Inni pogasili światła, Abramowski walczy

Jacek Abramowski, właściciel restauracji „Sielsko Anielsko” i „Jezuickiej 16” gotowy jest dla ratowania biznesu i miejsc pracy sprzedać własny dom

Znany restaurator lubelski, Jacek Abramowski ogłosił w ubiegłym tygodniu w mediach społecznościowych, że chce sprzedać dorobek całego życia, żeby ratować swój biznes i nie zwalniać ludzi. Spotkały go różne reakcje.


– Już wycofałem ogłoszenie z Facebooka. Ludzie zaczęli w komentarzach okropne rzeczy wypisywać, a to że jestem antypisowski, a to że się nachapałem, bo taki dom mam, a to że cena taka wysoka – mówi rozżalony restaurator. – Kompletne nieporozumienie. My stoimy przed dramatem skąd wziąć na opłaty, na rachunki, na pensje dla pracowników.

Ogłoszenie o sprzedaży domu nadal jest aktualne. 330 mkw., 14-arowa działka, nad doliną Łazęgi -2,8 mln zł – rzeczoznawca ma skorygować tę cenę. – Nie znam się na rynku nieruchomości, wzorowałem się na sąsiedzie, ale on sprzedawał połowę mniejszy dom, a takie są podobno droższe – przyznaje Jacek Abramowski. Wyprzedaje też obrazy, które gromadził przez lata.

W dwóch restauracjach, „Sielsko Anielsko” i „Jezuicka 16” zatrudnia około 30 pracowników. Żyją na minimalnych pensjach. Na początku pandemii wziął kredyt – 150 tys. zł. Pieniędzy nie starczyło na długo. Teraz, jak mówi, pożyczki już nikt mu nie da. I co ma robić? Część restauratorów lubelskich pogasiła światła. „Czarcia łapa” – padła. Właściciele „16 stołów” wyczuli kryzys wcześniej, opuścili lokal. „Trybunalska”, duża restauracja i hotel – zgaszone światła. Mandragora – tylko od poniedziałku do czwartku na wynos. I tak dalej. Owszem, lublinianie włączyli się licznie w akcję „Ratujemy Gastro”, ale sprzedaż dań na wynos to tylko niewielki procent dochodów „knajpiarzy” ze Starego Miasta.

– Od andrzejek do końca karnawału myśmy mieli co roku zajęte wszystkie terminy. To był czas, gdy odbijaliśmy sobie słabsze okresy. W tym roku zamknęli nas 24 października, mamy połowę grudnia i żadnej nadziei. Tarcza branżowa? Niech sobie premier weźmie tę tarczę branżową i utrzyma za to Radę Ministrów – dodaje Abramowski. – Mam wrażenie, że politycy w ogóle nie mają pojęcia o biznesie. Że gdyby ten rząd prowadził biznes prawdziwy, wszystko by padło. Ja o nic nie żebrzę, nie chcę, żeby mi ktokolwiek coś dawał. Tylko pozwólcie nam pracować!

Ostatnio opublikował list otwarty do ministra Artura Sobonia, naszego posła, co niektórzy poczytali mu za atak na PiS.

– Nigdy nie wyrażałem sympatii politycznych. Historia z ministrem Soboniem to żaden atak, już w wakacje dzwoniłem do niego. Od tamtej pory korespondowaliśmy, bo pomyślałem, niech wiedzą, niech myślą. Pytał mnie, czy jesteśmy z pomocy rządowej zadowoleni. Z jakiej pomocy? Z tej przy pierwszej fali pandemii. Przecież mamy już drugą falę, a ta tarcza branżowa niczego nie załatwia. I stąd próba nagłośnienia naszej sytuacji. Nikogo nie chcę epatować naszym dramatem.

Średni i mały biznes to podstawa gospodarki takiego państwa jak Polska, trzeba o tę sferę dbać – mówi Jacek Abramowski. – Swój biznes budowałem od blisko 30 lat. Sugerują, żebym się przebranżowił. Mam teraz rękawiczki szyć? Jacek Sobczak zaproponował mi, żebym emitował bony konsumpcyjne. To świetny pomysł i już można je u mnie nabyć, w różnych nominałach, będzie je można realizować do końca 2021. Ja nic nie chcę, tylko żeby dalej móc pracować – powtarza.

Wielu lublinian pozytywnie odniosło się do aktywności publicznej restauratora, miał mnóstwo „polubieni”, „udostępnień”, z każdej strony płyną do niego słowa otuchy – mimo wspomnianych głosów hejterów. (l)

News will be here