Przed rokiem chełmskie pogotowie pochwaliło się zakupem nowoczesnej, pierwszej w województwie karetki kontenerowej za ok. 1,3 mln zł. Ale jak ustaliliśmy teraz prawie nie jest wykorzystywana, bo nie spełniła oczekiwań ratowników i nie nadaje się na nasze warunki.
Pod koniec 2024 roku Stacja Ratownictwa Medycznego w Chełmie kupiła nowoczesną karetkę kontenerową, zbudowaną na bazie mercedesa sprintera. Ówczesna dyrektor stacji Emilia Ignatowicz-Steć chwaliła zakup, podkreślając, że nowoczesne i doskonale wyposażone auto wpłynie na jakość pomocy niesionej przez pogotowie. Karetkę poświęcono podczas dużej fety. Na uroczystości pojawili się parlamentarzyści, samorządowcy i urzędnicy państwowi. Przekazano kluczyki zespołowi ratowniczemu. Auto kosztowało aż 1,3 mln zł, a zakup sfinansowano ze środków własnych stacji. To właśnie dzień po tym wydarzeniu dyrektor została odwołana ze stanowiska, co było dla wszystkich sporym zaskoczeniem.
A po kilku miesiącach użytkowania okazało się, że mimo wielu walorów nowa karetka nie spełnia oczekiwań ratowników. – Niezgrabne auto, za szerokie na miasto a zawieszenie tłucze nawet przy przejeżdżaniu przez progi zwalniające. Ma trochę wad. Chociaż to nowy samochód, to czasami trafia na warsztat. Zresztą nikt i tak nie chce nią jeździć – twierdzą nasi rozmówcy.
Nowa dyrektor przyznaje, że z perspektywy czasu można powiedzieć, że auto nie było najlepszym zakupem. – Na początku wszyscy się cieszyli, że mamy taki samochód, ale zaczęli przychodzić ratownicy, którzy na co dzień użytkują tę karetkę i skarżyli się, że jest za duża, za mało zwrotna, że nie wszędzie wjedzie itp. A faktycznie tania nie była, bo kosztowała prawie tyle co dwa standardowe auta – mówi Dorota Rybaczuk, dyrektor SRM w Chełmie.
Przed zakupem kolejnych nowych samochodów dyrektor przeprowadziła anonimową ankietę wśród ratowników. – Pytała o to, jakie auto najlepiej sprawdzi się w pracy. Nikt nie chciał karetki kontenerowej, wszyscy wskazywali na to, żeby auto miało automatyczną skrzynię biegów i napęd na cztery koła oraz było wyposażone w elektryczne nosze. I takie dwa auta kupiliśmy niedawno – mówi dyrektor. A „kontener” czasami musi trafić na warsztat, bo pojawiają się awarie, ale jest w użytkowaniu i wyjeżdża do zdarzeń w mieście. (reb)


































