By zagłosować, wrócił za kraty

Chęć oddania głosu w wyborach prezydenckich i spełnienia obywatelskiego obowiązku była tak silna, że postanowił wrócić do … więzienia.

Wybory prezydenckie 2025 za nami. Samo głosowanie przebiegało w wyjątkowo spokojnej atmosferze, ale nie brakowało jednak zdarzeń niecodziennych. Do takich na pewno należy zaliczyć przypadek we Włodawie, a dokładnie Zakładu Karnego we Włodawie, gdzie był otworzony zamknięty okręg wyborczy. W ZK wyborcy nie przychodzą do urny, o której godzinie sobie życzą, lecz z uwagi na więzienny rygor są doprowadzani przez strażników. Tym sposobem zazwyczaj przed godziną 19 głosowanie jest zakończone. A przypomnijmy, że lokale wyborcze w całej Polsce zamykane są dopiero o godz. 21, więc komisja miała obowiązek oczekiwać na wyborców. I doczekała się – kwadrans przed godz. 21 z bramy wejściowej więzienia zadzwonił dyżurny, informując, że właśnie przyszedł jeszcze jeden wyborca, który się uparł, by wpuścić go „za kraty”, bo chce i musi głosować. Dyżurny poinformował, że wyborca jest „pod wpływem” – alkomat stwierdził u niego 0,9 promila alkoholu – ale to nie odbiera wyborcy prawa do głosowania.

Komisja sprawdziła, czy ów delikwent widnieje na liście wyborców uprawnionych. Gdy okazało się, że tak, to ów mężczyzna w asyście dwóch funkcjonariuszy i po okazaniu dowodu osobistego oddał swój  głos.

Jak się okazało, był to skazany na przepustce. Wyszedł na wolność w piątek przed wyborami. Widniał na liście wyborców w zakładzie karnym, więc tylko tam mógł oddać swój głos. Gdy owego 40-letniego wyborcę zapytano o powód tak wielkiej determinacji, by zagłosować, odpowiedział: „Taki jest mój obywatelski obowiązek”.

Oczywiście ów wyborca po głosowaniu w asyście funkcjonariuszy opuścił zakład karny, by jeszcze pocieszyć się przepustką. (pk)