty, całe szczęście, że mieliśmy swoje. Tak naprawdę one nam do niczego nie były potrzebne. Takie to były czasy. A my ruszyliśmy pełną parą z oficjalnymi poczynaniami.
Wystartowaliśmy w III lidze Miejskiego TKKF w lidze u Władysława Majewskiego, zorganizowaliśmy pierwsze oficjalne mistrzostwa osiedla i tak już poleciało wszystko do przodu.
W 1985 roku zorganizowaliśmy 11 listopada pierwszy turniej Święta Niepodległości
Graliśmy od rana do wieczora na boisku nowej Szkoły Podstawowej nr 30. Był to dziwny czas, wynikły po nim małe kłopoty dla mnie i pana dyrektora tej placówki oświatowej. Od tamtego czasu, troszeczkę konspiracyjnie w latach 80-tych, a później już normalnie aż do dziś. W tym roku Turniej Święta Niepodległości będziemy organizować już po raz 34!
Ale wracając do 1985 roku nagradzano nas różnymi nagrodami miejskimi, wojewódzkimi, krajowymi, nawet PZPN docenił naszą piłkarską pracę przyznając nam dyplom.
Po drodze wygraliśmy Ogólnopolskie konkursy „Sport i Rekreacja w Osiedlu Mieszkaniowym oraz Piłka Nożna w Osiedlu Mieszkaniowym. „Wykosiliśmy” dziesięć razy osiedla z całej Polski.
To była praca wychowawcza u podstaw. Wielu chłopców z naszych turniejów trafiało do różnych lubelskich klubów, w tym do Motoru do którego i ja trafiłem, będąc prezesem w latach 2001–2003.
To był przepiękny czas lat 1982- 2017. Nie zamienił bym ani minuty, godziny, dnia i roku w tym co minęło i przeżyłem.
Uczyłem innych, jak pięknie żyć i postrzegać czas w tym dziwnym, trudnym świecie, uczyłem się sam od tych młodych.
W 1988 roku zorganizowaliśmy pierwszy piłkarski turniej poświęcony Świętu Konstytucji 3 –Maja. W tamtym czasie był to dzień kiedy chodziło się jeszcze do pracy, a niewielu miało odwagę świętować. W południe składałem kwiaty i paliłem znicz przy Pomniku Konstytucji na placu Litewskim, a po południu graliśmy na Nałkowskich turniej na boisku SP 30.
W 2005 roku po raz pierwszy zagraliśmy z okazji Święta Wojska Polskiego. O dziwo nie 12 października, ale 15 sierpnia, w dzień rocznicy Cudu nad Wisłą z 1920 roku, zatrzymania wojsk sowieckich. Była to największa wygrana wojsk dowodzonych przez Józefa Piłsudskiego. Chyba po raz pierwszy w Polsce turniejem piłkarskim czciliśmy to święto 15 sierpnia.
Zgłosiłem propozycję zorganizowania tego turnieju wspólnie z dowódcą garnizonu. Nie udało się, nie tylko nie otrzymałem boiska na ul. Kruczkowskiego, nie otrzymałem żadnej pomocy. Dowódca uznał, że to za „ciepły” temat i turniej odbył się w Pliszczynie.
Dwa lata później, 28 lipca 2007 roku odbył się pierwszy Turniej „Lubelski Lipiec”, który przypominał w Polsce tym, którzy zapomnieli, że najpierw był Lipiec, a później Sierpień 80 i Stocznia Gdańska oraz jej ponadczasowe porozumienie Solidarności z socjalistycznym rządem. Porozumienie, które zmieniło losy Ojczyzny, Europy i świata.
W 2012 roku po raz pierwszy rozegraliśmy mecze oddające cześć Powstańcom Warszawy, odbył się pierwszy turniej z okazji Święta Flagi i Dnia Solidarności i Wolności”.
1 marca 2014 roku na piłkarskim boisku uczciliśmy „Pamięci Żołnierzy Wyklętych”, a 17 września zagraliśmy turniej „Nigdy więcej 17 września 1939 – IV Rozbiór Polski”. Te wszystkie zawody są kontynuowane do dzisiaj. Mają przypominać o wielkich bohaterach tych wydarzeń, przypominać o historii zawsze prawdziwej. Bo my zawsze z dala od polityki i tych dziwnych ludzi, graliśmy i gramy w piłkę, mając w głowie, że każdy turniej ma jakieś przesłanie, służy jakiejś sprawie.
Muszę wspomnieć też o aspekcie chrześcijańskim naszych zawodów i turniejach oraz konkursach plastycznych „Omega Papieżowi”, poświęconych Ojcu Świętemu Janu Pawłowi organizowanymi od 2010 roku, turniejach z okazji „1050 rocznicy chrztu Polski” i Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku czy też ubiegłorocznym „Turnieju Chwały”. Zagraliśmy zaraz po procesji zagraliśmy pierwszy na świecie turniej „Chwalimy Ciebie Panie”!
Przy okazji wielkich wydarzeń piłkarskich też gramy. Od 1986 roku organizujemy co cztery lata dziecięce mistrzostwa świata –„Mundialito”, a od 1988 roku „dziecięce Euro”.
Omega to także rozgrywane od blisko 30 lat Halowe Mistrzostwa Lublina oraz Mistrzostwa Zakładów Pracy.
Od 2010 roku zarówno na wiosnę jak i jesienią ognisko zaprasza piłkarzy małych i dużych do gry w orlikowych ligach i cyklu Grand Prix.
Trudno może w to uwierzyć, ale ostatnie cztery lata to…
100 turniejów piłkarskich, każdego roku dla wszystkich grup wiekowych.
Nie było by to możliwe bez pomocy mojego syna Grzegorza. Zawsze w cieniu, w wielkiej pokorze do tego co robi ojciec. Drugi, ale tak naprawdę pierwszy. Jako młody człowiek już w szkole podstawowej organizował drużyny do turnieju, a później będąc w technikum przeprowadzał imprezy. Ostatnie lata to praca Grzegorza nad organizacją zawodów, przygotowanie komputerowe i prezentacja wizerunku na zewnątrz.
Dziękuje synu za wytrwałość i za to że zawsze jesteś ze mną.
Dziękuje też Jurkowi Brzostkowi i Adamowi Wołoszyńskiemu, którzy są ze mną od początku istnienia Omegi.
Przez te ponad 35 lat zdobyliśmy wielu prawdziwych przyjaciół. Są wśród nich sędziowie, rodzice, kibice, urzędnicy, dziennikarze, dyrektorzy szkół – w tym miejscu muszę serdecznie podziękować Pani Małgorzacie Stacharskiej, dyrektorce Szkoły Podstawowej nr 52 na Felinie – oraz przedstawiciele lubelskich firm z Markiem Wójcikiem z MW Sport na czele oraz Panią Katarzyną Urban z Hurtowni Sportowej Olimp. To wyjątkowi ludzie, o wielkim sercu.
Ognisko Omega nigdy nie miało swojego biura
Moje mieszkanie to miejsce gdzie przygotowuje się przez 36 lat te przepiękne wyzwania piłkarskie.
To efekt nie starania się, nie proszenia o to, co się należy jak „psu buda”. Wojciech Korda, solista Niebiesko-Czarnych śpiewał kiedyś taką piosenkę, że na betonie też kwiaty urosną i takie kwiaty rosną przy mnie.
Czy te 36 lat realizacji swoich marzeń na niwie sportu masowego to dużo, czy mało? Czy warto było? Jeśli te lata służyły wychowaniu w duchu poszanowania godności człowieka, poszanowania naszej tradycji chrześcijańskiej, poszanowania naszej pięknej historii narodowej, szacunku do prawdziwej historii, szacunku do człowieka, szacunku do samego siebie to na pewno było warto. Jeśli podnosiliśmy swoją kulturę osobistą, kulturę wychowania przez sport, jeśli zrozumieliśmy, że sport to najtańsza profilaktyka zdrowia, jeśli zrozumieliśmy, że biorąc udział w imprezach masowych dbamy o swoje zdrowie, jeśli ruch stał się dla nas ważną dziedziną życia to było warto.
Razem z Omegą piszemy dalej historię małego stowarzyszenia, którego mottem jest:
„Piękno jest ukryte w prostocie, a mądrość w pokorze”.
Tej pokory nigdy nam nie brakowało, nie brakuje i nie będzie brakować. Rok 1982 był dla Omegi początkiem, który nie zna końca.
Wysłuchał BAS