Nikogo nie podglądają i nie są starymi capami!

Pracownicy techniczni krasnostawskiego szpitala są zbulwersowani zarzutami o podglądanie pielęgniarek przebierających się do pracy. – To nie nasza wina, że szatnie stoją w tym miejscu, w którym stoją. My musimy tamtędy chodzić z uwagi na obowiązki służbowe i na pewno nikogo nie podglądamy! – zapewnia oburzony Lucjan Fedak pracujący w SP ZOZ w Krasnymstawie od czterdziestu lat.

Tydzień temu w artykule „Pielęgniarki jak striptizerki” opisaliśmy wyznanie, na jakie zdecydowała się jedna z zatrudnionych w krasnostawskim szpitalu pielęgniarek. Kobieta przekonywała, że ona i jej koleżanki zostały zmuszone przez władze lecznicy do przebierania się do pracy na korytarzu. Prowizoryczna szatnia jest zlokalizowana na pierwszym poziomie w budynku głównym SP ZOZ.

Korytarz ten prowadzi do pomieszczenia, gdzie są dowożone butle z tlenem. Nieopodal szafek, z których korzystają pielęgniarki, znajduje się z kolei pomieszczenie socjalne dla pracowników grupy transportowej szpitala. – Szafki ustawione są przy samej windzie – dowiadujemy się. – Każdy, kto chce nią jechać, stoi i czeka tak jakby w naszej szatni, i podziwia naszą bieliznę – czytamy w liście.

Pielęgniarka pisze dalej, że ona i koleżanki czują się, jak… striptizerki. Narażone są na „codzienne poranne pielgrzymki panów z działów technicznych”. – Jestem matką i mam dorosłe dzieci w wieku młodych pielęgniarek. Naprawdę serce ściska, jak te dziewczyny porozbierane próbują się chować w szafkach, bo te stare capy po nocy spędzonej na spaniu, oglądaniu telewizji i balowaniu, zaczynają właśnie wtedy swój poranny obchód i podglądają te skrępowane dziewczyny, które wybrały sobie taki ciężki zawód – opisuje kobieta.

Dyrektor SP ZOZ w Krasnymstawie, Andrzej Jarzębowski, gdy poprosiliśmy go o komentarz, był zdziwiony poruszonym problemem. Twierdził, że trwa budowa nowej szatni finansowana z budżetu Unii Europejskiej. O skargach na pracowników technicznych nie słyszał. – Również do służb takich jak Społeczny Inspektor Pracy, Związki Zawodowe, Inspekcja BHP, pielęgniarki nie sygnalizowały nadmiernych uciążliwości związanych z lokalizacją szafek na ubrania – powiedział nam A. Jarzębowski.

Po publikacji artykułu odezwali się do nas zbulwersowani zarzutami w ich stronę pracownicy techniczni krasnostawskiego szpitala.

– Ciężko pracujemy, a ktoś nas bezczelnie opluwa. To przecież nie od nas zależy, gdzie zlokalizowane są szatnie dla pielęgniarek – mówi Lucjan Fedak, pracownik działu technicznego na stanowisku hydraulika, który zajmuje się m.in. dowożeniem tlenu na szpitalne oddziały. – Musimy tamtędy chodzić, bo nie ma innej drogi do centrali głównej, z której tlen jest dostarczany na cały szpital. Nikomu nie przyszło do głowy, by przy okazji podglądać kobiety, nie chodzimy tamtędy dla przyjemności. To pomówienie mocno nas dotknęło, godzi w nasze dobre imię – podkreśla Fedak.

Pracownicy techniczni są oburzeni nazwaniem ich mianem „starych capów”. – Nie dość, że autorka listu napisała nieprawdę, to jeszcze nas obraziła, bo nikt z nas nie jest „capem”. Może ta pani dziś wygląda młodo i nie myśli o tym, że kiedyś też będzie stara i nieatrakcyjna? Ciekawe, czy chciałaby, aby za kilkadziesiąt lat ktoś określał ją mianem „starego capa”? – pyta oburzony Fedak.

Nasz rozmówca twierdzi, że o zarzutach wobec pracowników technicznych rozmawiał z naczelną krasnostawskich pielęgniarek. – Była treścią listu zdziwiona i przeprosiła nas. Najlepiej gdyby to samo zrobiła jego autorka. Przyszła do nas i sprawę wyjaśniła – podsumowuje Lucjan Fedak. (kg)

News will be here