Dramat emerytowanego leśnika

Przepracował prawie 40 lat w Lasach Państwowych, był odznaczany, nagradzany. Dziś były pracodawca chce mu odebrać dzierżawione przez dziesięciolecia budynki gospodarcze. – Co ja zrobię ze zwierzętami, które tam trzymam? Chciałem odkupić te nieruchomości, ale nikt nie chce mi ich sprzedać. Nie rozumiem tego. Myślałem, że na stare lata odpocznę, wyciszę się, a muszę walczyć z dawnymi kolegami – żali się Marian Żerebiec z Łopiennika Nadrzecznego.

75-letni dziś Marian Żerebiec od 2002 r. jest na emeryturze. Wcześniej przez prawie 40 lat pracował w Nadleśnictwie Krasnystaw. – Byłem wychowany, aby sumiennie pracować i pracowałem 37 lat w nadleśnictwie, przy bardzo niskich zarobkach, które starczały tylko na skromne życie. Zawsze starałem się być uczciwy i sumienny. Za częściami do pilarek tłukłem się pociągiem do Leszna i Poznania. Dźwigałem ogromne ciężary, by leśniczowie wykonywali plany – rozpoczyna swoją opowieść mieszkaniec Łopiennika Nadrzecznego. W 2005 r. Marian wykupił od Nadleśnictwa mieszkanie, które dzierżawił od 1965 r. Przez lata korzystał też ze stojących obok obory, stodoły i kurnika. – Byłem zapewniany przez kolejnych nadleśniczych, że wkrótce do tego domu będę mógł dokupić część działki i wspomniane budynki. Czas mijał, ale nic w tym temacie się nie działo. Od 2002 r. płaciłem więc Nadleśnictwu za ich wynajem – mówi Żerebiec. Pan Marian z żoną Marianną trzymają w stodole siano, zboże, mają kury, gęsi, gołębie, króliki. W stodole i oborze przechowują też rowery, sprzęt ogrodniczy, pan Marian zorganizował tu sobie kącik, w którym majsterkuje. – I nagle 10 sierpnia tego roku przyjechali do mnie pracownicy Nadleśnictwa Krasnystaw, aby poinformować mnie, że ta stodoła i obora muszą być szybko rozebrane! Tłumaczyli, że to jest własność skarbu państwa i muszę się stosować do ich wymagań. Nikogo nie obchodzi to, że przecież my z żoną utrzymujemy te budynki od ponad 50 lat, dbamy o nie jak o własne. Jak wspomniałem wiele razy, chcieliśmy je kupić – mówi mieszkaniec Łopiennika Nadrzecznego.
Żerebiec uważa, że to, co go teraz spotyka, to wina obecnego nadleśniczego Nadleśnictwa Krasnystaw Waldemara Czajki. – Objął to stanowisko w marcu 2016 r. Przed nim było czterech nadleśniczych i żaden z nich nie myślał o zburzeniu tych budynków. Nie wiem, dlaczego pan Czajka to robi. Przez 37 lat pracy nigdy nie miałem żadnych konfliktów w pracy i pomagałem każdemu, kto mnie o pomoc poprosił. Pracowałem jako mechanik pilarek i innego sprzętu leśnego. Za swoją pracę otrzymywałem pochwały i nagrody. Nie wiem, dlaczego w XXI wieku tak się traktuje ludzi takich jak ja – żali się. Mieszkaniec Łopiennika przyznaje, że dostał pismo, z którego wynika, że budynki gospodarcze trzeba rozebrać, bo ich stan jest tak zły, że mogą się zawalić. Nie zgadza się jednak z tą ekspertyzą. – Sam pan widzi jak jest naprawdę. Te budynki mimo upływu lat wciąż mają się dobrze, wcale nie widać, by były w złym stanie – przekonuje nasz rozmówca.
Z nadleśniczym Czajką nie udało się nam skontaktować. (kg)

News will be here