Zakończyły się przesłuchania uczestników feralnej majówki w Orchówku, w trakcie której doszło do wybuchu paliwa do biokominka, skutkującego bardzo poważnym poparzeniem kilku osób. Poszkodowani opuścili już szpital i teraz próbują wrócić do normalnego życia, choć może to być bardzo trudne, na co wskazuje m.in. pani Patrycja, która w wypadku miała poparzone ponad 20 procent powierzchni ciała i teraz zbiera pieniądze na dalsze leczenie i rehabilitację.
„Nazywam się Patrycja Judczyc, mam 24 lata i całe życie przed sobą. 1 maja 2024 r. zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, wybuch biokominka uszkodził ponad 20% powierzchni mojego ciała. Są to oparzenia IIb i III stopnia. Ze względu na stopień i rozległość oparzeń zostałam przetransportowana do Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łęcznej. W szpitalu spędziłam 49 dni. Przez cały ten czas towarzyszył mi ogromny ból i cierpienie.
Ten stan utrzymuje się do dziś. Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem i walką o lepsze jutro, a spór trwa codziennie od ponad trzech miesięcy. Najgorsze są pytania ludzi, nawet tych najbliższych „dlaczego jesteś smutna, dlaczego się nie uśmiechasz, miałaś taki piękny uśmiech”. Nie odpowiadam nic, czuję pustkę. Moje ciało jest pokryte bliznami, które ograniczają ruch. W miejscach gdzie mam przeszczepy, robią się przykurcze. Ciężko jest mi na co dzień funkcjonować, nie jestem w stanie aktualnie wrócić do pracy. Jedyną szansą na powrót przynajmniej do części mojego dawnego życia są kosztowne rehabilitacje, fizjoterapia, pomoc psychologa, masaże, maści i żele, ubranka uciskowe, które nie są refundowane przez NFZ.
Proces powrotu do zdrowia jest długotrwały i może potrwać latami. Jest to dopiero początek mojej walki, przede mną liczne zabiegi, laseroterapie, mezoterapie. Wierzę, że jestem w stanie wrócić do pełnej sprawności, znów uprawiać sport i znów być tą pełną życia uśmiechniętą i przebojową kobietą, którą byłam. Każda kwota to dla mnie szansa. Dziękuję za każdą wpłaconą złotówkę”. Z takim apelem do ludzi dobrej woli zwróciła się pani Patrycja w swoich mediach społecznościowych. Założyła zbiórkę na stronie zrzutka.pl pt. „Pomóż mi odzyskać moje dawne życie. Leczenie po rozległym oparzeniu”. Pomóc może każdy, dokonując dobrowolnej wpłaty poprzez stronę.
Pierwsze kroki w stronę normalnego życia po straszliwym wypadku postawiła też pani Maja, która wróciła do aktywności na Instagramie. „Robiąc sobie dziś pierwsze selfie od wielu miesięcy stwierdziłam, że będzie moją niemiłą pamiątką z tego, co przeszłam i wciąż przechodzę. I chciałam się tym podzielić. 1 maja moje życie (i mojej przyjaciółki) wywróciło się do góry nogami.
Z przyziemnych problemów wskoczyłyśmy na ich zupełnie inny poziom. 1 maja, w wyniku bezmyślności osób trzecich, zostałam postawiona w sytuacji, w której musiałam walczyć o życie, bo w wyniku wybuchu 40% mojego ciała i drogi oddechowe zostały oparzone. Będąc pod respiratorem przez długie 3 tygodnie okazało się, że marzenia maleją, bo nagle jedyne czego pragniesz, to napicie się wody i zjedzenie czegokolwiek inaczej niż przez sondę w nosie. Na szczęście to za mną, ale wciąż wiele przede mną. Jestem wdzięczna za każde miłe słowo, za wsparcie, za modlitwę, za dobrych ludzi wokół, za przyjaciół i rodzinę i za to, że mogłam przeżyć i kolejny raz oddychać samodzielnie, pełną piersią”.
Na razie nie wiadomo, kto i czy poniesie konsekwencje za spowodowanie tego wypadku. Niedawno włodawscy policjanci zakończyli przesłuchania poszkodowanych i świadków, czyli głównie ratowników i strażaków interweniujących na miejscu tuż po zdarzeniu. Wkrótce zebrany materiał dowodowy trafi do chełmskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Okręgowej w Lublinie, który prowadzi śledztwo w sprawie tego zdarzenia. Zanim podjęte zostaną kolejne decyzje, zlecona będzie opinia biegłego, by prokurator nie musiał opierać się jedynie na tym, co mówili uczestnicy i świadkowie zdarzenia. (bm)