Od ponad dwóch lat miasto wynajmuje lokal przy Alejach Racławickich 22 po dawnej „Karczmie Słupskiej”. Przewidziało go na filię Miejskiej Biblioteki Publicznej nr 6. Problem w tym, że do tej pory ratusz nie wyznaczył środków na adaptację tego lokalu na siedzibę bibliotekę.
Siedzibę dawnej „Karczmy Słupskiej” wynajęto bez przetargu MBP im. H. Łopacińskiego. Chodziło o zastąpienie ciasnawej siedziby filii nr 6, mieszczącej się w pokojach mieszkalnych na trzecim piętrze budynku przy ul. Sowińskiego 4.
O wyjaśnienie zwłoki w przeprowadzce biblioteki prosi prezydenta dwójka radnych. – Mija z okładem dwa lata i uchwała nie może doczekać się realizacji. Jest to o tyle kuriozalne, że realizacja tej inwestycji naprawdę nie wymaga gigantycznych nakładów – irytuje się radny Stanisław Brzozowski (PiS) i dodaje: – To mniej niż 1 procent wydatków miasta na kulturę, równoznaczny z kwotą organizacji miejskiego sylwestra (500 tys. zł). Bez nich dyrektor MBP nie może rozpocząć inwestycji.
– Niestety, pomimo zapowiedzi nie wydarzyło się nic, co mogłoby wskazywać, ze inwestycja będzie realizowana. Lokal stoi pusty, nie przynosząc miastu wymiernych korzyści, ani finansowych, ani społecznych – pisze radny Marcin Nowak (Wspólny Lublin).
Ale środków w budżecie miasta na remont lokalu nie ma. – Przeniesienie działalności filii nr 6 i 27 będzie możliwe dopiero po dokonaniu adaptacji lokalu na potrzeby biblioteki. Ze względu na inne priorytetowe inwestycje realizowane przez miasto, przede wszystkim z dofinansowaniem unijnym, na tę chwilę nie dysponujemy środkami, które mogłyby pokryć koszty adaptacji obiektu – informuje Beata Krzyżanowska, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.
– Zastanawiam się, co się bardziej opłaca: czy finansowanie w wątpliwej wartości performensów i ich „instalacji”, czy w dobrą książkę? Sądzę, że powinny być zachowane właściwe proporcje. „Igrzyska” pewnie też są potrzebne, ale miejmy na uwadze, że pozostało po nich tylko wspomnienie, a ze starożytnej literatury korzystamy i będziemy korzystać, aż do skończenia świata – mówi radny Brzozowski.
Sprawa jest doskonale znana w dzielnicy. – Wielokrotnie zwracaliśmy się o to, by przyspieszyć te działania. Obecny stan to marnotrawstwo pieniędzy – potwierdza Tomasz Makarczuk, przewodniczący zarządu dzielnicy Wieniawa.
Miasto zostawia cień nadziei. – Czekamy na rozstrzygnięcie postępowań przetargowych. Być może, jeśli sytuacja finansowa na to pozwoli, będziemy mogli w trakcie roku budżetowego przeznaczyć na ten cel wskazane środki – kończy Beata Krzyżanowska.BACH