Sparta w końcu wygrała!

SPARTA REJOWIEC FABRYCZNY – ORLĘTA ŁUKÓW 5:2 (2:2)


1:0 – Piatrenka (4), 1:1 – Łukasiewicz (33), 1:2 – Łukasiewicz (35), 2:2 – samobójcza (37), 3:2 – K. Mazurek (75), 4:2 – Piatrenka (82), 5:2 – Guz (90+1).

SPARTA: Belka – Martyn, Borcon, Bujak, Rutkowski, Kucybała, Piatrenka, Starok (82 Mileszczyk) Orysz (72 Wójcicki), Boczuliński, Mazurek (81 Guz).

Sparta źle rozpoczęła rywalizację w grupie spadkowej, doznając trzech porażek z rzędu. Żeby liczyć się w walce o pozostanie w czwartej lidze, podopieczni Bartosza Bodysa nie mogli pozwolić sobie na stratę punktów w starciu z Orlętami Łuków. W dużo gorszej sytuacji przed tym meczem byli z kolei goście, którzy musieli wygrać, żeby realnie myśleć o uratowaniu się przed degradacją. W Rejowcu Fabrycznym zapowiadał się więc ciekawy mecz i tak też było. – Wiedzieliśmy o co gramy, musieliśmy być maksymalnie skoncentrowani, skupić się na założeniach taktycznych – mówił po ostatnim gwizdku sędziego Bartosz Bodys, trener gospodarzy.

Sparta rozpoczęła spotkanie najlepiej jak tylko mogła. W 4 min. wynik pojedynku otworzył Aleksiei Piatrenka. – Ostatnio dobrze wchodzimy w mecz, szybko zdobywamy gole. Do 30 min. powinniśmy rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść, bo mieliśmy świetne okazje strzeleckie. Kamil Mazurek i Patryk Orysz nie wykorzystali setek i dalej prowadziliśmy tylko jedną bramką – podkreśla B. Bodys.

Zamiast podwyższenia wyniku, w ciągu dwóch minut goście niespodziewanie zdobyli dwa gole. Najpierw po strzale Łukasiewicza piłka odbiła się od jednego z zawodników Sparty i kompletnie zmyliła Igora Belkę. W drugiej sytuacji Belka niepotrzebnie sfaulował przeciwnika w polu karnym i sędzia wskazał na jedenasty metr. Karnego wykorzystał najgroźniejszy w szeregach Orląt Łukasiewicz.

– Po stracie drugiej bramki zareagowaliśmy bardzo dobrze, bo szybko doprowadziliśmy do remisu, wykorzystując stały fragment gry. Jeszcze przed przerwą mogliśmy wyjść na prowadzenie, ale byliśmy nieskuteczni. Między innymi Piatrenka trafił w słupek – mówi trener Bodys.

W drugiej połowie na dobre mecz rozpoczął się w 60 min., bo w pierwszym kwadransie z boiska wiało nudą. Sparta znów ruszyła do ataku i zaczęła stwarzać okazje strzeleckie. W 75 min. gospodarze przeprowadzili szybką i składną akcję. Kamil Starok zagrał na tzw. obieg do Kamila Rutkowskiego, a ten podał piłkę wzdłuż linii bramkowej. Akcję z drugiej strony zamknął Mazurek, dostawiając nogę. Piłka ku radości miejscowych zatrzepotała w siatce. Strata gola kompletnie załamała gości.

W 82 min. Mateusz Boczuliński podwyższył wynik i wiadomo było, że trzy punkty pozostaną w Rejowcu Fabrycznym. Kropkę nad „i” w doliczonym czasie postawił wychowanek Sparty Łukasz Guz, który celnym strzałem zakończył akcję Adriana Kucybały. – Odnieśliśmy ważne zwycięstwo, które mam nadzieję doda moim zawodnikom wiary w sukces w następnych meczach. Walczymy do końca, bo nawet czwarte miejsce może nie dać utrzymania w czwartej lidze – dodaje Bartosz Bodys.

W następnej kolejce Sparta zagra na wyjeździe z Opolaninem w Opolu Lubelskim. Początek starcia w niedzielę 14 maja o godz. 17.00. (d)

Bramkarz Haponiuk bohaterem Bugu

BŁĘKITNI OBSZA – BUG HANNA 1:2 (0:1)

0:1 – Dąbrowski (25), 1:1 – Chmura (84), 1:2 – Haponiuk (90).

BUG: Haponiuk – J. Masztaleruk (60 Pawłowicz), Semianchuk, Borkowski, Adamiec, Giś, Raszka, Yanchuk (90 Tarasiuk), Chwedoruk, Dąbrowski (65 Sawicki), A. Nurlanov (89 Naumiuk).

Starsi kibice piłkarscy zapewne dobrze pamiętają puszczonego przez Tomasza Kuszczaka gola na Stadionie Śląskim w meczu towarzyskim Polski z Kolumbią przed mistrzostwami świata w 2006 roku. Wtedy to golkiper gości mocnym wykopem wybił piłkę z własnego pola karnego, a ta odbiła się od murawy i lobując Kuszczaka nieoczekiwanie wpadła do siatki. Identyczną sytuację obejrzeli kibice zgromadzeni na meczu w Obszy, gdzie Bug Hanna walczył o czwarte z rzędu zwycięstwo w grupie spadkowej. W 90 min. Kamil Haponiuk z własnego pola karnego kopnął mocno futbolówkę w kierunku bramki przeciwnika. Niesiona z wiatrem piłka przelobowała bramkarza Błękitnych i ku zaskoczeniu wszystkich zatrzepotała w siatce.

– Mieliśmy ogromne szczęście w samej końcówce meczu. Od razu przypomniał się nam gol puszczony kilkanaście lat temu przez Kuszczaka. To była kopia tamtej sytuacji – opowiadał po ostatnim gwizdku sędziego Hubert Kowalik, prezes Bugu.

W pierwszej połowie goście z Hanny grali pod wiatr, ale mimo to byli zespołem prowadzącym grę. – Co prawda źle weszliśmy w mecz, jednak z każdą minutą spisywaliśmy się coraz lepiej – podkreśla H. Kowalik. – Dość szybko opanowaliśmy sytuację na boisku i w 25 min. wyszliśmy na prowadzenie. Piłkę ze skrzydła zagrał Yanchuk, w polu karnym opanował ją Dominik Dąbrowski i ładnym uderzeniem zdobył pierwszego gola.

W drugiej połowie Bug grał z wiatrem. W pierwszym kwadransie mógł rozstrzygnąć losy spotkania, bo stworzył kilka bramkowych okazji, lecz był nieskuteczny. – Niestety, od 60 min. inicjatywę na boisku przejęli gospodarze, którzy dążyli do zmiany wyniku. W 84 min. dopięli swego, zdobywając wyrównującą bramkę. Później dopisało nam szczęście, padł niecodzienny gol, obciążający konto golkipera Błękitnych. W doliczonym czasie skutecznie broniliśmy dostępu do własnego pola karnego, dzięki czemu trzy punkty pojechały do Hanny – dodaje zadowolony z końcowego rezultatu prezes Kowalik.

Po tym zwycięstwie szanse Bugu na pozostanie w IV lidze wzrosły. A w następnym meczu Bug zmierzy się na własnym stadionie z Kryształem Werbkowice. Początek spotkania w niedzielę 14 maja o godz. 16.00. (d)

Chcieli wygrać, zremisowali…

START KRASNYSTAW – LEWART LUBARTÓW 2:2 (1:0)

1:0 – Florek (38), 1:1 – Najda (48), 1:2 – Aftyka (52 karny), 2:2 – Skiba (63).

START: Janiak – Kożuchowski, Lenard, Saj, Pachuta, Knap (65 Piwko), Chariasz, Florek, Konojacki (65 J. Sołdecki), Lando, Skiba.

Po bardzo dobrym występie krasnostawskich piłkarzy przed tygodniem w starciu z liderem Świdniczanką, zakończonym szczęśliwym dla rywala remisem (gol na 1:1 padł w 87 min.), Start bardzo chciał zapisać na swoim koncie drugie w grupie mistrzowskiej IV ligi zwycięstwo. Trener gospodarzy Marek Kwiecień przed meczem miał kadrowy ból głowy. Z różnych przyczyn nie mógł skorzystać z trzech podstawowych zawodników: lidera zespołu Dawida Sołdeckiego, obrońcy Jakuba Czarnieckiego i skrzydłowego Miłosza Ciechana.

– Mimo osłabienia powinniśmy ten mecz wygrać – powiedział po ostatnim gwizdku szkoleniowiec krasnostawskiej drużyny. – Pierwsza połowa toczyła się pod naszą kontrolą. Możemy być z niej zadowoleni, choć z przebiegu gry powinniśmy prowadzić wyżej.
Jedyną bramkę do przerwy zdobył Kryspin Florek. – Mieliśmy stały fragment gry. Piłkę w polu karnym na drugim słupku przejął Dominik Skiba i odegrał do Florka, który dopełnił formalności – opowiada Kwiecień. Lewart w pierwszej części gry w zasadzie nie zagroził poważnie bramce Krzysztofa Janiaka.

Po zmianie stron goście nieoczekiwanie bardzo szybko odmienili losy meczu. W 48 min. doprowadzili do remisu, a w 52 min. wyszli na prowadzenie po problematycznym rzucie karnym. – W przerwie doszło do zmiany sędziego. Nie wiem z jakiego powodu, ale drugą połowę jako główny zawody prowadził arbiter, który w pierwszej części gry pełnił funkcję asystenta. Jedenastka, jaką dostał Lewart była kontrowersyjna, bo z naszego punktu widzenia obrońca, gdy uderzyła go piłka, miał naturalnie ułożoną rękę. Sędzia stwierdził inaczej i wskazał na wapno – relacjonuje Kwiecień.

Gospodarze ruszyli do ataku odrabiać straty. W 63 min. Daniel Chariasz dośrodkował piłkę w pole karne, Oliwier Konojacki przedłużył podanie, a akcję zamknął Skiba, który z bliskiej odległości wpakował futbolówkę do siatki. – Później strzeliliśmy trzecią bramkę, ale sędzia asystent pokazał spalonego. Nie będę oceniał, czy słusznego, bo nie widziałem dobrze tej sytuacji. Do końca walczyliśmy o zwycięstwo, stwarzaliśmy okazje, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Myślę, że gdybyśmy zagrali w pełnym zestawieniu, trzy punkty zostałyby w Krasnymstawie – podsumowuje trener Startu. (d)

W środę finał Pucharu Polski

W najbliższą środę, 10 maja, poznamy tegorocznego triumfatora piłkarskiego Pucharu Polski w okręgu chełmskim. Na stadionie w Krasnymstawie wystąpią miejscowy Start i Sparta Rejowiec Fabryczny. Te same drużyny w finale PP zagrały ze sobą dokładnie dziewięć lat temu. Wtedy górą była Sparta, która zwyciężyła w rzutach karnych. W tym roku faworytem jest Start…

Start Krasnystaw w drodze do finału niespodziewanie wyeliminował Chełmiankę Chełm, wygrywając u siebie 3:2, a w półfinale rozgromił Vitrum Wola Uhruska 6:0. Sparta z kolei miała nieco łatwiejszą drogę, bo w ćwierćfinale wygrała rywalizację z Granicą Dorohusk bez gry, bo rywal zrezygnował z występu w meczu, a w pojedynku, którym stawką był finał, pokonała Bug Hanna 3:2. – Chcemy ten mecz wygrać – mówi Marek Kwiecień, trener Startu. – Zrobimy wszystko, aby Puchar został w Krasnymstawie. Już dawno Start nie wygrał tych rozgrywek, więc najwyższa pora, by tak się stało.

Start Krasnystaw ostatni okręgowy Puchar wygrał w 2009 roku, pokonując w finale po rzutach karnych Chełmiankę. Dwa lata wcześniej zespół z Krasnegostawu pokonał w finale Brata Siennica Nadolna 2:1. Później Start jeszcze kilkakrotnie grał w finale, ale bez powodzenia. Sparta natomiast zdobyła Puchar w 2014 roku. W Krasnymstawie pokonała Start. W regulaminowym czasie padł remis 0:0, dogrywka również nie przyniosła rozstrzygnięcia, a w karnych górą była drużyna z Rejowca Fabrycznego, wygrywając 5:4. W ostatnich latach zespół Sparty w finale grał dwukrotnie, ale nie miał powodów do zadowolenia. W 2018 r. u siebie przegrał w karnych z Eko Różanka 4:5 (0:0 w regulaminowym czasie), a przed rokiem uległ wysoko Chełmiance 0:7.

– Przed meczem finałowym mamy trochę problemów kadrowych po ostatnim spotkaniu ligowym z Orlętami Łuków. Nie wszyscy zawodnicy mogą być w optymalnej dyspozycji, ale do środy mamy jeszcze trochę czasu na regenerację – mówi Bartosz Bodys trener Sparty.

Spotkanie finałowe Start – Sparta odbędzie się w środę 10 maja o godz. 17.00 w Krasnymstawie. Gospodarze są faworytem potyczki, choć Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. (d)

IV LIGA

GRUPA MISTRZOWSKA:

Start Krasnystaw – Lewart Lubartów 2:2, Stal Kraśnik – Stal Poniatowa 1:1, Gryf Gmina Zamość – Świdniczanka Świdnik Mały 0:4, Granit Bychawa – Motor II Lublin 1:4, Tomasovia Tomaszów Lubelski – Huragan Międzyrzec Podlaski 1:2.

Tabela
1. Świdniczanka 4 56 13-2
2. Tomasovia 4 49 5-5
3. START 4 48 8-5
4. Stal K. 4 42 6-4
5. Huragan 4 40 4-7
6. Lewart 4 40 6-10
7. Stal P. 4 38 1-3
8. Motor II 4 37 7-6
9. Granit 4 34 9-11
10. Gryf 4 33 0-6

GRUPA SPADKOWA:

Sparta Rejowiec Fabryczny – Orlęta Łuków 5:2, Błękitni Obsza – Bug Hanna 1:2, POM Iskra Piotrowice – Górnik II Łęczna 2:1, Kryształ Werbkowice – Powiślak Końskowola 3:1, Grom Różaniec – Opolanin Opole Lubelskie 2:1.

Tabela
1. Powiślak 4 34 10-5
2. Górnik II 4 28 12-3
3. Opolanin 4 24 8-2
4. SPARTA 4 21 9-13
5. Grom 4 21 8-16
6. BUG 4 19 17-7
7. Kryształ 4 19 4-9
8. POM Iskra 4 18 4-7
9. Orlęta 4 13 7-10
10. Błękitni 4 10 2-9

News will be here