Niesamowita końcówka Włodawianki

VICTORIA ŻMUDŹ – WŁODAWIANKA 2:2 (0:0)


1:0 – Ezana Kashay (61), 2:0 – Ezana Kashay (85), 2:1 – Kawalec (86), 2:2 – Ilczuk (88).

VICTORIA: Perdun – Bartnik (63 Misiurek), Salewski, Kazowski, Przychodzień, Kamil Sawa (64 Kuczyński), Ścibior, J. Sawa (75 Lecki), Warecki, Bielecki (56 Łubkowski), Ezana.

WŁODAWIANKA: Paszkiewicz – Magdysh, Gontarz (83 Misiura), Błaszczuk, Naumiuk, Borson, Waszczyński, Ilczuk, Pacek (46 Musz, 75 Skrzypek), Kawalec (89 Panecki), Woch (46 Drzazga).

Faworytem niedzielnego meczu między Victorią, a Włodawianką byli gospodarze. W końcu to zespół ze Żmudzi zajmuje wyższe miejsce w tabeli IV ligi, a przed pierwszym gwizdkiem miał 10 punktów przewagi nad ekipą z Włodawy.

– I to my byliśmy zdecydowanie lepsi w pierwszej połowie meczu – uważa Piotr Moliński, trener Victorii. – Goście w tym okresie gry praktycznie nie zagrażali naszej bramce, raz przeprowadzili ciekawy kontratak, ale udało się nam go zatrzymać. My graliśmy za to nieskutecznie. Do przerwy powinniśmy prowadzić 3:0, Jakub Sawa nie trafił np. do pustej bramki, dobre sytuacje mieli Bielecki i Ścibior – wylicza Moliński.

Po zmianie stron to Victoria wciąż była aktywniejsza i bardziej skupiona na zdobyciu gola. Udało się to w końcu w 61 min. – Ścibior przedarł się lewą stroną boiska, wrzucił piłkę w pole karne Włodawianki, a Ezana Kashay dopełnił formalności – relacjonuje trener zespołu ze Żmudzi.

Gdy w 85 min. Kashay po raz drugi wpisał się na listę strzelców, oddając piękny strzał zza pola karnego, wydawało się, że nic nie odbierze Victorii trzech punktów. – Nie wiem, co się stało, ale nagle jakby uszło z nas powietrze i to goście przejęli inicjatywę – mówi Moliński. Niespełna minutę po golu na 2:0 dla gospodarzy do długiej piłki bitej ze środka boiska dopadł Jakub Kawalec, który silnym strzałem w długi róg pokonał Perduna.

– To trafienie na pewno dodało nam skrzydeł – zauważa Mirosław Kosowski, trener Włodawianki. Gospodarze przeciwnie jakby nagle zaczęli się bać. Minęło niespełna kolejne 120 sekund i już było 2:2. W zamieszaniu pod bramką Victorii najwięcej zimnej krwi zachował Przemysław Ilczuk, który strzałem pod poprzeczkę wyrównał stan meczu. Mało tego, Włodawianka, która jeszcze trzy minuty wcześniej przegrywała 0:2, mogła nawet w Żmudzi wygrać! W 90 min. po prostopadłym podaniu od Kawalca w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy znalazł się Dariusz Drzazga. Minął Perduna, strzelił do pustej bramki, ale za lekko i futbolówkę w ostatniej chwili z linii bramkowej wybił Misiurek.

– Mimo, że nie udało się nam wbić tego gola na 3:2, z remisu jesteśmy zadowoleni. Wywieźliśmy punkt z trudnego terenu, w końcu Victoria po rundzie zasadniczej była wiceliderem drugiej grupy. Nie należy też zapominać, że to zespół ze Żmudzi był lepszy w pierwszej połowie, kilka razy skórę uratował nam wówczas Maciej Paszkiewicz. Na szczęście po zmianie stron zagraliśmy już lepiej – podsumowuje Kosowski. Włodawianka raz jeszcze potwierdziła, że na wyjeździe w tym sezonie jest trudna do ogrania. (kg)

News will be here