Tragedia w Raciborowicach. Emerytowany funkcjonariusz zakładu karnego spalił się żywcem we własnym fotelu. We wsi aż huczy od podejrzeń, a śledczy z Chełma wszczęli postępowanie.
Wtorek (24 kwietnia), po godz. 19:30. Przestraszona mieszkanka Raciborowic (gmina Białopole) zadzwoniła pod numer alarmowy. Po awanturze jej mąż (52 lata) trzasnął drzwiami i wyszedł do przydomowej kotłowni. Był pijany. Po jakimś czasie w pomieszczeniu wybuchł pożar.
Do pomocy, z podręcznymi gaśnicami, rzucili się od razu sąsiedzi rodziny. Zaraz na miejsce dotarł też pierwszy zastęp strażaków – OSP Białopole. Potem – kolejne cztery zastępy, łącznie 17 ratowników.
Pomieszczenie kotłowni było mocno zadymione. Przez dym nie można było praktycznie nic dostrzec. Gdy wreszcie strażakom udało się opanować sytuację i ugasić płomienie, dostrzegli 52-latka. Siedział martwy na fotelu.
– Przyczynę śmierci będzie ustalać policja pod nadzorem prokuratora – mówi mł. bryg. Wojciech Chudoba, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Chełmie.
W kotłowni poza piecem znajdowało się niewiele rzeczy, w tym stary fotel. I to właśnie on, razem z mężczyzną, stanął w płomieniach. Prawie nic więcej nie uległo spaleniu, dlatego od razu wykluczono, że przyczyną pożaru mogło być (co bywa nagminne) składowanie obok pieca materiałów łatwopalnych. A jako że pierwsi do gaszenia ognia rzucili się sąsiedzi, po całej wsi momentalnie rozeszła się wieść, że 52-letni emerytowany funkcjonariusz zakładu karnego oblał się benzyną i podpalił.
Śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny zostało wszczęte przez Prokuraturę Rejonową w Chełmie. Decyzją prokuratora zwłoki zostały zabezpieczone do wykonania sekcji. Jej wyniki mają określić przyczynę zgonu. Na miejscu nie znaleziono żadnego kanistra po benzynie czy opakowania po substancji łatwopalnej. Poza tym niemożliwe jest, by płonący żywcem człowiek siedział w fotelu, a nie próbował się ratować… Na razie śledczy podejrzewają, że 52-latek po alkoholu zasnął, a przyczyną pożaru mógł być niedopałek papierosa. (pc)
