Młody człowiek szedł wprost pod pociąg

– Do dziś w mediach nie pojawiła się żadna informacja o akcji funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei na dworcu w Lublinie (5 marca), która uratowała życie młodemu człowiekowi, a ich postawa na pewno zasługuje na uznanie i nagłośnienie – napisał do nas pan Henryk, który był świadkiem tego zdarzenia.


Informacja nigdzie się nie pojawiła, bo skromni sokiści się nią nie pochwalili i nie trafiła ona do mediów.

A jak wynika z relacji naszego Czytelnika funkcjonariusze SOK naprawdę wykazali się nie lada odwagą. Pan Henryk, naoczny świadek mrożącej krew w żyłach akcji, która miała miejsce 5 marca na dworcu głównym PKP w Lublinie, przedstawił ją tak:

– Wysiadłem z zatłoczonego pociągu, po drugiej stronie peronu również nadjeżdżał. Nagle przez ten tłum ludzi zaczął biec młody człowiek w mundurze SOK, a tuż za nim jego kolega. Krzyczeli: „Z drogi, Straż Ochrony Kolei!”. Tłum zastygł. Ludzie patrzyli zdumieni jak sokiści zeskakują z peronu i pędzą po torowisku w kierunku nadjeżdżającego pociągu towarowego, na spotkanie którego szedł młody człowiek. Z początku nie miałem pojęcia, co się dzieje, ale ten człowiek zbliżał się do pędzącego składu. Nagle zrozumiałem, że za chwilę stanę się świadkiem ludzkiej śmierci w okropnych okolicznościach – opisuje pan Henryk. – Serce waliło mi jak młot, chciałem żeby strażnik z SOK zdążył.

Byłem pod wrażeniem jego sprytu oraz prędkości z jaką on pokonywał ten trudny teren. Nie zważając na nic biegł wprost w miejsce kulminacyjne. W ostatniej chwili, tuż przed samym pociągiem złapał on samobójcę. Ułamki sekund decydowały o ludzkim życiu. Teraz zastanawiam się, co by było, gdyby się potknął lub przewrócił, albo gdyby tamten go wciągnął i razem skończyliby pod pociągiem – dodaje nasz Czytelnik.

Z powodu odległości oraz wieczorowej pory pan Henryk nie widział szczegółów, jednak widział, że strażnik zastosował jakiś chwyt i złapał tego samobójcę dosłownie krok przed pociągiem. – Sam nie wiem kiedy zdałem sobie sprawę, że wspólnie z innymi świadkami zdarzenia biłem mu brawo – wspomina pan Henryk. – Po jakimś czasie dobiegł drugi funkcjonariusz, który mu pomógł odprowadzić desperata. Jestem pełen podziwu jak dobrze wyszkoleni są ludzie z tej formacji i przyznam szczerze, że sam do tej pory uważałem ich za zwykłą ochronę – kończy.

Komenda SOK w Warszawie potwierdza, że takie zdarzenie miało miejsce.

Próbowaliśmy ustalić, nazwiska bohaterskich funkcjonariuszy, którym niedoszły samobójca zawdzięcza życie, ale na razie nie uzyskaliśmy tej informacji. (l)

News will be here