Kolejna śmierć po dopalaczach

Policja i prokuratura ujawniły sprawę dopiero w ubiegłym tygodniu po zatrzymaniu dilera, Marcela G. Jednocześnie przedstawiciele organów ścigania po raz kolejny przestrzegli młodzież przed śmiertelnym niebezpieczeństwem, jakim są dopalacze.

Chcieli się zabawić. Dwaj siedemnastolatkowie zafundowali sobie dopalacz o nazwie „Louis Vuitton”. Obaj wylądowali w szpitalu. Jeden nie przeżył. Diler, który dostarczył im nielegalne substancje (również 17-latek!), trafił do aresztu. Dopalacze to jedna z najbardziej dostępnych i najtańszych środków dla chcących się odurzyć małolatów. Przestrzegajmy przed tym nasze dzieci.


Środa, 31 października. Policja dostaje zgłoszenie od ratowników medycznych, którzy udzielają pomocy dwóm 17-latkom. Szybko wychodzi na jaw, że obaj raczyli się dopalaczami, czyli preparatami zawierającymi w swym składzie substancje psychoaktywne. Chłopcy zażyli tabletki o nazwie „Louis Vuitton”.

Kilka minut przeszukiwania internetu i bez problemu znaleźliśmy o informacje o tym dopalaczu (włącznie ze zdjęciami), jego cenę, a także niewybredny opis działania.

„Szybkie myślenie, miękkość w całym ciele. Idzie się po nich nieźle zawiesić na jednej rzeczy i rozgadać się w ch**. W ilości dwóch w górę powodują rzeźnicki szczękościsk, nieźle wygina ryj momentami…”

Kilka godzin po zażyciu tej substancji, jeden z 17-latków zmarł w szpitalu.

Diler z zarzutami

Policja i prokuratura sprawę ujawniły dopiero w ubiegłym tygodniu, gdy udało się zatrzymać i przesłuchać dilera, Marcela G. – również 17-latka.

„W sobotę, 3 listopada, świdniccy policjanci podczas meczu w Świdniku zatrzymali podejrzanego o udzielenie nastolatkom substancji psychoaktywnej. W poniedziałek został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty. Jeszcze tego samego dnia sąd na wniosek policji i prokuratury zastosował wobec niego tymczasowy areszt na okres 3 miesięcy” – czytamy w komunikacie prasowym lubelskiej policji.

To nie pierwszy raz

Zaburzenia pracy serca, niewydolność oddechowa, brak czucia w rękach, nogach, nieracjonalne zachowanie, euforia, histeria, ataki paniki, śmierć – takie mogą być skutki zażywania dopalaczy. W Świdniku takie przypadki miały już miejsce.

W listopadzie ubiegłego roku na policję zadzwonił ojciec 20-latka i zaalarmował, że jego syn po zażyciu nieznanej substancji wpadł w szał i w amoku rozbił szybę w drzwiach, kalecząc się przy tym. Był też bardzo agresywny w stosunku do domowników. Karetka pogotowia zabrała go do szpitala. Podczas pobytu w lecznicy zachowywał się bardzo dziwnie. Raz był spokojny, a za chwilę wpadał w niczym nieuzasadnioną agresję. Podczas jednego z takich ataków rzucił się z pięściami na policjanta, który chciał z nim porozmawiać. Ostatecznie młody mężczyzna trafił do szpitala na oddział toksykologii. W jego domu policjanci zabezpieczyli dwie nieznane substancje.

Inny przypadek, również z jesieni ubiegłego roku. W jednej z remiz młodzież bawiła się na imprezie urodzinowej, gdy nagle jeden z gości osunął się na podłogę i nie dawał oznak życia. Wezwano karetkę pogotowia, która zabrała nieprzytomnego 18-latka do szpitala. Znaleziono przy nim srebrny woreczek z nieznaną substancją.

Nieco nowsza historia, z tegorocznych wakacji. Policjanci dostali zgłoszenie, że w jednym z domów w Biskupicach znajdują się zwłoki pary: 17-latki i 22-latka. Badania toksykologiczne potwierdziły, że młodzi przed śmiercią przyjmowali środki odurzające. Wykryto obecność amfetaminy i innych toksycznych substancji, m.in. takich, jakich używa się do produkcji rozpuszczalników.

Policja przestrzega

By zapobiec takim sytuacjom, policjanci w całym kraju codziennie odwiedzają szkoły, w których przeprowadzają pogadanki o konsekwencjach sięgania po dopalacze. Uświadamiają, że producenci i sprzedawcy dopalaczy kierują się jedynie zyskiem, nie zwracając przy tym uwagi na ludzkie życie. Podkreślają, że w składzie tych specyfików często znajdują się substancje niewiadomego pochodzenia, które powodują szybkie, nawet nieodwracalne zmiany w organizmie człowieka.

– Bezwzględnie należy reagować, jeśli w naszym towarzystwie ktoś zamierza zażyć te substancje, dzwoniąc na numer alarmowy 112 i stanowczo odmawiać, gdy ktoś nas do tego namawia – apelują mundurowi. Wtórują im niektórzy rodzice.

Na ile skutecznie? I ile jeszcze dramatów rozegra się, zanim młodzież przestanie po nie sięgać?

(mg)

News will be here