Choć przez koronawirusa tym razem nie ma dużej szopki miejskiej, to możemy jej zmniejszoną wersję oglądać na placu Litewskim oraz wszystkich lubelskich kościołach, gdzie pozostaną do 2 lutego, czyli Święta Ofiarowania Pańskiego, które w Kościele katolickim kończy okres Bożego Narodzenia.
Zwyczaj budowania szopek sięga 330 r. n.e. kiedy pierwsza szopka w formie marmurowego żłóbka stanęła w Betlejem, jednak za twórcę i propagatora szopki tradycyjnie uważa się św. Franciszka z Asyżu, żyjącego w XIII wieku.
W 1223 r. w swojej pustelni w Greccio wystawił, razem z pobliskimi mieszkańcami, inscenizację wydarzeń związanych z narodzinami Jezusa. Odtąd szopka stała się włoską tradycją i z tego kraju przybyła do Polski, spopularyzowana przez zakony franciszkańskie. Początkowo figury wyobrażające Dzieciątko, Maryję, świętego Józefa, pastuszków i Trzech Króli ustawiano na tle scenerii Ziemi Świętej.
Z czasem zaczęły pojawiać się elementy rodzime, takie jak np. góralscy pastuszkowie. Od XVIII wieku szopki bywały ruchome. Dziś, w normalnych czasach, często stawiane są poza murami kościoła i zobaczyć w nich można żywe zwierzęta. Jednak każda, nawet najbardziej artystyczna szopka bożonarodzeniowa przypominać ma o najważniejszym wydarzeniu w życiu wiernych – narodzinach Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. (RD)