Afera nagrobkowa

Zdjęcie nadesłane przez autora listu do „Nowego Tygodnia”

Niedaleko urzędu gminy w Kamieniu, w wyrobisku piasku, poniewierają się sterty śmieci. Wśród nich jest cmentarny gruz, fragmenty starych nagrobków i płyt pomnikowych. – Nawet z nazwiskami zmarłych. Myślę, że dokonał tego radny gminy Kamień – pisze autor listu do „Nowego Tygodnia”. – Tak wywoziłem te odpady. Biorę to na klatę, ale kto jest niewinny, niech pierwszy rzuci kamień – mówi Roman Kołtun, radny gminy Kamień.

Wyrobisko po byłej piaskowni w Kamieniu położone jest około 300 metrów za urzędem gminy. Prowadzi do niego gruntowa droga, przy której stoi znak z informacją o zakazie wywozu odpadów. Ale nie wszyscy się do tego stosują, a wyrobisko zmienia się w wysypisko śmieci. Poniewierają się tam stare opony, okna, meble, zużyte sprzęty, plastikowe butelki.

Oprócz odpadów budowlanych są i komunalne. Wśród tych wszystkich śmieci jest też wielka sterta starych płyt pomnikowych i nagrobnych. To właśnie te odpady najbardziej zakłuły w oczy autora listu do „Nowego Tygodnia”. W liście czytamy: „…Myślę, że dokonał tego Radny Gminy Kamień. Są tam wywożone płyty pomnikowe, nagrobki nawet z nazwiskami zmarłych…

Bardzo duża ilość jest już zepchnięta i przysypana piaskiem. Nadmienię, że ten Radny jest jako jedyny chętny za podwyżką cen śmieci w gminie, a osobiście swoje odpady wywozi na piaskownię”. W liście nie pada nazwisko radnego. Ale poproszeni o wyjaśnienia w tej sprawie urzędnicy od razu domyślają się, o którego radnego mogło chodzić autorowi anonimu – o Romana Kołtuna od lat zajmującego się kamieniarstwem.

To rodzinna firma. Dariusz Stocki, wójt gminy Kamień, zapewnia, że odkąd został gospodarzem gminy Kamień nie wizytował wyrobiska. Ale wkrótce po telefonie od naszej dziennikarki wybrał się tam, aby na własne oczy przekonać się, że wyrobisko zamienia się w śmietnisko. Wójt mówi, że choć fragmenty płyt pomnikowych i betonowy gruz w wyrobisku do żadnej ekologicznej katastrofy nie doprowadzą, to przepisy są przepisami i odpadów nie można sobie wyrzucać „od tak”.

– Radny przyznał, że wywoził tam te odpady – mówi wójt Stocki. – Według przepisów nie wolno tego robić. Skonsultujemy się z radnymi w tej sprawie, bo trzeba będzie ten teren ogrodzić, dostawić znaki z zakazem wysypywania śmieci. Przy okazji odbioru odpadów wielkogabarytowych trzeba będzie też te śmieci usunąć. Pewnie wieczorami ludzie wywożą tam odpady. Tylko po co, skoro odbiór odpadów jest zapewniony a mieszkańcy za to płacą.

Radny Kołtun przyznaje, że wywoził na wyrobisko pozostałości płyt nagrobnych. Zwraca jednak uwagę, że nie tylko on to robi. Mówi też, że niejednokrotnie jego gruz wykorzystywano do równania i utwardzania dróg gruntowych. Żałuje, że nie wszyscy to doceniają. Mówi, że list do redakcji wysłał jakiś „konfident”, który nie miał nawet odwagi podpisać się pod donosem.

– To prawda, że wywoziłem tam pozostałości płyt, ale odpady wywozi tam od lat wielu innych mieszkańców. Dlatego, jeśli osoba, która wysłała ten list czuje się niewinna, niech pierwsza rzuci we mnie kamień – mówi radny Kołtun. – Biorę tę sytuację na przysłowiową „klatę”. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Nie będę już tam wywoził tego gruzu.

Autor listu zwraca uwagę także na jeszcze jedną kwestię – że na niektórych fragmentach starych płyt nagrobnych są widoczne nazwiska, daty urodzin i śmierci zmarłych. Dołączył do swojego listu kserokopię zdjęcia, na którym widać płytę nagrobkową zmarłej z jej nazwiskiem i datą śmierci. Takie potraktowanie czyjegoś nagrobka może być odebrane za nieetyczne i niegodziwe, może godzić w uczucia religijne.

– Przed wywiezieniem płyty z napisami rozbijamy je. Nie wykluczam jednak, że mógł się trafić jakiś fragment nierozbity – jeśli pracownik tego nie zauważył – mówi Roman Kołtun. (mo)

News will be here