Specjalna odłownia na dziki, która została zainstalowana na terenie Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Kalina”, zaczyna przynosić efekty. Wpadło już do niej sześć dzików. Schwytane zwierzęta są wypuszczone w lesie kilkadziesiąt kilometrów od Lublina.
Odłownia została zainstalowana w drugiej połowie listopada. Ma rozwiązać problem watahy dzików, która od dłuższego czasu niszczy działowcom uprawy i ogrodowe alejki. Pułapka, całkowicie bezpieczna dla zwierząt, przynosi pierwsze efekty. Pierwszy dzik złowił się na początku grudnia, ale radość działkowców z tego faktu była umiarkowana.
– Pozostałe dziki próbując wydostać się z ogrodu poszarpały nowiutką siatkę nowego, kosztownego ogrodzenia – relacjonowała wówczas Halina Gaj-Godyńska, prezes ROD „Kalina”. Ale w ubiegłym tygodniu już mogli ogłosić pierwszy, prawdziwy sukces. – Odłownia działa. Złapało się pięć sztuk – poinformował nas radny Adam Osiński (klubu prezydenta Krzysztofa Żuka), który współpracuje z działkowcami z ROD „Kalina”.
O sprawie dzików na terenie ogrodu pisaliśmy wiele razy. Ustawienie odłowni miało już rozwiązać problem wiosną ubiegłego roku. Wówczas plany spaliły na panewce z przyczyn technicznych. Jesienią ubiegłego roku Adam Osiński przekonywał władze Lublina, że „najwłaściwszym i skutecznym działaniem byłoby wydanie decyzji na odstrzał dzików”. – Nie mamy podstawy prawnej do wydania decyzji o odstrzale.
Zwrócimy się do Polskiego Związku Łowieckiego o rekomendację sposobu odłowu dzików przy użyciu innych metod oraz o wskazanie podmiotów, które mogłyby podjąć się realizacji tego zadania – odpowiedział wtedy Artur Szymczyk, zastępca prezydenta ds. inwestycji i rozwoju.
Zajmujący powierzchnię około 22 hektarów ROD „Kalina” to ważne miejsce na „zielonej mapie Lublina”. Położony jest między ulicą Turystyczną, a osiedlem RSM „Motor”, po lewej stronie Bystrzycy.
Grzegorz Rekiel