Fatalnie do przerwy

LUTNIA PISZCZAC – WŁODAWIANKA 5:1 (4:1)


1:0 – Korol (15), 1:1 – Szady (17), 2:1 – Krzewski (21), 3:1 – Łukasiewicz (26), 4:1 – Korol (45+1), 5:1 – Wiraszka (86).

WŁODAWIANKA: Paszkiewicz – Błaszczuk, Borcon, Naumiuk, Bartnik (80 Polak), Czarnota, Nielipiuk (46 Sowisz), Lipski (46 Musz), Panecki (46 Gołąb, 70 Marczuk), Waszczyński, Szady.

Przed meczem chyba nikt nie spodziewał się, że Włodawianka może przegrać z najsłabszą drużyną ligi aż tak wysoko. Tymczasem podopieczni Mirosława Kosowskiego doznali srogiej porażki, a o tym, że do Włodawy wrócili na tarczy zadecydowały błędy i dobra skuteczność zawodników Lutni.

W pierwszej połowie gra była wyrównana, mimo że do szatni zespoły schodziły przy trzybramkowym prowadzeniu gospodarzy. Lutnia pierwsza zdobyła gola. Poza polem karnym interweniował Maciej Paszkiewicz i zagrał piłkę ręką, za co dostał żółtą kartkę. Po wolnym goście stracili gola, jednak właściwie zareagowali na boiskowe wydarzenia i po dwóch minutach doprowadzili do remisu. Na listę strzelców wpisał się Rafał Szady. Ten sam zawodnik bardzo szybko mógł dać swojej drużynie prowadzenie. – Szady miał stuprocentową sytuację na 2:1, którą zmarnował. Gdyby strzelił do siatki, ten mecz na pewno wyglądałby inaczej. Niestety, niewykorzystane sytuacje na ogół się mszczą i tak też było w tym przypadku. Dosłownie chwilę potem straciliśmy gola i musieliśmy odrabiać straty – opowiada trener Kosowski.

W pierwszej połowie obie drużyny stworzyły sobie po pięć bardzo dobrych sytuacji do zdobycia gola. – Co z tego, skoro udało się nam wykorzystać tylko jedną. Lutnia natomiast była do bólu skuteczna. Z pięciu okazji, aż cztery zamieniła na gole – zaznacza trener Włodawianki.

Po zmianie stron goście ruszyli odrabiać straty, jednak długimi fragmentami bili głową w mur. – W przerwie dokonałem trzech zmian w składzie i zarysowała się nasza przewaga. Trudno jednak gra się przegrywając różnicą aż trzech goli. Staraliśmy się gonić wynik, lecz zadanie było ciężkie do wykonania. W dodatku w 70 min. kontuzji doznał Jakub Gołąb i musiał opuścić boisko, a 10 minut przed końcem spotkania drugą żółtą kartkę, w konsekwencji czerwoną zobaczył nasz bramkarz Maciej Paszkiewicz – relacjonuje Mirosław Kosowski.

Miejsce między słupkami zajął rezerwowy golkiper Daniel Polak, który strzegł włodawskiej bramki w poprzednich meczach. Przed meczem zgłosił jednak uraz i trener Kosowski zdecydował, że od pierwszej minuty zagra całkiem zdrowy Paszkiewicz. W samej końcówce Lutnia wypracowała sobie dwie okazje, z których jedną zamieniła na gola.

– Wynik wysoki, za wysoki, bo z przebiegu gry na czterobramkową porażkę na pewno nie zasłużyliśmy. Lutnia była dziś bardzo skuteczna i dzięki temu zapisała trzy punkty – dodaje trener Kosowski. W kolejnym meczu włodawska drużyna zmierzy się na wyjeździe z Huraganem Międzyrzec Podlaski. (d)

News will be here