Gdyby wykorzystali jedenastkę…

HURAGAN MIĘDZYRZEC PODLASKI – WŁODAWIANKA WŁODAWA 3:2 (1:0)


1:0 – Chmielewski (44), 2:0 – Konaszewski (53), 3:0 – Chmielewski (63), 3:1 – Waszczyński (66), 3:2 – Błaszczuk (90+4).

WŁODAWIANKA: Paszkiewicz – Czarnota (75 Marczuk), Borcon, Błaszczuk, Kwiatkowski (87 Misiura), Chrześcijanek, Naumiuk, Nielipiuk, Sowisz (60 Lipski), Waszczyński, Kołaczkowski (55 Szady).

Skazana na pożarcie Włodawianka postawiła się Huraganowi. Mimo porażki podopieczni Mirosława Kosowskiego rozegrali dobre spotkanie i gdyby mieli lepiej ustawione celowniki, a przede wszystkim wykorzystali rzut karny przy stanie 0:0, do Włodawy mogliby wrócić z punktami.

Pierwsza połowa w wykonaniu włodawskiej drużyny była niezła, zawodnicy Mirosława Kosowskiego stworzyli sobie kilka bardzo dobrych sytuacji do zdobycia gola, których jednak nie potrafili zamienić na bramkę. W 40 min. mieli wymarzoną okazję, bo rzut karny. – W szesnastce gospodarzy był faulowany Piotr Waszczyński i sędzia słusznie podyktował jedenastkę. Niestety, strzał Patryka Błaszczuka obronił bramkarz Huraganu – opowiada M. Kosowski.

Niewykorzystane sytuacje na ogół się mszczą i jeszcze przed zejściem na przerwę do szatni Huragan zdobył prowadzenie. – Popełniliśmy błąd w obronie i Mariusz Chmielewski znalazł się w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem. Napastnik Huraganu uderzył nie do obrony. Drugą połowę rozpoczęliśmy od ataków na bramkę przeciwnika, chcieliśmy odrobić straty, wyszliśmy wyżej na rywala, ale gospodarze w swoich szeregach mają kilku doświadczonych zawodników i po rzucie rożnym nie upilnowaliśmy jednego z graczy Huraganu, który strzałem z trzech metrów podwyższył wynik. Mimo straty dwóch goli, nie załamaliśmy się, walczyliśmy o kontaktowe trafienie i niestety, poszedł kontratak, Chmielewski uprzedził obrońcę, znalazł się w sytuacji sam na sam z Maciejem Paszkiewiczem, i nie dał mu żadnych szans – opowiada Kosowski.

Włodawianka walczyła jednak do końca i dosłownie trzy minuty po stracie trzeciego gola do siatki gospodarzy piłkę posłał Waszczyński, który wykorzystał okazję sam na sam z bramkarzem. Kolejną szansę na gola miał Rafał Szady. – Z tej akcji powinna paść bramka, byłoby 2:3 i myślę, że poszlibyśmy za ciosem – uważa trener Kosowski. – Szady miał trzech naszych zawodników i każdemu mógł podać piłkę, ale zwlekał z decyzją i ją stracił. Mimo to do końca walczyliśmy i w doliczonym czasie Błaszczuk odkupił swoje winy, i zdobył kontaktową bramkę. Żeby doprowadzić do remisu, zabrakło niestety czasu. Na pocieszenie pozostaje fakt, że zagraliśmy o wiele lepiej, niż w ostatnich meczach i to dobry prognostyk na przyszłość. A poza tym po raz pierwszy w tym sezonie zdobyliśmy dwa gole na wyjeździe – dodaje M. Kosowski.

W następnej kolejce Włodawianka zmierzy się z Motorem II Lublin. Według terminarza powinna zagrać u siebie, ale ze względu na wprowadzony stan wyjątkowy mecz najprawdopodobniej odbędzie się na boisku rywala. – Dla mnie niezrozumiałe jest, dlaczego nie możemy zagrać u siebie. Na nasze mecze przychodzi 200 osób, wszyscy z Włodawy i okolic. Rozumiem, gdybyśmy organizowali imprezę masową. Wszystko gramy na wyjazdach, co nie jest dla nas korzystne – mówi M. Kosowski. (d)

News will be here