Perypetie ze zgubionym kluczem

Nietypowa historia w lesie Borek. Nasz Czytelnik zgubił klucze. Znalazca wykazał się wyjątkową pomysłowością.

Nasz Czytelnik pojechał na spacer do Borku. Auto zostawił na parkingu. Po półgodzinnym spacerze, gdy zapadał już zmierzch, postanowił wracać. Ale nie mógł znaleźć kluczyków od samochodu. Wracając na parking intensywnie wypatrywał zagubionego kluczyka. Nie znalazł go. Do domu wrócił pieszo. Zadzwonił po znajomego, który zawiózł go z powrotem na parking przy Borku. Miał ze sobą zapasowy kluczyk, ale ten nie zadziałał.

Ponownie wrócił do domu, zaopatrzył się w latarkę i po raz kolejny, wraz z kolegą, zaczął przeszukiwać las. Po kluczykach nie było śladu. Nasz czytelnik rankiem znowu wrócił do lasu.

– Przeszedłem całą wyznaczoną trasę z nosem w ściółce i nic! – relacjonuje chełmianin. – Pomyślałem, że to przecież niemożliwe, aby kluczyk przez noc się zdematerializował – i jeszcze raz ruszyłem w tę trasę. Tym razem już z pewnym zwątpieniem i mniejszą koncentracją. Pod koniec naszej spacerowej trasy zauważyłem z oddali, że jakiś dowcipniś przyczepił folię do gałęzi drzewa.

Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem, że obok opakowania po chusteczkach higienicznych do gałęzi przymocowany jest … mój kluczyk! Ktoś go znalazł, oderwał kółko od swoich kluczy, żeby przyczepić mój kluczyk do gałęzi i dodatkowo oznaczył go opakowaniem po chusteczkach. Dziękuję! Zawsze mówiłem, że chełmianie to fajni, sympatyczni, uczynni ludzie! (mo)

News will be here