Tak nie zachowuje się człowiek, a bestia. Tomasz G. w okrutny sposób uśmiercił niewinne stworzenie. Pies umierał w męczarniach, za co jego kat teraz odpokutuje.
O bestialskim czynie Tomasza G. z gminy Wierzbica (44 lata) policjanci z Sawina dowiedzieli się na początku roku. 10 stycznia, właścicielka zwierzęcia weszła do budynku gospodarczego na posesji i znalazła swojego pupila. Kundel wisiał na cienkim sznurze przywiązanym do belki stropowej. Już nie żył.
Policjanci zatrzymali 44-latka pod zarzutem uśmiercenia zwierzęcia. Mężczyzna nie przyznał się do winy i wskazał inną kobietę, która to miała być sprawczynią okrucieństwa. Technicy zabezpieczyli jednak ślady biologiczne z obroży martwego psa oraz fragmentu sznura i przesłali je do analizy. Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego Tomasz G. został oskarżony o brutalne zabicie czworonoga. Sprawa trafiła do sądu, a kilka dni temu zapadł wyrok.
Sąd Rejonowy w Chełmie nie przyjął, że sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem, aczkolwiek uznał 44-latka winnym zabicia zwierzęcia. Tym samym skazał go na rok pozbawienia wolności, orzekając przy tym 10-letni zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt oraz zapłatę 5 tysięcy złotych na chełmskie schronisko.
Wyrok nie jest prawomocny i można by pomyśleć, że sędzia dość łagodnie potraktował sprawcę. Praktyka pokazuje jednak, że kara bezwzględnego więzienia za znęcanie się czy uśmiercenie zwierzęcia zdarza się niezwykle rzadko. Zazwyczaj w tego typu sprawach sądy orzekają o grzywnie czy zawieszeniu wykonania kary.
Przykładowo na początku listopada przed chełmskim sądem zapadł wyrok w sprawie 72-latki z gminy Ruda-Huta, która w bestialski sposób zabiła dwa kociaki. Kobieta złapała je za łapy, zamachnęła się i roztrzaskała zwierzakom głowy o ścianę budynku gospodarczego. Sąd orzekł karę 2400 zł grzywny i 2 tys. zł na rzecz stowarzyszenia dla zwierząt. Zażalenie złożyła prokuratura, która domaga się podwyższenia kary i zakazu posiadania jakichkolwiek zwierząt, o czym sędzia najwyraźniej zapomniał. (pc)
