Awantura o kundelka

Psiaki ze schroniska w Krzesimowie, któremu grozi likwidacja, czekają na adopcję

– Od lat przygarniam psiaki ze schroniska, ale tym razem potraktowano mnie jak kogoś, kto wyrządza zwierzętom krzywdę – mówi nasz czytelnik ze Świdnika. Mężczyzna chciał zaadoptować bezdomnego czworonoga. Upatrzył sobie ładnego kundelka w schronisku w Lublinie, ale – jak mówi – nie mógł zabrać go do domu, bo pracownik schroniska się nie zgodził.


– Tyle się mówi o bezdomnych zwierzętach o tym, żeby nie kupować, a przygarniać, ale to, co mnie ostatnio spotkało, zdaje się temu przeczyć. Nie rozumiem takiego podejścia – tak o swojej ostatniej wizycie w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt przy ul. Metalurgicznej w Lublinie mówi nasz czytelnik ze Świdnika.
Mężczyzna razem z żoną wybrał się do schroniska. Małżeństwo już wcześniej brało stąd bezdomne zwierzęta, a że ostatnio jeden z ich pupili zdechł, postanowili przygarnąć kolejnego.
– Żal nam strasznie tamtego pieska. Był z nami przez 15 lat. Człowiek zdążył się przyzwyczaić. Ale nic nie poradzisz… Zdecydowaliśmy, że przygarniemy nowego. Pojechaliśmy do Lublina, bo już wcześniej braliśmy stamtąd zwierzęta. Zawsze obsługiwała nas taka miła pani, ale tym razem trafiliśmy na mężczyznę. Nie był zbyt rozmowny. Powiedzieliśmy mu, że szukamy pieska – takiego na podwórko i do domu, a on polecił nam sobie wybrać. No i wybraliśmy: średniego kundelka z boksu nr 21. Kiedy powiedzieliśmy, że chcemy go zabrać, pracownik schroniska powiedział, że go nam nie wyda, bo ten piesek nie nadaje się na posesję – opowiada wzburzony świdniczanin.
Nasz czytelnik próbował przekonać pracownika schroniska, że kundelek będzie miał dobrze, ale jak mówi, żadne argumenty do niego nie trafiały.
– Mówiłem, że mamy ogrodzoną posesję; że piesek będzie miał ocieploną budę na dworze i legowisko w domu i że jeśli ten pan chce, to może przyjechać i sprawdzić warunki, ale on obstawał przy swoim. Nie mogę tego pojąć. Było mi bardzo przykro. Gdybym wcześniej łamał zasady adopcji, to bym może to zrozumiał, ale tak? Dziwi mnie takie podejście – żali się świdniczanin.
Nasz czytelnik wrócił do domu bez upatrzonego pieska, za to ze starganymi nerwami. O komentarz w tej sprawie zapytaliśmy w lubelskim schronisku. Jak mówią jego pracownicy im również jest przykro, że taka sytuacja miała miejsce.
– Ten pan po prostu nie przyjął naszych argumentów i stąd to nieporozumienie – mówi jeden z pracowników schroniska. – Powiedział nam, że szuka psa na podwórko, który będzie pilnował posesji. Mamy dużo psów większych, z dłuższym włosiem, które świetnie sprawdzają się w takich warunkach, ale pan wybrał około 7-kilowego pieska z krótką sierścią. Bardzo prosimy osoby, które szukają psa stróżującego, by miały wzgląd też na te psy i nie kierowały się tylko estetyką. Jak jest ciepło, jest rewelacyjnie, ale przy minus 20 stopniach to taki kilkukilogramowy pies z krótkim włosiem wcale nie czuje się w budzie doskonale.
My przypominamy naszemu czytelnikowi, że na przygarnięcie czekają również psiaki w schronisku w podświdnickim Krzesimowie. Może tam uda znaleźć się czworonożnego przyjaciela? (w)

News will be here