Płaczą i płacą

Mieszkańcy gminy Stary Brus nie chcą płacić 80 zł od hektara na rzecz tamtejszej Spółki Wodnej. Nie mają jednak wyjścia, bo przepisy są tak skonstruowane, że to na właścicielu terenu ciąży obowiązek utrzymania rowów melioracyjnych.

Z definicji spółka wodna to posiadająca osobowość prawną jednostka organizacyjna działająca w celu zaspakajania, wskazanych ustawą Prawo wodne, potrzeb z zakresu gospodarowania wodami, w tym melioracji czy zapobiegania powodziom i podtopieniom. Na terenie powiatu włodawskiego taki twór działa w gminie Stary Brus.

Zatrudnienie znajdują w niej dwie osoby: starszy meliorant oraz księgowa. Od kilku lat spółka nie ma dobrej passy. Wielu mieszkańców gminy jest bowiem niezadowolonych, a nawet oburzonych faktem, że – chcąc nie chcąc – muszą łożyć na bieżące utrzymanie rowów. Szymon Choma, który jest głównym meliorantem, opowiada o trudnościach, z jakimi spółka musi się mierzyć.

– Tereny gminy Stary Brus są poprzecinane licznymi rowami melioracyjnymi, których stan daleki jest od ideału – mówi. – Wiele z nich jest zamulonych, zakrzaczonych, a dodatkowy i bardzo duży problem sprawiają bobry, które zadomowiły się w ich okolicach. Budując tamy, powodują zalewanie obszarów rolniczych. Nasza spółka powstała po to, by ulżyć rolnikom. Prawo nakłada na nich obowiązek utrzymania rowów w dobrym stanie. By to zrobić, mają dwie możliwości: jeśli są członkami spółki, płacą składki i my wykonujemy prace za nich, albo mogą wykonać tzw. odrobek, czyli wykosić na własny koszt określony odcinek – innej opcji polskie prawo nie przewiduje, ale właśnie tego nie rozumieją niektórzy mieszkańcy naszej gminy – uważa Choma.

Od jakiegoś czasu zarówno władze spółki jak i jej przeciwnicy jednoczą siły i spotykają się z delegatami, starostami, władzami gminy. Przeciwnicy dążą do rozwiązania spółki, ale bez poparcia przynajmniej 10 delegatów nie mają na to szans, dlatego szukają innego sposobu na wyjście z impasu.

– Taki postkomunistyczny twór działa tylko u nas i robi wszystko, by ściągnąć od ludzi jak najwięcej kasy – mówią rolnicy. – Stawka za jeden hektar wynosi u nas 80 zł, więc łatwo policzyć, że jeśli ktoś ma 100 hektarów ziemi, to musi spółce płacić 8 tys. zł rocznie, a i tak nie ma gwarancji, że na jego ziemi będzie się kosić rowy czy wycinać drzewa. To przecież niedorzeczne! Gdy ludzie zaczęli widzieć, że to prywatny folwark pana Chomy i prezesa, zaczęli gromadnie wychodzić ze spółki.

To jednak nie przeszkodziło starostwu nałożyć na nas kary, którą zaocznie podtrzymało SKO i teraz kilkadziesiąt osób ma do zapłaty od 100 do nawet 5 tys. zł kary za niełożenie na te rowy, które i tak w wielu przypadkach sami utrzymujemy. Zebraliśmy ponad 300 podpisów pod wnioskiem o rozwiązanie tego tworu, czyli ok. 80 procent członków opowiedziało się za likwidacją, mimo tego nie da się tego zrobić normalną drogą. Statut spółki jest tak ułożony, by na górze zawsze wychodziło wszystko na jej korzyść. Choć poprzedni starosta i obecny obiecali pomoc, nic z tym się nie dzieje. Ludzie, chcąc nie chcąc, muszą płacić i nikt nie może nam pomóc, żeby było normalnie – tłumaczą mieszkańcy.

Warto jednak dodać, że – wbrew opinii rolników – w Systemie Informacyjnym Gospodarowaniem Wodami (SIGW), wg stanu na 15.02.2023 r. zarejestrowanych było 3141 spółek wodnych. Ponadto – jak wyjaśniają urzędnicy – nie są to kary, ale świadczenie na rzecz spółki.

– Wymóg ustalenia wysokości i rodzaju świadczeń na rzecz spółki został nałożony na starostę art. 454 ust. 3 Prawa Wodnego, a sam obowiązek ponoszenia świadczeń na rzecz spółki przez osoby niebędące jej członkami wynika z art. 453 ust. 1 PW. Jest to wymóg ustawowy względem osób, które nie są członkami spółki, a odnoszą korzyści z urządzeń melioracyjnych. W przypadku, gdy na obszarze zmeliorowanym nie funkcjonuje spółka, nadzór nad urządzeniami melioracyjnymi prowadzą Wody Polskie – mówi Grażyna Kadrow, kierownik Wydziału Środowiska i Rolnictwa włodawskiego starostwa.

Według władz powiatowych spółka dobrze wywiązuje się ze swoich zadań. Wójt gminy nie chce mieszać się w ten spór. Prawo zaś stanowi tak, że czy na terenie danej gminy działa spółka wodna czy nie, to właściciele ziemi mają obowiązek utrzymywać rowy w należytym stanie, a jeśli tego nie chcą, mogą wnieść opłatę wyliczoną przez starostwo na rzecz spółki. (bm)