Skuteczna końcówka

ChKS CHEŁMIANKA – CZARNI POŁANIEC 4:1 (0:0)


1:0 – Efir (68), 2:0 – Szpak (82 karny), 3:0 – Kocoł (84 karny), 3:1 – Skiba (88), 4:1 – Kocoł (90+1).

ChKS: Drzewiecki – Kursa, J. Niewęgłowski, Chodziutko (85 Myszka), Kwiatkowski, Uliczny (86 Aftyka), Czułowski (69 Zawiślak), Koszel, Kompanicki (46 Kotowicz), Kocoł, Efir (69 Szpak).

Dla jednych i drugich środowy mecz miał kolosalne znaczenie. Chełmianka w przypadku wygranej zrobiłaby duży krok w kierunku utrzymania się w trzeciej lidze, zaś znajdujący się w dramatycznej sytuacji zespół Czarnych przy ewentualnym zwycięstwie miałby jeszcze cień szansy na uratowanie się przed degradacją. Podopieczni Artura Bożyka chcieli też zrewanżować się rywalom za porażkę na jesieni.

Drużyna z Połańca nie zamierzała jednak szturmować bramki Damiana Drzewieckiego, który po siedmiu meczach spędzonych na ławce rezerwowych, wrócił między słupki. Skupiła się na obronie własnego pola karnego, i podobnie jak w pierwszym spotkaniu tych zespołów na jej terenie, nastawiła się na szybkie kontrataki. Chełmianka dobrze zaczęła mecz, po 10 minutach na bramkę przeciwnika oddała cztery strzały.

W 3 min. strzelał Kamil Kocoł, ale zbyt lekko by pokonać bramkarza gości, z kolei uderzenia Przemysława Koszela w 5 min. i Pawła Ulicznego w 6 min. były niecelne. Dwie minuty później Chełmianka powinna objąć prowadzenie. Koszel zagrał do niepilnowanego Mateusza Kompanickiego, który po raz pierwszy w rundzie wiosennej zagrał od początku, ale najlepszy snajper chełmskiej drużyny z 8 metrów spudłował.

Po kwadransie gry pierwszy strzał na bramkę Chełmianki oddali goście. Uderzenie Mateusza Załuckiego z 20 m pewnie złapał Drzewiecki. Chwilę potem strzelał Krępa, lecz obok bramki. Chełmianka kontrolowała mecz i dość długo starała się utrzymywać przy piłce.

Jej akcje kończyły się kolejnymi sytuacjami do zdobycia gola. W 25 min. na bramkę Czarnych z rzutu wolnego z 25 m silnie strzelał Koszel, bramkarz odbił nogami piłkę, dopadł do niej Rafał Kursa, uderzył głową, ale tuż nad poprzeczką.

To była stuprocentowa okazja do objęcia prowadzenia. Kolejną taką Chełmianka stworzyła sobie już w 28 min. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Patryk Czułowski strzelił prosto w rywala. Czarni odpowiedzieli kontratakiem i strzałem Tetlaka, po którym piłka poszybowała nad poprzeczką. Obie drużyny przed przerwą stworzyły sobie jeszcze po jednej okazji.

W 43 min. szybką kontrę zainicjował Michał Efir, zagrał do Ulicznego, ten idealnie podał piłkę do wbiegającego w pole karnego Czułowskiego, ale pomocnik gospodarzy nie trafił do bramki. Przed zejściem do szatni po stałym fragmencie gry stuprocentową sytuację mieli Czarni. Piłka spadła pod nogi Witka, lecz jego strzał z 7 m fenomenalnie obronił Drzewiecki.

Początek drugiej połowy był chaotyczny z obu stron. Coraz śmielej zaczęła atakować drużyna gości, ale ofensywni gracze Czarnych nie mieli pomysłu na rozmontowanie linii defensywnej zespołu trenera Artura Bożyka. Poza groźnym strzałem Skiby w 57 min. nie zagrozili Drzewieckiemu.

Do 65 min. z boiska wiało nudą. W końcu Chełmianka znów ruszyła do bardziej zdecydowanych ataków. W 67 min. Efir jeszcze przeniósł piłkę nad poprzeczką, ale minutę później po szybkiej akcji uderzył w długi róg nie do obrony. Czarni nie mieli już nic do stracenia, musieli zaatakować, narażając się tym samym na kontrataki.

W 76 min. po indywidualnej akcji strzelał Damian Szpak, lecz prosto w bramkarza. W 82 min. w polu karnym gości był popychany Krzysztof Zawiślak i arbiter nie miał wątpliwości – podyktował jedenastkę, którą na gola pewnie zamienił Szpak.

Dwie minuty później znów z dobrej strony w szesnastce przeciwnika pokazał się Zawiślak. Został sfaulowany i sędzia po raz drugi odgwizdał karnego. Tym razem do piłki podszedł Kocoł i się nie pomylił. W 88 min. zadowoleni z wysokiego prowadzenia chełmianie pozwolili Skibie na slalom z piłką. Pomocnik Czarnych minął kilku zawodników gospodarzy i nie zmarnował okazji sam na sam z Drzewieckim. Ostatnie słowo w tym meczu należało jednak do Chełmianki.

Kocoł sprytnie dośrodkował piłkę w kierunki bramki rywala, wystartował do niej Zawiślak, ale nie sięgnął futbolówki. Ta natomiast wpadła do siatki przy słupku, obok zdezorientowanego bramkarza. W ostatnich sekundach drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę za niepotrzebny faul ujrzał Hubert Kotowicz. (r)

News will be here