Drżeliśmy na każdym kroku, ale szkoda było ludzi…

Helena Woś została uhonorowana Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie za bohaterską postawę i niezwykłą odwagę, wykazaną w ratowaniu życia Żydom podczas II wojny światowej oraz za wybitne zasługi w obronie godności, człowieczeństwa i praw ludzkich, w imieniu prezydenta Andrzeja Dudy wręczył jej 5 grudnia wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, dr Mateusz Szpytma.


Pani Helena ( z domu Stryk) urodziła się 20 września 1919 r. Wraz z nieżyjącym już mężem Pawłem, jako młode małżeństwo, prowadzące gospodarstwo rolne w Bystrzycy, udzielali pomocy trzem Żydom. Jeden z nich, Lejzor Zandberg, chodził do szkoły razem z Heleną. Pozostała dwójka nie jest znana z nazwiska, lecz Helena Woś podejrzewa, iż pochodzili z Bychawy. Wosiowie udzielali pomocy Żydom, znajdując im kryjówki, dostarczając żywnoć i odzież. Ukrywani Żydzi przeżyli II wojnę światową. Zandberg wyjechał do Gdańska i zmienił nazwisko na Leon Adamski. Za swoją odwagę małżeństwo Wosiów zostało w 1992 roku uhonorowane tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. – „Niejednokrotnie byłem zapraszany do domów w czasie dni świątecznych lub silnych mrozów. Ukrywałem się na strychach, w stodołach, stogach siana lub słomy. Opiekunowie dostarczali pożywienie, prali mi bieliznę, a jeśli moja się podarła, oddawali mi swoją. Dostawałem również tytoń. Najważniejsze, że ludzie ci czynili to z pobudek czysto humanitarnych, a nie z zysku” – pisał po wojnie Zandberg.
Jego wspomnienia znajdują się na stronie internetowej Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin” w dziale Historie Pomocy. – Drżeliśmy na każdym kroku, ale szkoda było ludzi. Przychodzili do nas nocami. Wiedzieliśmy wcześniej, że przyjdą. Jeden z nich był moim kolegą ze szkoły. Od dziecka znałam Lejzora Zandberga i jego rodzinę. To byli bardzo porządni ludzie. W Bychawie nie żyliśmy w konflikcie z Żydami. Mój mąż, jeszcze jako kawaler, był zapraszany na żydowskie wesela. Ukrywaliśmy ich gdzieś na wsi. Mąż – ze względu na moje bezpieczeństwo – nawet nie mówił gdzie. Oni wszyscy przeżyli wojnę i z Zandbergiem, dopóki żył, utrzymywaliśmy kontakt – powiedziała odznaczona.
Po odczytaniu przez dyrektora lubelskiego IPN, Marcina Krzysztofika, aktu odznaczenia i wręczenia orderu Helenie Woś, bohaterka nie kryła wzruszenia. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski pani Helena odebrała w swoim mieszkaniu. – Proszę być dumnym z tego, jakich państwo mają bliskich – zwrócił się dr Mateusz Szpytma, wiceprezes IPN do towarzyszącej odznaczanej wnuczki Wiesławy – To jest jedno z najwyższych odznaczeń, jakie przyznaje Rzeczpospolita. Jest pani w wąskim gronie bohaterów. To było nie tylko przyzwoite zachowanie, ale i bohaterskie – podkreślił. (EM.K.)

News will be here