Awantura o psa

Chciały pomóc bezdomnej suczce. Skończyło się interwencją policji. Mundurowi prowadzą postępowanie w sprawie kradzieży psa i naruszenia miru domowego.

O perypetiach pani Moniki, która postawiła sobie za cel otworzenie hotelu dla zwierząt, informowaliśmy w „Nowym Tygodniu” kilkakrotnie. Hotel miał powstać w Żółtańcach, ale wywołało to protesty okolicznych mieszkańców. Obawiali się, że nowe sąsiedztwo okaże się uciążliwe, a ich nieruchomości stracą na wartości. Oficjalnymi skargami w tej sprawie zajęli się urzędnicy. Inwestycja z formalnych względów nie doszła do skutku, a nadzór budowlany nakazał rozbiórkę fundamentów niedoszłego hotelu. Pani Monika ubolewała, między innymi na Facebooku, że straciła przez to mnóstwo pieniędzy i czuje się oszukana. Nie zrezygnowała jednak z realizacji – jak mówiła – swoich marzeń. „Domowy Hotel dla zwierząt u Moniki” otworzyła w Leonowie (gmina Rejowiec). W internecie można znaleźć jego adres i numer w ewidencji działalności gospodarczej. Ale znowu pojawiły się problemy. Tym razem interweniowała policja. A poszło o suczkę, którą od blisko pół roku opiekowała się pani Monika.
– Pewna pani znalazła bezpańską suczkę, postanowiła jej pomóc, ale nie mogła zabrać jej do siebie, więc zostawiła zwierzę pod moją opieką, płaciła za to – opowiada pani Monika. – Okazało się, że zwierzę ma problem z oddawaniem moczu. Pani poleciła mi podawać suczce hormony. Nie chciałam tego zrobić bez konsultacji z weterynarzem. Mówiłam, że możemy pojechać do lecznicy, zrobić badania i rozpocząć leczenie, bo bez tego nie zamierzałam podawać psu żadnych specyfików na własną rękę. Domyślam się, że chodziło o to, aby jak najszybciej załagodzić te problemy z oddawaniem moczu u suczki, bo ponoć był już ktoś zainteresowany jej adopcją. Potem zaczęłam dostawać wiadomości, że nie chcę oddać psa, że utrudniam adopcję. W końcu zadzwoniła do mnie znajoma tej pani, informując, że przyjedzie po suczkę. Nie zgodziłam się, aby odbyło się to tego konkretnego dnia. Mimo to po paru godzinach dwie panie z jakimś dobrze zbudowanym mężczyzną wtargnęły do mojego domu i zabrały suczkę. Jak można zrobić to bez czyjejś zgody, naruszyć mir domowy? Przestraszyłam się i zadzwoniłam po policję.
Pani Monika podchodzi do sprawy bardzo emocjonalnie, ale druga strona inaczej przedstawia przebieg wydarzeń.
– Powierzyłyśmy ze znajomą pani Monice opiekę nad suczką pół roku temu – opowiada nasza rozmówczyni (przyp. red. – nazwisko do wiadomości redakcji). – Płaciłyśmy jej co miesiąc trzysta złotych a do tego przywoziłyśmy karmę. Nie dostałyśmy żadnych faktur. Wszystko było w porządku do momentu, aż znalazłyśmy dom dla suczki i chciałyśmy ją po prostu odebrać. To prawda, że chciałam, aby podano zwierzęciu hormony, ale wcześniej uzgodniłam to z lekarzem weterynarii. Mam zaświadczenie o zastosowaniu takiego sposobu leczenia. Mam wrażenie, że pani Monika nie chciała oddać psa, bo nie chciała stracić comiesięcznego dochodu. Ale skoro tak kocha zwierzęta, to powinno jej zależeć, aby w końcu suczka znalazła właścicieli i swój dom. W końcu pojechałyśmy do pani Moniki z koleżanką i jej synem. Ojciec pani Moniki akurat był na podwórku. Wpuścił nas do domu, a suczka podbiegła do mnie. Złapałam ją więc i pojechaliśmy. To wszystko. Chciałyśmy po prostu odzyskać psa, a teraz przez to takie problemy. Moja znajoma została przesłuchana. Przecież nie zrobiłyśmy nic złego.
Sprawę wyjaśniają policjanci.
– Dostaliśmy zgłoszenie z Leonowa, że dwie kobiety i mężczyzna skradli psa i naruszyli mir domowy – mówi Marcin Kiczyński z Komendy Miejskiej Policji w Chełmie. – Trwają czynności wyjaśniające. (mo)

News will be here