Zakończyły się konsultacje w sprawie zmiany granic administracyjnych pomiędzy gminą Chełm i miastem. W gminie udział wzięło w nich 32 proc. mieszkańców, z czego prawie wszyscy opowiedzieli się „przeciw” włączeniu do Chełma. Mieszkańcy Chełma już wcześniej dali wyraz temu, że temat ich nie interesuje.
Janów, Okszów, Pokrówka, Żółtańce, Zawadówka, Horodyszcze, Rudka i Parypse. Głównie o te miejscowości toczy się kolejny bój między gminą Chełm a miastem, które pod koniec ubiegłego roku zainicjowało procedurę ponownej zmiany granic administracyjnych. O włączenie do Chełma ponad 4 tysięcy gminnych hektarów, zamieszkanych przez ponad 7500 osób, wnioskowali radni z klubów Chełmianie i PiS, podkreślając, że obszary te są silnie zurbanizowane i mają charakter miejski.
Mieszkańcy gminy mają jednak inne zdanie na ten temat. W trwających do niedzieli (16 marca) konsultacjach społecznych wzięło udział 4876 osób (przy ogólnej licznie 14988 mieszkańców gminy), z czego przeciw zmianom granic opowiedziały się 4822 osoby (99,14 proc.). „Za” było zaledwie 39 osób (0,8 proc.), 3 ankietowani nie mają zdania i powstrzymali się od głosu (0,06 proc.), a 12 ankiet było nieważnych.
„Tak jak przed czterema laty, nakreślono bez ładu i składu linie na mapach i uruchomiono procedurę. Brak jakichkolwiek prób dialogu i konstruktywnych rozmów nikogo już chyba nie dziwi. Nie może być naszej zgody na takie przedmiotowe traktowanie. Tak samo jak nie ma zgody na wyciąganie ręki po cudze” – pisał wcześniej na Facebooku wójt gminy Chełm Wiesław Kociuba, apelując o frekwencję w konsultacjach.
Przed mieszkańcami gminy głos w sprawie zabrali też chełmianie. Wyniki przeprowadzonych w lutym na terenie miasta konsultacji mówią wprost – mieszkańców raczej nie interesuje powiększenie miasta o gminne ziemie. Z kilkudziesięciu tysięcy osób ankiety wypełniło „zaledwie” około 900 – w zdecydowanej większości zrobili to ci, którym pomysł radnych się podoba. (p)