Pogotowie znakomite, ale politycy znów zawiedli…

Od 29 marca wyjazdy wszystkich karetek pogotowia ratunkowego na terenie województwa lubelskiego zleca i koordynuje centralna dyspozytornia medyczna przy ul. Szczerbowskiego w Lublinie, która zastąpiła dyspozytornie funkcjonujące dotąd w Białej Podlaskiej, Chełmie i Zamościu

Nie stworzono warunków do sprawnego funkcjonowania Państwowego Ratownictwa Medycznego. Pomimo reorganizacji systemu i większych nakładów na jego działanie, nie wyeliminowano istniejących od lat problemów: braku lekarzy medycyny ratunkowej, obciążenia SOR-ów pacjentami, których życie i zdrowie nie wymaga interwencji z zakresu medycyny ratunkowej oraz długiego czasu oczekiwania na karetki – ustaliła Najwyższa Izba Kontroli. Czy sytuację poprawi wprowadzona pod koniec marca br. centralizacja dyspozytorni medycznych i obsługa wezwań pogotowia ratunkowego z całego województwa z jednego miejsca – z Lublina? Zdania są podzielone.

Kolejna nieudana reforma

Przeniesienie ratownictwa z kompetencji samorządów przy udziale państwa do struktury mającej teoretycznie tworzyć spójny, sprawny system łączący istniejące stacje pogotowia, szpitale, jednostki prywatne, a wszystko w ramach Wspomagania Dowodzenia Państwowego Ratownictwa Medycznego – łagodnie mówiąc… nie spełniło oczekiwań. – „Pomimo wprowadzonych zmian i próby reorganizacji systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego oraz zwiększenia nakładów na jego funkcjonowanie, nie wyeliminowano najważniejszych, istniejących od wielu lat problemów” – zaznacza NIK podsumowująca badane ostatnie kilka lat. I dzieje się tak mimo teoretycznie znacznego pokrycia kraju, w tym Lubelszczyzny specjalistycznymi jednostkami – w naszym regionie działa 29 zespołów specjalistycznego i 64 podstawowego ratownictwa medycznego, a także 17 Szpitalnych Zespołów Ratunkowych, no i jeden Zespół Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Brakuje jednak lekarzy specjalistów, no i pieniędzy, zaś urzędnicy jak zwykle nie spieszyli się z wydawaniem niezbędnych rozporządzeń.

Nie ma pieniędzy – nie ma lekarzy

Lekarze nie chcą pracować w zespołach ratownictwa – i od lat liczba zgłaszających się na specjalizację spada. Jeszcze w 2018 r. na 28 miejsc zgłosiło się 8 osób, ale rok później na 17 dostępnych – już nikt. I trudno się dziwić. Jak przyznał indagowany przez NIK wojewoda lubelski winny jest „brak środków finansowych zapewniających należyte funkcjonowanie systemu, co widoczne jest m.in. przy planowaniu budżetu na 2020 r. gdzie przy planowanych wydatkach na poziomie 131 949 tys. zł, kwota zapewniająca minimum realizacji tego zadania (uwzględniająca liczbę etatów przeliczeniowych ratowników medycznych i pielęgniarek systemu) wynosi 134 248,6 tys. zł, a biorąc pod uwagę zawarte 9 października 2019 r. porozumienie pomiędzy Ministrem Zdrowia a Komitetem Protestacyjnym Ratowników Medycznych oraz Sekcją Krajową Pogotowia Ratunkowego i Ratownictwa Medycznego NSZZ Solidarność, koszt ten wzrasta do 139 532,3 tys. zł”. Tłumacząc z urzędniczego na polski – oznacza to dziurę wielkości blisko 7,5 mln zł.

Sześć godzin oczekiwania na karetkę…

Na nieskuteczność systemu wpływ ma także beztroskie zamykanie SOR-ów, modne w poprzednim okresie. Wszyscy pamiętamy niesławnej pamięci wicemarszałków z poprzednich ekip bijących w stół z wrzaskiem „SOR–ów jest za dużo, zamykać, zamykać zamykać!”. Efekt? Przeładowane Oddziały, które jakoś się ostały i błąkające się m.in. karetki. Obecna władza zmuszona jest przyznawać, że system jest niewładny, jednak sama jest zbyt sparaliżowana własną biurokracją, by szybko to zmienić i reagować w sytuacjach szczególnie kryzysowych.

A co oznacza realnie kryzys w ratownictwie? Ot, np. wydłużony poza granicę życia i śmierci czas oczekiwania na ratowników. Przerażające są zwłaszcza dane z terenu. W badanym przez NIK okresie maksymalny czas dotarcia karetki w lubelskich miastach powyżej 10 tys. mieszkańców wyniósł: 4 godziny 11 minut 47 s oraz 2 godziny 39 minut 54 s, przy wymaganym maksymalnym czasie dotarcia 15 minut, a poza tymi miastami: 4 godziny 37 minut 43 s i 6 godzin 34 minuty i 5 s przy wymaganym, maksymalnym czasie dotarcia 20 minut. Ponad sześć i pół godziny czekania na karetkę… Czy umielibyśmy to sobie wyobrazić i zracjonalizować, gdyby to chodziło o naszych własnych bliskich?

Wielka, wspaniała, ofiarna praca wszystkich pracowników zespołów ratownictwa, a także niewątpliwe osiągnięcia uzyskującego szczytu skuteczności w tak skrajnie trudnych warunkach Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie – nie zmienią więc tak coraz czarniejszego obrazu. Lekarze, ratownicy, dyspozytorzy, cały personel pogotowia robią co mogą. A urzędnicy i politycy wciąż jakby trzymali karetki za zderzaki. TAK

News will be here