– Nie mogłem kupić biletu u kierowcy Chełmskich Linii Autobusowych, bo nie miał drobnych, aby wydać mi resztę. Wysiadłem z autobusu i poszedłem ze Srebrzyszcz do Chełma na piechotę, ale tak być nie powinno – uważa nasz czytelnik.
– Wsiadłem do autobusu numer „jedenaście” na przystanku w Srebrzyszczach koło dworku – opowiada pan Artur. – Nie miałem wyliczonych pieniędzy na bilet, a jedynie banknot dwudziestozłotowy. Kierowca powiedział, że nie ma z czego wydać mi reszty. Nie powiedział mi tego wprost, ale zrozumiałem, że mam wysiąść i tak zrobiłem. Wszystko odbyło się kulturalnie, ale to był jedyny kurs, więc do domu, czyli do Chełma wróciłem na piechotę.
Rozchorowałem się, ale trudno – jestem młody byłem w stanie przejść tych parę kilometrów. Ale w podobnej sytuacji mogą się znaleźć starsze albo niepełnosprawne osoby. Co mają wówczas zrobić? Nie mam pretensji do kierowców, bo to zarząd Chełmskich Linii Autobusowych powinien zadbać o to, aby mieli, z czego wydać resztę. Pasażerowie nie mogą być odprawiani z kwitkiem.
Marian Pędziński, zastępca dyrektora CLA, przyznaje, że jakiś czas temu w chełmskich autobusach zamieszczone były informacje, aby podróżni, którzy chcą kupić bilet u kierowcy, mieli wyliczone pieniądze.
– Zrezygnowaliśmy z tych ogłoszeń, bo niektórych one drażniły, ale są miasta, w których wciąż można je zobaczyć – mówi wicedyrektor Pędziński. – Nie byłem świadkiem sytuacji, o której mowa, ale pasażer wcale nie musiał wysiadać z autobusu. Mógł jechać. Może inni podróżni mieliby rozmienić pieniądze? Poza tym, gdyby nawet zdarzyła się kontrola, kierowca zaświadczyłby, że to on nie mógł wydać reszty. Takie sytuacje miały już miejsce. mo