Prawdopodobnie nie dowiemy się, co lub kto zabił dwa koty, na których rozszarpane truchła leżące na trawniku przy ul. Wojsławickiej w Chełmie natknęła się jedna z mieszkanek. Ludzie zastanawiają się czy to sprawka jakiegoś dzikiego zwierzęcia, psa, a może zwyrodnialca? W każdym razie uważajmy w tej okolicy na swoje czworonogi.
Niespełna miesiąc temu pisaliśmy, że ktoś truje bezpańskie koty w okolicach ul. Koszarowej w Chełmie. Skarżyły się mieszkanki, które z litości i sympatii do tych zwierząt dokarmiały je, opłacały ich sterylizację a potem szukały dla nich nowych domów. Kobiety żaliły się, że chociaż koty nie wyrządzają nikomu szkody, a wręcz przeciwnie, łapią myszy i szczury, to ktoś bezdusznie dosypał im truciznę do misek z jedzeniem. Zgłosiły swoje podejrzenia Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt, a ta zajmuje się sprawą.
Przed tygodniem do naszej redakcji odezwała się Czytelniczka, która zauważyła dwa martwe koty, leżące obok chodnika przy ul. Wojsławickiej.
– Szłam z przychodni i zobaczyłam te biedne martwe zwierzęta. Jeden nie miał głowy, drugi był w jeszcze gorszym stanie, jakby rozszarpany, z wnętrznościami na wierzchu – mówiła. – Na truchła zwierząt natknęły się także dzieci, które wracały z pobliskiej szkoły. Ten widok ich przeraził. Dlaczego nikt tego nie sprzątnie?
Kobieta mówi, że w Chełmie, w okolicy Wojsławickiej, grasują lisy i zastanawia się czy to one mogły zabić koty. Ale obrażenia, brak głowy i to, że dwa koty leżały blisko siebie, może też wskazywać, że zrobił to człowiek, i podrzucił tam ciała. Ale kto mógłby być takim zwyrodnialcem, żeby zabić i tak okaleczyć bezbronne zwierzęta?
Nazajutrz po otrzymaniu sygnału o martwych kotach, ktoś uprzątnął truchła z trawnika. Skąd się tam wzięły prawdopodobnie jednak się nie dowiemy. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy sprawy nikt nie zgłosił na policję, stąd nie prowadzi ona w tej sprawie żadnych czynności. (reb)