Skatował i… zadzwonił do fundacji

To się w głowie nie mieści. Mieszkaniec powiatu krasnostawskiego skatował swojego kota, po czym zadzwonił do jednej z fundacji i stwierdził, by ta się nim zajęła, bo zwierzę go „wku…a”.

Sprawa wyszła na jaw, bo ostatecznie pobity kotek trafił pod skrzydła wolontariuszek krasnostawskiej Sekcji Straży Ochrony Zwierząt w Chełmie. Okazało się, że mieszkaniec powiatu krasnostawskiego skatował zwierzę, które ze strachu schowało się przed nim w szafie. Co ciekawe, właściciel sam zadzwonił do fundacji i poprosił, by ta zabrała kota, bo go „wk*****”.

– Oczywiście bez chwili zastanowienia padła decyzja o ratowaniu malucha. Gdy Janko trafił do weterynarza, był brudny, wystraszony. Nos pełen kataru, wychudzony. Podejrzenie złamanej łapki, obraz nędzy i rozpaczy – opowiadają wolontariuszki.

Na szczęście po dokładniejszych badaniach wykluczono złamanie kończyny kociaka. – Jednak problemem stała się białaczka… Co jeszcze spotka to zwierzę? Janko wciąż przebywa w klinice, potrzebujemy funduszy na leczenie, pobyt w klinice, karmę, leki. Błagamy o wsparcie finansowe. Bez państwa pomocy nie damy sobie rady – apelują wolontariuszki. Link do zbiórki znajduje się na facebookowej stronie Straży. (k)

News will be here