Mobbing w spółdzielni, czy kłamliwa propaganda?

– Jesteśmy zastraszani, ośmieszani i poniżani – piszą w liście do członków Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdniku, władz miasta, a także posła Artura Sobonia, jego autorzy, podpisani „pracownicy spółdzielni”. Przewodniczący RN SM w Świdniku, Konrad Sawicki, jest przekonany, że za „tym pełnym kłamstw” anonimem na pewno nie stoją pracownicy, a ktoś, kto się pod nich podszywa. To samo czytamy w kontrliście, jaki dotarł na naszą skrzynkę mailową, również podpisanym „pracownicy spółdzielni”: – „Sprzeciwiamy się kłamliwej propagandzie sianej przez byłych pracowników Spółdzielni […] Stoimy murem za zarządem i popieramy działania rady nadzorczej”. Miejscy radni zapowiadają jednak, że będą żądać wyjaśnień.

– „My pracownicy Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdniku, zwracamy się z prośbą o pomoc i interwencję w sprawie sposobu zarządzania zasobami ludzkimi w Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdniku przez Panią Prezes Katarzynę Denis. Od początku objęcia stanowiska Prezesa Zarządu, Pani Katarzyna Denis stosowała i nadal stosuje przemoc słowną wobec pracowników. Jesteśmy zastraszani, ośmieszani i poniżani.

Sposób komunikowania się z pracownikami, przekazywania poleceń służbowych, częste zmiany podejmowanych decyzji – donośnym głosem, najczęściej przechodzącym w krzyk – spowodowały, że spora grupa spośród nas przebywa lub przebywała na długotrwałych zwolnieniach lekarskich od lekarza psychiatry. Krzyki Pani Prezes słychać na korytarzach całej Spółdzielni oraz na zewnątrz budynku, o czym świadczy częstokroć zmieszany wyraz twarzy wśród oczekujących interesantów (spółdzielców). Niejednokrotnie decyzje podejmowane w sprawach personalnych przez Panią Prezes Katarzynę Denis spowodowały przedwczesne odejście niektórych pracowników na emeryturę lub wręcz zwolnienie się z pracy.

Niespodziewane roszady kadrowe, niezrozumiała likwidacja stanowisk pracy oraz zwolnienia pracowników – przykład Pani Patrycji Romanowskiej – Hanc, artykuł w „Nowym Tygodniu” z dnia 20 kwietnia 2021 r. (w artykule pisaliśmy m.in, że sąd I instancji nakazał Spółdzielni wypłacić prawie 14 tys. zł odszkodowania za niezgodne z prawem rozwiązanie umowy o pracę z byłą kierowniczką działu windykacji – przyp. aut.) – były powodem dezorganizacji pracy Spółdzielni oraz obciążenia jej dodatkowymi kosztami, wynikającymi z wypłaty odszkodowań zasądzonych przez sąd. Doprowadziły one także do zbytniego przeciążenia pracowników” – czytamy w liście podpisanym „pracownicy SM w Świdniku”.

W swym liście podnoszą również, że podejmowane przez prezes decyzje personalne prowadzą do wyczerpania psychicznego i fizycznego pracowników, co uniemożliwia prawidłowe wykonywanie obowiązków, a cięcia personalne w poszczególnych działach i przesunięcia kadrowe prowadzone „z oszczędności”, są dowodem nieumiejętnego zarządzania.

– „Jesteśmy osobami wykształconymi, zdyscyplinowanymi oraz rzetelnie wykonującymi swoje obowiązki służbowe. To my, pracownicy, stanowimy trzon Spółdzielni, pracujemy na jej dobre imię, z sercem obsługujemy lokatorów, a niejednokrotnie jako spółdzielcy jesteśmy pracodawcami Pani Prezes Katarzyny Denis. Dlatego zdumiewają nas tego typu działania, a wręcz szykany wobec pracowników. Nieznana jest nam przyczyna takiego wrogiego traktowania i nastawienia w stosunku do nas (…).

Biorąc powyższe pod uwagę, mając już dość tej sytuacji, zwracamy się do Pana, Przewodniczącego Rady Nadzorczej oraz wszystkich Członków Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdniku, o podjęcie stosownych działań, mających na celu skrócenie tych nagannych i nieludzkich praktyk stosowanych przez Panią Katarzynę Denis” – apelują autorzy pisma i zaznaczają, że jedynym wyjściem dla dobra ich i spółdzielców będzie odwołanie prezes. Zaznaczają również, że już wcześniej, w 2019 roku, przez związki zawodowe pisemnie informowali radę nadzorczą o tej sprawie, ale nie doczekali się odpowiedzi. Na zakończenie wyjaśnili, że nie chcą podawać swoich personaliów, ponieważ obawiają się represji ze strony prezes.

– Pismo adresowanie do rady nadzorczej spółdzielni zostało przesłane również do wiadomości władz Świdnika, burmistrza, jego zastępcy i sekretarz, starosty, miejskich radnych, lokalnych mediów, a także inspekcji pracy, świdnickiego posła, Artura Sobonia oraz związków zawodowych na szczeblu krajowym i regionalnym.

Zapytana o tę sprawę prezes Katarzyna Denis, tłumaczy, że nie była adresatką tej anonimowej korespondencji, więc nie będzie jej komentować.

Z kolei Konrad Sawicki, przewodniczący Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdniku, jest przekonany, że tego listu nie napisali pracownicy spółdzielni.

– Niezwłocznie po tym jak otrzymaliśmy ten pełen kłamstw anonim, podjęliśmy działania w celu ustalenia kto jest jego autorem. Bardzo szybko to ustaliliśmy. Dziś już wiemy kto to napisał. Nie są to pracownicy Spółdzielni, a tylko pod pracowników się podszywają. W przygotowaniu tego ohydnego anonimu współpracowali z jedną z instytucji, której nazwę też już znamy. Podejmiemy kroki prawne w celu pociągnięcia autorów do odpowiedzialności karnej, bo treść anonimu uderza w dobro nie tylko Zarządu czy Spółdzielni, ale przede wszystkim naszych mieszkańców – mówi K. Sawicki.

Nam udało się porozmawiać z osobami, które były inicjatorami i autorami pisma. Jak nas zapewniają, cały czas są pracownikami SM, ale z oczywistych względów nie chcą ujawniać swoich nazwisk. Są również bardzo ostrożni w podawaniu swoich danych kontaktowych.

– Każdy chce pracować i nie chce mieć nieprzyjemności. Niestety wielu z nas jest już na granicy wytrzymałości. Stąd ten list. To nasze wołanie o pomoc. Liczymy na radnych i pana burmistrza; na to, że nie pozwolą tej sprawy zamieść pod dywan – mówią nam pracownicy.

Dzień po tym, kiedy skarga pracowników trafiła do skrzynek mailowych adresatów, otrzymaliśmy kolejne pismo. Również podpisane „pracownicy spółdzielni”, przedstawiający jednak zupełnie inny punkt widzenia.

– „My pracownicy Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdniku, sprzeciwiamy się kłamliwej propagandzie sianej przez byłych pracowników Spółdzielni. Nie ma żadnego konfliktu pomiędzy załogą a Panią Prezes. W Spółdzielni są związki zawodowe, które nie wnoszą żadnych zastrzeżeń, ani nie są w sporze z pracodawcą. Kłamstwa rozsyłają mąciciele, którzy nie pracują w Spółdzielni dlatego, że przychodzili na kawę, a nie do pracy, a teraz chcą psuć dobrą atmosferę pracy w Spółdzielni i robić w niej mierną politykę.

Spółdzielnia działa dobrze. W poprzednim roku wypracowała ponad 1,4 mln zł zysku. Prowadzone są inwestycje. Modernizowane są zasoby, a pracownicy są sprawiedliwie wynagradzani. Stoimy murem za Zarządem i popieramy działania Rady Nadzorczej. Żadnych zmyślonych represji się nie boimy. A nie podpisujemy się, bo chcemy świętego spokoju. Dajcie nam normalnie pracować, a politykę róbcie sobie na salonach” – czytamy w piśmie.

Opozycyjni radni zapewniają, że zainteresują się sprawą.

– Na pewno będziemy o to pytać i o tym rozmawiać – zapowiada radny Waldemar Białowąs (KO). – Te sygnały są bardzo niepokojące. Zastanawiam się, czy to pismo nie powinno być przedmiotem dyskusji Komisji Skarg i Wniosków.

Sprawę na najbliższej sesji zamierzają poruszyć również radni Świdnik Wspólna Sprawa.

– Sygnały o tym, że w spółdzielni źle się dzieje spływały do nas już od jakiegoś czasu. Chcielibyśmy, aby ten temat został poruszony na najbliższej radzie miasta. Pani prezes to przecież też radna klubu burmistrza, mamy prawo zapytać, co się dzieje i oczekujemy odpowiedzi – mówi radny Mariusz Wilk (Świdnik Wspólna Sprawa).

Przyjrzeć się anonimowi zamierzają również władze miasta.

– Spółdzielnia w żaden sposób nie podlega miastu, ale burmistrz jako osoba zaufania publicznego będzie podejmował rozmowy z zarządem i wyjaśniał tę sytuację. Nie będziemy komentować tych zarzutów, dopóki nie poznamy argumentów drugiej strony – mówi Marcin Dmowski, zastępca burmistrza Świdnika.

Do tematu wrócimy. (w)

News will be here