„Głos Świdnika” pod lupą radnego

O zasadność ponoszenia kosztów związanych z dalszym wydawaniem „Głosu Świdnika” pyta władze miasta radny Robert Syryjczyk. Z przedstawionej mu przez MOK, wydawcę gazety, wyliczeń wynika, że do wydawania „Głosu” w 2018 roku świdniccy podatnicy dołożyli grubo ponad 145 tys. zł, w 2019 roku ponad 211 tys., a w roku ubiegłym ponad 225 tys. zł. Radny ma również wątpliwości, czy miejska gazeta powinna zamieszczać płatne reklamy i ogłoszenia.


– Z danych finansowych Miejskiego Ośrodka Kultury w Świdniku wynika, że wpływy ze sprzedaży gazety „Głos Świdnika” w roku 2018 wyniosły ok. 26 588 zł, a w roku 2019 – 23 626 zł. Biorąc pod uwagę, że cena jednego egzemplarza to 1,50 zł, a w roku wydawanych jest 51 numerów, to średnia sprzedaż każdego numeru wynosi ok. 365 egzemplarzy, czyli ok. 24% całego, wynoszącego 1500 egzemplarzy nakładu – wylicza radny Robert Syryjczyk (KO), który skierował do burmistrza interpelację, w której pyta o zasadność ponoszenia kosztów druku i dystrybucji miejskiej gazety w nakładzie 1 500 egzemplarzy. Prosi również o podanie kosztów druku i dystrybucji gazety w latach 2018-20, ponoszone koszty osobowe, koszty zakupów towarów i usług oraz wpływów z reklam. Radny Syryjczyk pyta również, komu i w jakich ilościach gazeta przekazywana jest nieodpłatnie.

– Dodam, że niedawno miasto wydało bezpłatną gazetę „Świdnik – Wysokich Lotów” w nakładzie 15 tys. egzemplarzy. Są tam praktycznie takie same, albo bardzo podobne artykuły do tych, zamieszczanych w gazecie płatnej. Czy to ma ekonomiczne uzasadnienie? Bardzo dyskusyjna jest również sprawa zamieszczania płatnych reklam i ogłoszeń w prasie wydawanej przez samorządy. Być może ten nakład „Głosu Świdnika” jest właśnie taki, aby przyciągnąć potencjalnych reklamodawców. Wg opinii niektórych Regionalnych Izb Obrachunkowych zamieszczanie reklam i ogłoszeń zewnętrznych nie jest zadaniem użyteczności publicznej – wskazuje radny.

W odpowiedzi na wystąpienie radnego Adam Żurek, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, instytucji, która wydaje „Głos Świdnika” wyjaśnia, że nakład gazety (1550 egzemplarzy w 2018 r. i 1500 w 2019 r.) oznacza liczbę sztuk, których druk został zlecony drukarni, a nie liczbę egzemplarzy przekazanych do sprzedaży, bo 280 egzemplarzy udostępnianych jest nieodpłatnie (200 trafia do PZL, 70 do Urzędu Miasta, Starostwa Powiatowego, Miejskiego Centrum Usług Socjalnych, Miejskiego Centrum Profilaktyk i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, a 10 do biblioteki i jej filii), a 50 zostaje na potrzeby redakcji (trafiają do archiwum, reklamodawców i są wysyłane zgodnie z ustawowym obowiązkiem do innych bibliotek).

Dyrektor nadmienia również, że w 2020 roku z planowanych 51 numerów wydanych zostało 39, bo z powodu pandemii druk gazety został zawieszony na 3 miesiące (marzec-czerwiec), a realizacja planu finansowego na 2020 rok wyniosła ok. 17,2 tys. zł netto. W tym roku druk tygodnika zredukowano o ok. 100 egzemplarzy tygodniowo, a to ma związek ze zmianami na rynku wydawniczym oraz wpływem pandemii na obniżenie czytelnictwa wydawnictw papierowych, choć – jak zaznacza dyrektor – w przypadku „Głosu” tendencja spadkowa nie jest znacząca.

Koszty druku gazety na przestrzeni trzech ostatnich lat, według informacji przedstawionej przez dyrektora, to: w 2018 r. – 50,9 tys. zł, w 2019 r. – 50,8 tys. zł, w 2020 r. – 40,5 tys. zł (kwoty podane netto), a koszty osobowe działalności „Głosu” to w 2018 roku – 210,3 tys. zł, w 2019 r. – 198,8 tys. zł, a w 2020 – 238,1 tys. zł. Jak tłumaczy dyrektor Żurek, kosztów zakupu usług i towarów ponoszonych przez „GŚ” nie da się wyodrębnić, bo rozliczane są łącznie da całego MOK- u.

Adam Żurek odniósł się również do kwestii publikacji reklam w miejskim czasopiśmie. Jak tłumaczy, w papierowej wersji „Głosu Świdnika” odpłatnie zamieszczane są tylko reklamy, a komunikaty oraz ogłoszenia Urzędu Miasta publikowane są nieodpłatnie, podobnie jak ogłoszenia okolicznościowe (podziękowania, nekrologi) od czytelników. Wpływ z reklamy prasowej w ostatnich latach to 2018 r. – 66,1 tys. zł, 2019 r. – 14 tys. zł, 2020 r. – 36,3 tys. zł.

Zdaniem dyrektora przytoczone przez radnego interpretacje izb obrachunkowych o zakazie publikacji płatnych ogłoszeń w wydawnictwach samorządowych nie tyczą się przypadków, kiedy wydawcą jest np. instytucja kultury, jako przykład podając stanowisko RIO w Gdańsku z 2019 r.

Każdy „Głos” kosztuje. Coraz więcej

Jak podkreślają wydawca i władze miasta „Głos Świdnika” ma wierne grono czytelników, którzy nie wyobrażają sobie, aby w piątek, w sklepie nie mogli dostać swojej gazety. Wielu ma do niej sentyment, bo to przecież tytuł, który „wyrósł” ze świdnickich zakładów. W tym roku zresztą wydawnictwo obchodzi okrągły jubileusz 65-lecia. – Na tle innych mediów wydawanych przez samorządy „Głos Świdnika” wypada całkiem dobrze – ocenia M. Dmowski. – Potwierdziła to ostatnia analiza mediów wydawanych przez samorządy, którą opublikował „Dziennik Wschodni”. Nie ma tu polityki. Informujemy mieszańców o tym, co aktualnie dzieje się w mieście; jakie inwestycje są w planach, które się zaczynają, a które kończą. Piszemy też o trudnych sprawach jak np. podwyżki opłat za śmieci.

Ocena, o której mówi wiceburmistrz dotyczy raczej treści „Głosu Świdnika”, a nie kosztów jego wydawania, bo w całym regionie swojej cotygodniowej, płatnej gazety nie wydaje już chyba żaden samorząd, a już na pewno nie takim kosztem. Jak łatwo obliczyć na podstawie danych przedstawionych w informacji dyr. MOK, to uwzględniając tylko koszty druku i osobowe w 2018 roku świdniccy podatnicy do wydawania „Głosu” musieli dołożyć ponad 145 tys. zł (114 342 zł przychodów ze sprzedaży i reklam przy 261 200 zł kosztów druku i osobowych), w 2019 roku ponad 211 tys. (37 626 zł przychodów, przy 249 000 zł kosztów), a w roku ubiegłym ponad 225 tys. zł (53 500 zł do 278 600 zł).

Zdaniem lidera opozycyjnego Stowarzyszenia Świdnik Wspólna Sprawa, Jakuba Osiny „Głos Świdnika” wymaga zmian, nie tylko ze względu na koszty.

– Ta gazeta nigdy nie była dochodowa. Kiedy ponad 20 lat temu zaczynałem być radnym, to już wtedy miasto dokładało do jednego egzemplarza więcej, niż to kosztowało w kiosku. Ale sądzę, że warto utrzymywać „Głos Świdnika”, tym bardziej, że przeżył komunizm, ale nie w takiej, czysto propagandowej formie, bo to nie jest „Głos Świdnika”, a bardziej „Głos Ratusza” – mówi J. Osina, zaznaczając, że sam nie należy do grona czytelników „Głosu”.

Dyskusja o tym, czy samorządy oraz podległe im jednostki powinny wydawać własne gazety toczy się nie od dziś. Głos w niej w 2018 roku zabrał Rzecznik Praw Obywatelskich, opowiadając się za ustawowym zakazem wydawania prasy finansowanej bezpośrednio lub pośrednio przez samorząd terytorialny, bo jest to sprzeczne z prawem, w tym z konstytucją. RPO stwierdził, że samorząd terytorialny nie powinien wydawać prasy, ale jedynie biuletyny z obiektywnymi informacjami i komunikatami urzędowymi.

Podobne postulaty zgłasza również od dawna Helsińska Fundacja Praw Człowieka i organizacje zrzeszające komercyjne, niezależne gazety regionalne i lokalne – Izba Wydawców Prasy, czy Stowarzyszenie Gazet Lokalnych. Ostatnio za ustawowym zakazem wydawania gazet przez samorządy opowiedziała się również posłanka PiS i członkini Rady Mediów Narodowych, Joanna Lichocka. – Jestem jedną z tych osób w PiS, która opowiada się za tym, żebyśmy znaleźli jakieś rozwiązanie, które ogranicza możliwość samorządom na wydawanie własnych gazetek.

W wielu miejscach powoduje to, że prasa lokalna, prawdziwie niezależna od miejscowych włodarzy, od miejscowego układu rządzącego upada, ponieważ burmistrz czy prezydent miasta inwestuje w jakąś swoją lokalną gazetę samorządową, może wydawać na to środki publiczne samorządowe takie, jakich żaden wydawca lokalny nie ma. Również jeśli chodzi o rynek reklam wtedy może dominować, może decydować, czy te reklamy, które są reklamami samorządowymi, idą tylko do tego jednego tytułu – mówiła posłanka Lichocka na antenie radiowej „Trójki”, zaznaczając, że to jej propozycja, a nie stanowisko partii, nie jest to na razie przełożone w żaden projekt. (w)

News will be here