Sparta szybko wróciła do gry

SPARTA REJOWIEC FABRYCZNY – MOTOR II LUBLIN 2:2 (0:1)


0:1 – Bednarczyk (43 karny), 0:2 – Gierała (51), 1:2 – Borówka (61), 2:2 – Barabasz (63).

SPARTA: J. Kamiński – Figura, Borówka, Huk, Rutkowski, Bujak, Kasperek (65 Kwiatosz), Piatrenka, Martyn (58 Barabasz), Wołos (83 Grzechnik), Jasiński.

Lider grupy pierwszej, zespół rezerw Motoru Lublin, był faworytem starcia ze Spartą. Trener Bartosz Bodys, po wygranej w Końskowoli, podkreślał, że jego zespół w kolejnych meczach zmierzy się z rywalami z górnej półki, czyli Motorem II i Lublinianką, w których o punkty łatwo nie będzie. Sparta w sobotnie popołudnie pokazała jednak charakter i udowodniła, że potrafi wyjść nawet z największej opresji. Zespół gospodarzy przegrywał już 0:2 i gdy wydawało się, że kolejne gole dla Motoru II są kwestią czasu, podopieczni trenera Bodysa w ciągu 120 sekund doprowadzili do remisu.

– Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że przyjeżdża do nas lider rozgrywek, ale po cichu liczyliśmy na udany występ – opowiada szkoleniowiec Sparty. – W pierwszej połowie postanowiliśmy sobie, że nie możemy stracić bramki, dlatego zagęściliśmy środek pola, poodcinaliśmy wolne przestrzenie i szukaliśmy prostopadłych podań w kierunku wysuniętego napastnika, Przemka Jasińskiego.

Sparta do przerwy miała trzy dogodne okazje, z których mogła zdobyć bramkę, ale żadnej nie wykorzystała. Pierwszą miał Mateusz Wołos, ale zwlekał z podaniem, kolejną Jakub Martyn, który znalazł się w polu karnym i gdyby „dziubnął” sobie piłkę, przeciwnik mógł zamiast w futbolówkę trafić w nogę zawodnika Sparty. – Szkoda, tej sytuacji, bo Kubie zabrakło centymetrów, by uprzedzić zawodnika gości. Mógł być z tego karny – uważa Bartosz Bodys. – W trzeciej sytuacji Martyn dośrodkował, głową strzelał Aliaksiei Piatrenka, jednak trafił w bramkarza Motoru.

Goście, przez to że Sparta była dobrze ustawiona w defensywie, mieli problem z rozgrywaniem akcji. – W zasadzie stworzyli sobie jedną okazję, w której Krzysztof Ropski przestrzelił – podkreśla trener rejowieckiej drużyny.

I kiedy wydawało się, że do przerwy gole nie padną, w 42 min. sędzia Mateusz Kwiatek z Włodawy podyktował rzut karny dla Motoru II, w opinii trenera Bodysa, kontrowersyjny. – Muszę tę sytuację obejrzeć na wideo. Z mojej perspektywy jedenastki nie było. Gracz Motoru minął zwodem jednego z naszych obrońców, wpadł w gąszcz zawodników i wykorzystał nogę któregoś z moich piłkarzy. Zahaczył o nią i się przewrócił. W mojej ocenie obrońca pierwszy postawił nogę na murawie, a napastnik w nią trafił. Lepiej ustawiony w tej sytuacji był asystent sędziego i wydaje mi się, że dokładnie ją widział – opowiada trener Bodys.

Do karnego podszedł Arkadiusz Bednarczyk i pewnym strzałem dał liderowi prowadzenie. – W szatni powiedzieliśmy sobie, że najważniejsze, by nie stracić drugiej bramki. Po kilku moich zawodnikach widać było już spore zmęczenie, bo w pierwszej połowie chłopcy mocno się napracowali. Niestety, kilka minut po wznowieniu gry przeciwnik podwyższył wynik. Za łatwo straciliśmy tego gola – przekonuje trener Sparty.

Gospodarze nie podłamali się jednak dwubramkową stratą. – O dziwo, zareagowaliśmy pozytywnie, byliśmy zmotywowani i widać było, że chcemy zmienić wynik. Zaczęliśmy grać do przodu, z wiarą, i dochodziliśmy do sytuacji strzeleckich. Daniel Barabasz, już w swoim pierwszym kontakcie z piłką, po wejściu na boisko, minimalnie chybił – podkreśla Bartosz Bodys.

W 61 min. Sparta miała stały fragment gry. Do dośrodkowania najwyżej wyskoczył Marcin Borówka i strzałem głową zdobył kontaktowego gola dla gospodarzy. – Ucieszyło nas to trafienie, bo dawno nie zdobyliśmy gola po stałym fragmencie – mówi trener rejowieckiej drużyny.

Niespełna 120 sekund później było już 2:2. Do siatki trafił Barabasz w sytuacji, w której wydawało się, że trudno będzie o gola. – Po zdobyciu wyrównującej bramki chciałem uspokoić moich zawodników, by zagrali uważniej w obronie i poczekali na swoje okazje, ale chłopcy poczuli wiatr w żagle i bardzo chcieli strzelić trzeciego gola – zaznacza trener Sparty. – Wykreowaliśmy sobie jeszcze kilka okazji, najpierw Wołos zagrał do Jasińskiego na trzeci metr, lecz Przemek źle ułożył stopę i chybił, a w 80 min. nienajlepiej rozegraliśmy obiecująco zapowiadający się kontratak. Dogodną okazję miał jeszcze Barabasz. Motor z kolei dalej grał swoje, odważnie do przodu, ale nie daliśmy sobie strzelić bramki.

Po meczu trener Bodys był zadowolony z postawy swoich podopiecznych. – Cieszy fakt, że przy stanie 0:2 zespół nie poddał się, nie załamał i do końca walczył nawet o zwycięstwo. Mieliśmy sporo odbiorów w środkowej strefie boiska, co też było kluczowe. Za nami i przed nami ciężkie tygodnie, bo w środę gramy puchar z Kłosem, a potem wyjazd na Wieniawę, gdzie zmierzymy się z Lublinianką – dodaje Bartosz Bodys. (d)

News will be here