Radioaktywna fala i skażona chmura kierują się nad Polskę – takie złowieszcze informacje znowu rozpowszechniane są w mediach społecznościowych. Nie wierzmy i nie przekazujmy fake newsów, bo w końcu będziemy obojętnie reagować na prawdziwe zagrożenia.
Przed tygodniem w mediach społecznościowych pojawiły się doniesienia o radioaktywnej chmurze, która rzekomo zmierza prosto nad Polskę. „Po zniszczeniu składów broni ze zubożonym uranem w mieście Chmielnicki skażona jest zachodnia Ukraina – potwierdza to skokowy wzrost promieniowania w Lublinie” – takiej treści posta przekazywano sobie na tik-toku. Z mrożącym krew podkładem muzycznym i komentarzem, że media milczą o zagrożeniu.
Na filmiku pojawia się adres lubelskiego UMCS, który kieruje do zakładki „Radioaktywność – informacje rozszerzone” na stronie uczelni. Powołanie się na publiczną instytucję, a w tym wypadku na uczelnię, ma uwiarygodnić fake newsa. A wykresy pokazujące względne zmiany natężenia promieniowania charakterystycznych izotopów, z podwyższoną wartością bizmutu, niewiele mówią osobie, która otworzy stronę.
Podobnego posta puszczano 15 maja na twitterze: „Potwierdziły się informacje, że w zniszczonych wczoraj magazynach w Chmielnickim przetrzymywano brytyjskie pociski ze zubożonego uranu. W mieście Chmielnicki radioaktywność znacznie wzrosła. Podaję link do kierunku wiatru w Europie. Idzie prosto na Polskę”. Do posta dodano wykres promieniowania gamma zanotowanego rzekomo w ukraińskim mieście.
Stanisław Żaryn, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, zdementował te informacje.
– Wciąż obserwowane są próby infekowania opinii publicznej nieprawdziwymi informacjami o rzekomym zagrożeniu radiacyjnym w Polsce. To kłamstwo mające wywołać niepokój. Wiarygodne informacje na stronie Państwowej Agencji Atomistyki! – podał.
PAA odniosła się do powielanych w internecie nieprawdziwych informacji, zapewniając, że sytuacja radiacyjna w kraju jest w normie. – Mamy dostęp do międzynarodowego systemu wczesnego powiadamiania o zdarzeniach radiacyjnych (USIE). Nie otrzymaliśmy żadnego powiadomienia o jakimkolwiek zdarzeniu radiacyjnym – czytamy w komunikacie. Agencja podała jednocześnie, że w ostatnich dniach na wykresach z wynikami pomiarów promieniowania jonizującego nie tylko w Polsce, ale także w Europie widoczne były tzw. „piki”, czyli wzrosty wartości odnotowywanych przez stacje wczesnego wykrywania skażeń promieniotwórczych, co nie jest niczym nadzwyczajnym i nie zagraża ludziom ani przyrodzie.
– Regularne podwyższenia mocy dawki są zjawiskiem naturalnym i występują np. w przypadku opadów atmosferycznych. Przez kontynent, w tym przez Polskę, przechodzi front atmosferyczny, który przynosi niekiedy znaczne opady deszczu. To one właśnie powodują skoki na wykresach – zapewnia PAA.
Agencja odniosła się także do wykresów lubelskiej uczelni, rozpowszechnianych w fake newsach wyjaśniając, że podwyższone wartości bizmutu-214 to efekt właśnie opadów atmosferycznych.
– Bizmut-214 jest jednym z radionuklidów z szeregu uranowo-radowego (w tym pochodnym naturalnego, promieniotwórczego gazu Radonu-222). Naturalnie występuje on na powierzchni ziemi oraz w atmosferze w postaci aerozoli. Podczas deszczu aerozole zawierające Bi-214 są wzbijane z powierzchni ziemi, a także wymywane z atmosfery. Docierając do detektora, możliwe jest zmierzenie promieniowania gamma emitowanego przez ten izotop. Powoduje to wzrost tła promieniotwórczego. Ważne! Wartości te są niskie i nie stwarzają zagrożenia dla życia lub zdrowia. Warto zaznaczyć, że izotop ten nie jest wykorzystywany w jakimkolwiek przemyśle, w tym zbrojeniowym – precyzuje PAA. (bf)