Byłem, jestem, będę z… Avią

Jeden z pokoi w mieszkaniu pana Krzysztofa stał się klubową „świątynią”, wypełnioną kolekcją szalików i pamiątek

Krzysztof Sikora od lat zbiera koszulki, szaliki i inne gadżety związane z Avią Świdnik, stara się być na każdym meczu piłki nożnej; trzyma też kciuki za sukcesy siatkarzy i wszystkich innych sportowców, reprezentujących żółto-niebieskie barwy. Nawet, kiedy wymienia z kimś wiadomości i kończy je słowem „pozdrAVIAm” – zapisuje je właśnie w taki sposób.

Kolekcjonowanie pamiątek i gadżetów świdnickiego klubu, jak wspomina pan Krzysztof, zaczęło się od drobiazgów, a z biegiem czasu rozkręciło się to do całkiem pokaźnej kolekcji. Pierwsze były bilety z meczów piłki nożnej, głównie wyjazdowych i boksu, który sam przez parę lat trenował, później doszły koszulki, szaliki, proporczyki i inne klubowe gadżety.

Pan Krzysztof przyznaje, że nigdy nie liczył, ile czego ma. Kolekcja klubowych szalików i proporczyków wisi wyeksponowana na ścianie w pokoju syna, który dzieli z ojcem miłość do świdnickiego klubu.

– Można powiedzieć, że zaszczepiłem mu tę pasję. Pierwszy raz zabrałem go na mecz, gdy miał 3 lata i weszło mu to w krew, więc te pamiątki w żaden sposób mu nie przeszkadzają. Wręcz przeciwnie. Za to żona śmieje się, że ten pokój to nasza kaplica. Klubowe koszulki trzymam w szafie, na wieszakach, bo nie mam powierzchni, aby je wyeksponować – mówi Krzysztof Sikora.

Szczególne miejsce w kolekcji świdniczanina zajmuje sygnet z herbem Avii Świdnik.

– Wszystkie pamiątki są dla mnie ważne, ale to jest taki szczególny gadżet. Zrobiłem go w zasadzie sam, więc nikt inny nie ma takiego samego – przyznaje.

Zapytany, czy kiedykolwiek kibicując Avii spotkał się z agresywnymi zachowaniami kibiców drużyny przeciwnej, świdniczanin nie ukrywa, że bywały takie sytuacje, choć to raczej już przeszłość.

– W tej chwili już tego nie ma, ale w latach 80. czy 90. trzeba było liczyć się z taką konfrontacją. Mówiąc wprost – można było dostać, choć nigdy nie pchałem się na pierwszą linię, bywało, że dostałem rykoszetem – wspomina.

Pan Krzysztof stara się być na każdym meczu piłkarskiej Avii. Zazwyczaj staje w pierwszym rzędzie i z całych sił dopinguje.

– Dla mnie każdy mecz to jakby święto. No chyba, że są takie okoliczności, że nie mogę pójść, ale raczej to się nie zdarza. Jestem praktycznie na każdym meczu piłki nożnej, także tych wyjazdowych, na meczach siatkówki już rzadziej, bo te odbywają się często „na tygodniu” i czasem koliduje to z pracą. Ale jak mogę zaglądam też na siatkówkę i dopinguję całym sobą. Tak naprawdę dyscyplina nie ma dla mnie znaczenia. Nawet gdyby Avia grała w pchełki pod wodą czy bierki przez telefon, Avia to jest Avia i zawsze będę jej kibicował i będę z niej dumny. Życzę naszemu klubowi jak najwyższych lokat w ligach, samych sukcesów i zdobywania zamierzonych celów – kończy K. Sikora.

(w)

News will be here