IV liga – 10. kolejka.

Sparcie zabrakło skuteczności

SPARTA REJOWIEC FABRYCZNY – BIZON JELENIEC 0:0

SPARTA: Kamiński – Figura, Paździor, Starok, Huk, Barabasz (75 Kasperek), Pokrywka, Karwowski (90 Kić), Kuśmierz, Martyn (68 Jasiński), Głowacki.

Po blamażu we Włodawie piłkarze Sparty bardzo chcieli zrehabilitować się przed własna publicznością. Okazja do tego była dobra, bo zespołu Bizona Jeleniec do ligowych potentatów nie należy. Sparta bardzo dobrze weszła w to spotkanie. W pierwszych 10 minutach gry zdecydowanie przeważała i powinna prowadzić.

– Mieliśmy kilka stałych fragmentów gry i dwie bardzo dobre okazje strzeleckie Damiana Kuśmierza – opowiada Bartosz Bodys, trener gospodarzy. – W pierwszej Damian dobrze zachował się i znalazł się sam przed bramkarzem. Niestety, nie dał nawet szansy zademonstrowania przeciwnikowi swoich umiejętności. Piłka po jego strzale poszybowała nad poprzeczką. W drugiej sytuacji lepiej zachowałby się, gdyby zagrał do niepilnowanego Andrzeja Głowackiego. Kuśmierz zdecydował się jednak na strzał.

Z pierwszej połowy w wykonaniu swoich podopiecznych trener Bodys był zadowolony. – Do 30 minuty nie daliśmy przeciwnikowi pograć. Dopiero w samej końcówce pierwszej połowy Bizon oddał dwa strzały na naszą bramkę – zaznacza szkoleniowiec Sparty.

W drugiej części meczu Sparta nie była już tak groźna, jak w pierwszej. – Zagraliśmy słabiej. Zamiast dążyć do tego, co graliśmy w pierwszej części spotkania, zaczęliśmy kombinować, nie grać tego, o czym rozmawialiśmy przed meczem i w przerwie. W naszej grze nie było płynności, brakowało koncepcji – mówi B. Bodys.

Bizon zaczął śmielej atakować i zagrażać bramce Jakuba Kamińskiego. Raz Spartę przed utratą gola uratowała poprzeczka. – Mimo to uważam, że remis jest sprawiedliwy. Na pewno cieszy fakt, że po blamażu we Włodawie zagraliśmy na zeru z tyłu. Szkoda niewykorzystanych sytuacji strzeleckich w pierwszej połowie. Nie jesteśmy drużyną, która tych okazji ma zbyt wiele. Stwarzamy trzy, cztery sytuacje w całym meczu i przynajmniej jedną musimy zamienić na bramkę. Tak też było w spotkaniu z Lutnią. Myślę, że gdybyśmy byli skuteczniejsi, zarówno w meczu z drużyną z Piszczaca, jak i Bizonem zdobylibyśmy więcej punktów i nasza sytuacja w tabeli byłaby zdecydowanie lepsza – uważa szkoleniowiec rejowieckiego zespołu.

W 11. kolejce drużynę Sparty Rejowiec Fabryczny czeka niezwykle ważny mecz. Podopieczni Bartosza Bodysa zagrają na wyjeździe z POM Iskra Piotrowice, zespołem, który najprawdopodobniej będzie walczył o miejsca 7-12. Wyniki bezpośrednich meczów między drużynami, zajmującymi te lokaty, będą miały znaczenie w drugiej części spotkania. Mecz odbędzie się w niedzielę 4 października o 15.00.(r)

Karny ustawił mecz

VICTORIA ŻMUDŹ – KŁOS GMINA CHEŁM 2:0 (1:0)

1:0 – Sobiech (34 karny), 2:0 – Szaran (87).

VICTORIA: Zapał – Przychodzień, K. Sawa, Brzozowski (46 Misiurek), Skowronek (78 Flis), Sobiech, Kuczyński (68 Szaran), Pikul, J. Sawa, Lecki (46 Bielecki), Kahsay (86 Kasprzycki).

KŁOS: Wojtiuk – Fornal, Poznański, Rutkowski, Siatka, K. Rak, Krawiec (62 Brzozowski), J. Rak, Wójcicki, Filipczuk (70 Jabłoński), Chmiel.

Przed meczem trener gości, Robert Tarnowski miał problemy kadrowe. Z powodu kontuzji nie mogli zagrać Michał Łopąg i Kamil Leśniak. Ponadto za kartki pauzowali Damian Kamola, Damian Flis i Kacper Kowalski. Cała trójka to podstawowi gracze Kłosa.

Mimo braków kadrowych goście dobrze rozpoczęli spotkanie. – W pierwszych 20 minutach meczu stworzyliśmy sobie kilka stuprocentowych sytuacji do zdobycia bramki. Naszym obowiązkiem było zdobycie choćby jednego gola. Niestety, byliśmy nieskuteczni pod bramką przeciwnika. Byliśmy stroną dominującą – mówił po ostatnim gwizdku sędziego trener Tarnowski.

Okazje strzeleckie mieli: dwie Alan Chmiel, jedną Paweł Wójcicki i jedną Jakub Rak. W 34 min. sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy. – To była druga groźniejsza akcja Victorii w tym meczu. Wcześniej przeciwnik dośrodkował piłkę w pole karne, ale jeden z zawodników oddał niecelny strzał. W sytuacji z jedenastką, nasz zawodnik Emil Poznański wykonał czysty wślizg, trafił w piłkę. Tak widziałem to zdarzenie z ławki rezerwowych, ale sędzia był innego zdania. Jeszcze w przerwie moi zawodnicy zapewniali, że interwencja Poznańskiego była czysta. Rzut karny ustawił mecz – uważa R. Tarnowski.

W drugiej połowie, jak mówi szkoleniowiec Kłosa, jego podopieczni w dalszym ciągu przeważali. – Może nie mieliśmy już tylu sytuacji strzeleckich, co w pierwszych 45-minutach, ale dalej byliśmy stroną dominującą. Nie pamiętam, by Victoria zepchnęła nas do obrony i wyraźnie przeważała. Z sytuacji bramkowych najlepszą miał Wójcicki, ale w dogodnej okazji posłał piłkę nad poprzeczką. Szkoda tego meczu, bo uważam, że z przebiegu gry mój zespół nie zasłużył na porażkę – powiedział trener Tarnowski.

Piotr Moliński, trener Victorii, przyznaje, że jego drużyna rozegrała słabsze spotkanie. – I choćby z tego powodu cieszymy się, że mimo wszystko udało się zdobyć trzy punkty. Pierwsze 30 minut w naszym wykonaniu było słabe, ale w ostatnim kwadransie rozkręciliśmy się, nasze akcje zazębiały się, czego efektem był rzut karny po faulu na Dawidzie Pikulu. Czy decyzja sędziego była słuszna? Na pewno to nie była łatwa do oceny sytuacja. Gdyby arbiter nie podyktował jedenastki, jestem przekonany, mój zespół miałby do niego spore pretensje. Przy obecnie obowiązujących przepisach gry w piłkę nożną, wykonanie wślizgu w polu karnym to spore ryzyko. Wejście zawodnika Kłosa było bardzo dynamiczne, nierozważne. W pierwszej połowie mieliśmy jeszcze jedną świetną okazję, z 3 metrów do bramki nie trafił Piotr Lecki, który w takich sytuacjach zazwyczaj nie pudłuje. W drugiej części spotkania, uważam, że kontrolowaliśmy przebieg gry. W samej końcówce wyszliśmy z udanym kontratakiem i przypieczętowaliśmy zwycięstwo. Ogólnie był to słaby mecz, nas cieszą trzy punkty, wygraliśmy ósme spotkanie w tym sezonie. Kłos miał swoje sytuacje, ale to mój zespół był skuteczniejszy – twierdzi szkoleniowiec Victorii.

W ostatnim meczu pierwszej rundy IV ligi grupy południowej Victoria na wyjeździe w niedzielę 4 października o 15.00 zmierzy się z niżej notowaną Unią Hrubieszów i ma szanse na dziewiąte zwycięstwo w sezonie. Z kolei Kłos w Rożdżałowie zagra z Granitem Bychawa. Początek spotkania w sobotę 3 października o godz. 11.00. (r)

Start nie dał się liderowi

START KRASNYSTAW – HURAGAN MIĘDZYRZEC PODLASKI 1:1 (0:0)

0:1 – Radziszewski (80), 1:1 – Chariasz (81 karny).

START: Janiak – Jaroszek, Saj, Lenard, Wojciechowski, Wójtowicz (70 Sołdecki), Dworucha, Chariasz, A. Kowalski (80 K. Kowalski), Ciechan (46 Matycz), Florek.

Nie taki diabeł straszny, jak go malują… Huragan był zdecydowanym faworytem spotkania w Krasnymstawie, ale nic wielkiego nie pokazał i drużyna trenera Marka Kwietnia wywalczyła zasłużenie jeden punkt. Goście mieli optyczną przewagę, byli częściej w posiadaniu piłki, jednak ich akcje kończyły się najczęściej przed polem karnym Startu.

– Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była naprawdę dobra. Mieliśmy więcej klarownych sytuacji strzeleckich od rywala – mówi Marek Kwiecień, trener Startu. – Uważam, że bramkarzowi Huraganu za faul na Miłoszu Ciechanie należała się czerwona kartka. Interwencja była przed polem karnym, w dodatku rywal z dużą agresją wpadł na mojego zawodnika.

W pierwszej części meczu goście nie stworzyli sobie ani jednej stuprocentowej sytuacji do zdobycia bramki. Po zmianie stron szansę na gola zmarnował Daniel Chariasz. – To była wymarzona okazja, szkoda, że Daniel tego nie strzelił – podkreśla trener Kwiecień.

W 80 min. w końcu udaną akcję przeprowadzili piłkarze z Międzyrzeca Podlaskiego. Rozklepali obronę Startu i Radziszewski strzałem z 8 metrów pokonał bramkarza Startu. Huragan z prowadzenia cieszył się przez nieco ponad minutę. Po akcji dwóch rezerwowych, sędzia podyktował rzut karny dla Startu.

– Jakub Sołdecki podał do Pawła Matycza, ten odważnie wbiegł z piłką w pole karne, minął jednego zawodnika, a drugi go sfaulował. Ewidentna jedenastka, którą na gola zamienił Chariasz – opowiada Marek Kwiecień. Kapitan gospodarzy strzelił po ziemi, tuż przy słupku i choć bramkarz Huraganu wyczuł jego intencje, nie zdołał sięgnąć piłki. – Poza zdobytym golem i jeszcze jedną sytuacją przy stanie 0:0, przeciwnik nie zagroził nam. Mimo to Huragan to dobra drużyna, mająca w swoich szeregach niezłych piłkarzy. Tym bardziej więcej jeden punkt w konfrontacji z tak mocnym rywalem bardzo nas cieszy. Przed nami dwa arcyważne spotkania wyjazdowe, z Lublinianką i rezerwami Górnika Łęczna. Tu już zaczyna się prawdziwa walka o to, by zdobyć jak najwięcej punktów przed podziałem na grupy – dodaje M. Kwiecień.

Mecz z Lublinianką odbędzie się w sobotę 3 października o 11.00 na stadionie na Wieniawie.(r)

Kolejna porażka

GRANIT BYCHAWA – UNIA BIAŁOPOLE 4:1 (1:0)

1:0 – Strug (44), 1:1 – Mazur (55), 2:1 – Szymala (72 karny), 3:1 – Misztal (76), 4:1 – Misztal (82).

UNIA: Kozłowski – Domińczuk, Ślusarz, Greguła, K. Cor (46 M. Cor), Mazur, Michał Antoniak, Mateusz Antoniak (80 Sarzyński), Zdybel (5 Leśnicki, 44 Fronc), Poterucha, Paśnik (75 Ostrowski).

Beniaminek z Białopola doznał dziewiątej porażki w sezonie. Trener Tomasz Hawryluk przed meczem miał problemy kadrowe. – Zagraliśmy nieco w eksperymentalnym składzie, Michał Kociuba jest chory, Wojciech Bureć pauzował za kartki, Dawid Lewkowicz nie wrócił jeszcze ze szkolnych praktyk, a na dodatek już w 5 min. Zdybel zgłosił kontuzję i musiał opuścić boisko – mówi szkoleniowiec Unii. – Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo słaba. Granit miał przewagę, stwarzał sytuacje strzeleckie, ale albo dobrze bronił Łukasz Kozłowski, albo piłkarze gospodarzy pudłowali. W 44 min., niestety, przeciwnik dopiął swego. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i strzale głową straciliśmy gola do szatni – opowiada T. Hawryluk.

Drugą połowę Unia rozpoczęła dobrze, bo już w 55 min. doprowadziła do remisu. – Graliśmy nieźle, nic nie wskazywało na to, że możemy wysoko przegrać. W przerwie w szatni była męska rozmowa i ta gra z naszej strony wyglądała przyzwoicie – podkreśla trener Unii.

Wszystko posypało się w 72 min. Sędzia odgwizdał przeciwko gościom rzut karny. – Sytuacja trochę dziwna, bo po kilku sekundach arbiter wrócił do zdarzenia, gdy akcja była w innym miejscu. Uznał, że Aleksander Poterucha faulował. Karny podciął nam skrzydła, tym bardziej, że kilka minut później Granit zdobył trzecią, a zaraz czwartą bramkę – dodaje T. Hawryluk.

W kolejnym meczu Unia Białopole u siebie podejmie lidera rozgrywek Tomasovię. O punkty będzie zatem niezmiernie ciężko. Początek spotkania w sobotę 3 października o 15.00.(r)

Dwie różne połowy

LUTNIA PISZCZAC – WŁODAWIANKA 3:2 (1:2)

1:0 – Magier (9), 1:1 – Magdysh (18), 1:2 – Ilczuk (25), 2:2 – Hołownia (53), 3:2 – Hołownia (86).

WŁODAWIANKA: Paszkiewicz – Magdysh, Nielipiuk, Błaszczuk, Borcon, Musz (50 Pacek), Ilczuk, Waszczyński, Welman (70 Król), Kamiński (82 Zabłocki), Kawalec.

Włodawianka straciła w Piszczacu komplet punktów, prowadząc do przerwy. W pierwszej połowie podopieczni Mirosława Kosowskiego grali lepiej, mieli przewagę i byli groźniejsi pod bramką przeciwnika. – Zaczęło się źle, bo po błędzie naszego bramkarza gospodarze objęli prowadzenie – mówi Mirosław Kosowski. – Mój zespół nie załamał się tym faktem, przejął inicjatywę i dążył do zmiany wyniku. Bardzo szybko zdołaliśmy doprowadzić do remisu. Nie odpuszczaliśmy, dalej atakowaliśmy i po kilku minutach udało się nam strzelić drugiego gola, i kontrolować przebieg meczu. Wszystko wskazywało na to, że dalsze bramki mogą być kwestią czasu, bo przeciwnik nie miał koncepcji na naszą defensywę. Lutnia grała długie piłki na napastników, nie stwarzając w zasadzie żadnego zagrożenia. Po zmianie stron mój zespół zagrał jednak bardzo słabo. Były jedynie momenty przyzwoitej gry. Daliśmy sobie strzelić dwa gole, po długich zagraniach w kierunku ofensywnych zawodników. To były dwie różne połowy w wykonaniu moich podopiecznych. Na tym poziomie takie rzeczy nie powinny się wydarzyć. Odniosłem wrażenie, jakby niektórzy moi piłkarze w drugich 45 minutach grali na stojąco i sądzili, że w takim stylu można zgarnąć trzy punkty. Tego spotkania nie powinniśmy przegrać, ale cóż taka jest piłka – dodaje szkoleniowiec Włodawianki.

Strata trzech punktów sprawiła, że Włodawianka spadła z pozycji wicelidera tabeli na piąte miejsce. W kolejnym spotkaniu włodawski zespół u siebie zmierzy się z silnym Opolaninem Opole Lubelskie, naszpikowanym zawodnikami grającymi w przeszłości w wyższych ligach, a nawet ekstraklasie. Początek w niedzielę 4 października o 15.00. (r)

IV LIGA

GRUPA I – PÓŁNOC

Wyniki 10. kolejki: SPARTA REJOWIEC FABRYCZNY – BIZON JELENIEC 0:0, LUTNIA PISZCZAC – WŁODAWIANKA 3:2, START KRASNYSTAW – HURAGAN MIĘDZYRZEC PODLASKI 1:1, Opolanin Opole Lubelski – Górnik II Łęczna 2:1, Orlęta Łuków – Lublinianka 1:4, Powiślak Końskowola – POM Iskra Piotrowice 2:1.

Tabela
1. Huragan 10 22 23-9
2. Powiślak 9 20 27-14
3. Lutnia 10 19 16-12
4. Opolanin 10 18 19-18
5. WŁODAWIANKA 10 17 23-11
6. Lublinianka 10 16 18-14
7. POM Iskra 10 12 14-16
8. Bizon 10 10 13-16
9. SPARTA 10 9 6-21
10. START 10 9 10-15
11. Górnik II 9 8 10-13
12. Orlęta 10 4 9-28

GRUPA II – POŁUDNIE

Wyniki 10. kolejki: VICTORIA ŻMUDŹ – KŁOS GMINA CHEŁM 2:0, GRANIT BYCHAWA – UNIA BIAŁOPOLE 4:1, Gryf Gmina Zamość – Unia Hrubieszów 2:0, Świdniczanka Świdnik Mały – Huczwa Tyszowce 1:2, Tomasovia Tomaszów Lubelski – Kryształ Werbkowice 2:2, Grom Różaniec – Łada Biłgoraj 5:0.

Tabela
1. Tomasovia 10 28 28-3
2. VICTORIA 10 25 17-5
3. Świdniczanka 10 19 28-14
4. Gryf 10 17 13-15
5. Granit 10 16 19-13
6. Kryształ 10 15 17-13
7. Huczwa 10 14 19-16
8. Grom 10 13 18-11
9. Unia H. 10 12 10-16
10. KŁOS 10 10 10-19
11. UNIA B. 10 3 12-29
12. Łada 10 0 2-50

News will be here