Słodka Chełmianka

Zenon Liśkiewicz z Chełma od prawie pół wieku pasjonuje się pszczelarstwem. Ale nie ogranicza pasji do stawiania pasiek i zbierania miodu. Zajął się krzyżowaniem pszczół i hodowlą matek. I tak powstała Chełmianka – wyjątkowa pszczoła, która cieszy się wielkim zainteresowaniem nie tylko w Polsce. Nasze samorządy powinny wykorzystać taką możliwość promocji.

Coraz więcej jest informacji o niezwykle istotnej roli pszczół w rolnictwie. Bez tych pracowitych owadów większość upraw owoców i warzyw nie mogłaby istnieć. Niedawno pokuszono się nawet o wyliczenie wartości pracy, jaką pszczoły wykonują na rzecz polskiego rolnictwa. I wyszło, że warta jest rocznie ponad 4 mld zł. Bez pszczół zagrożone byłyby uprawy, z których Polska słynie i na których opiera się nasza gospodarka, np. uprawy jabłek.
Coraz więcej ludzi interesuje się stawianiem niewielkich pasiek. Nawet w miastach. Ale są pszczelarze, którzy nie ograniczają swojej pasji do stawiania uli i zbierania miodu. Doszkalają się i podejmują krzyżowania, aby wyhodować nowe odmiany. Tak jak Zenon Liśkiewicz z Chełma. To jedyny hodowca w naszym regionie z ministerialnymi uprawnieniami. Pszczelarstwem para się od pół wieku.

– To pasja, która wymaga dyscypliny, bo pszczoły nie tolerują błędów – mówi. Jego pasieki, których większość stoi w Depułtyczach Królewskich pod Chełmem, przynoszą mnóstwo miodu. Średnio 26 litrów z ula. A tych ma aż 140. Ale miód to dzisiaj „efekt uboczny” pracy pszczelarza. Z. Liśkiewicz cały czas dokształca się, robi doktorat i współpracuje z licznymi pasiekami i naukowymi ośrodkami. To pracownicy Małopolskiego Centrum Biotechniki w Krasnem namówili go kilka lat temu do wyhodowania nowej linii matek pszczelich.
– Z wieloletniego doświadczenia wiem, że dobre zbiory miodu z rodziny pszczelej uzależnione są od właściwie dobranej i sprawdzonej matki – mówi hodowca. Metodą prób i błędów, pod okiem doktora Szymczuli z MCB, hodowca wyprowadził nową linię pszczelich matek.
– Biologia pszczół jest skomplikowana, ale już pierwsze krzyżówki okazały się bardzo wydajne – mówi pszczelarz. – Po wyhodowaniu matek zacząłem je promować. Znajomi podpowiedzieli, abym nazwał je od miejsca, z którego pochodzę. Tak powstała Chełmianka.
Jak przystało na rodowitą chełmiankę pszczoła okazała się wyjątkowo pracowita i spokojna. W kręgu pszczelarzy wieść o tak doskonałej matce szybko się rozeszła. Dzisiaj za pośrednictwem Agencji Rynku Rolnego Liśkiewicz sprzedaje do tysiąca matek rocznie. I to nie tylko w Polsce. – Właśnie wysyłam jedną do Hiszpanii, specjalnym listem, za pośrednictwem poczty – mówi pasjonat.
Liśkiewicza odwiedzają hodowcy z całej Polski. Przyjeżdżają na chwilę a zostają nawet na kilka dni, bo o pszczołach może mówić bez końca. – Nie palę papierosów, nie piję alkoholu, pszczoły to mój jedyny nałóg – żartuje. (bf)

News will be here