Gorzkie żale przedsiębiorcy

– Zostałem potraktowany jak śmieć – skarży się świdnicki przedsiębiorca Piotr Pękala. Przez osiem lat wynajmował w Miejskim Ośrodku Kultury powierzchnię pod automat kawowy. Wiosną tego roku poinformowano go o podwyżce czynszu. Choć doszło do negocjacji kwoty, ostatecznie MOK podpisał umowę z inną firmą. Zdaniem Pękali to niedopuszczalne, aby miejska instytucja tak traktowała lokalnych przedsiębiorców. Złożył więc oficjalną skargę do burmistrza i radnych. Ośrodek odpiera zarzuty tłumacząc, że współpraca była „dość problematyczna”.

Piotr Pękala jest właścicielem automatu kawowego, który przez kilka ostatnich lat stał w Miejskim Ośrodku Kultury. Wynajmował pod niego mniej więcej 1 mkw. powierzchni, płacąc ok. 130 zł czynszu.

– Współpraca układała się normalnie. Serwis był natychmiastowy w każdej sytuacji, kiedy dostałem powiadomienie o jakiejkolwiek awarii urządzenia. Covid spowodował zawieszenie naszej współpracy, a wiosną tego roku, zostałem poproszony o ponowne uruchomienie automatu, choć zaznaczę, że kiedy tylko obostrzenia zostały poluzowane sam się o to upominałem. Kazano mi wtedy czekać – opowiada P. Pękala.

Wraz z prośbą o uruchomienie automatu przedsiębiorcy przedstawiono również nową stawkę czynszu.

– Zgodnie z tą propozycją czynsz miałby wynosić 300 zł netto – mówi świdniczanin. – Nie mogłem się na to zgodzić i tłumaczyłem, że ta kwota w tej lokalizacji jest nierealna; że byłbym zmuszony podnieść ceny kawy. Obrót z automatu to ok. 600 zł, więc trudno powiedzieć, abym na tym zarabiał. Jeśli policzyć podatek, towar, a to nie są tanie rzeczy – kawa była sprzedawana po 3 zł, a ja płaciłem 1,5 zł netto za jeden kapsel, wychodziłem prawie na zero. Próbowałem nadgonić obrotem, żeby ludzie mieli przyzwoitą kawę w dobrej cenie – mówi świdniczanin i dodaje, że trudno mu było zrozumieć, dlaczego MOK żąda takiej podwyżki, choć sala kinowa może być obłożona w połowie, a czynsz za wynajem podnosi się o 150 proc.

– Tym samym obrót na kawie wg MOK też ma wzrosnąć o 150 proc.? Ten fenomen ekonomiczny autorstwa MOK powinien zostać objęty fundacją Nobla – ironizuje przedsiębiorca.

Kilka dni później Piotra Pękalę poinformowano, że umowa pomiędzy nim a MOK-iem została rozwiązana i w przeciągu 2 tygodni ma zabrać automat, ponieważ znalazł się nowy oferent, który jest gotowy zapłacić więcej. Wówczas P. Pękala poprosił o interwencję wiceburmistrza Marcina Dmowskiego.

– Po mojej rozmowie z wiceburmistrzem skontaktował się ze mną dyrektor MOK, Adam Żurek. Poprosił o pilne spotkanie. W jego trakcie umożliwiono mi negocjację czynszu. Choć jakie to negocjacje, skoro nie ma drugiej strony? Dowiedziałem się, że ta druga firma zaproponowała cenę 200 zł brutto, a ja przebiłem ją o złotówkę. Uzgodniliśmy dodatkowo z dyrektorem, że jeśli druga firma do końca miesiąca nie zainstaluje sprzętu, to współpracujemy dalej na określonych już warunkach finansowych. Zastrzegłem jednak, że ta druga strona nie zostanie powiadomiona o naszych ustaleniach – mówi świdniczanin i dodaje, że jest pewien, że tak się jednak nie stało, bo ostatecznie podpisano umowę z jego konkurencją.

Przedsiębiorcy trudno zrozumieć, dlaczego żądano od niego czynszu w kwocie 300 zł netto.

– Zostałem potraktowany jak jakiś śmieć. Przez tyle lat współpracowaliśmy i było dobrze. Czy nie ma znaczenia, że jestem lokalnym przedsiębiorcą, mieszkam w Świdniku i tu płacę podatki? Woleli firmę spoza Świdnika. Mogli po prostu zrobić przetarg, na jasnych zasadach, a nie takie niby negocjacje. Dowiedziałem się, że druga firma dała po 200 zł brutto za dwa automaty, a mi proponowano 300 netto za jeden. Dlaczego od lokalnego przedsiębiorcy żąda się więcej? – pyta rozgoryczony świdniczanin.

To niejedyna skarga dotycząca MOK-u, jaką w ostatnim czasie do władz miasta i radnych skierował P. Pękala. Złożył również zawiadomienie o możliwości popełniania przestępstwa „spowodowania niebezpieczeństwa epidemicznego” przez A. Żurka. Podobne pismo przesłał również policji, prokuraturze i sanepidowi. Zarzuca w nim, że w okresie epidemicznych obostrzeń w MOK-u odbywały się zajęcia artystyczne i hobbystyczne, a instruktorom i uczestnikom nakazano mówić, że są to próby. Zaś 31 stycznia 2021 r., kiedy w MOK-u odbywał się finał WOŚP, uczestnicy imprezy i organizatorzy, łącznie ok. 250-300 osób, nie przestrzegali zasad dystansu, nie wszyscy nosili maseczki, bądź nosili je niewłaściwie i nikt nie sprawdzał temperatury.

Nieco inaczej obie sytuacje przedstawia Miejski Ośrodek Kultury. Jak czytamy w odpowiedzi, współpraca z firmą świdniczanina była „dość problematyczna”.

– Począwszy od 2019 roku firma kilkanaście razy spóźniła się z płatnością. Dwukrotnie musieliśmy egzekwować należność poprzez pisemne wezwanie do zapłaty. Pracownik odpowiedzialny za pozyskiwanie środków znalazł firmę, która po pierwsze terminowo reguluje swoje zobowiązania, a po drugie płaci wyższe kwoty – komentuje krótko MOK.

Miejski Ośrodek Kultury w Świdniku zapewnia również, że nie ma sobie nic do zarzucenia w zakresie organizacji finału WOŚP i zajęć, a swoją działalność prowadzi zgodnie z obowiązującym prawem.

– W kwestiach związanych z obostrzeniami Covid-19, w tym również w sprawie artystycznej organizacji WOŚP czy zajęć – jesteśmy jako instytucja w ścisłym kontakcie z Powiatową Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną. W MOK-u jest powołany koordynator ds. zdrowia Covid. Zarówno w kwestii prowadzenia zajęć, jak i organizacji WOŚP żadne ze służb do tego powołanych nie stwierdziły jakichkolwiek nieprawidłowości – czytamy w odpowiedzi MOK.

(w)

News will be here