Stanął w bramce i został w niej do dziś

Został najlepszym zawodnikiem ligi okręgowej w 2019 roku. W rundzie jesiennej w trzynastu spotkaniach przepuścił zaledwie trzy gole. Jest pewnym punktem zespołu lidera rozgrywek – Unii Białopole. 35-letni Łukasz Kozłowski, bo o nim mowa, można powiedzieć, na boisku przeżywa swoją drugą młodość.


Kapituła, która wybierała najlepszych zawodników ligi okręgowej 2019 roku, nie miała wątpliwości, kto zasłużył na tę prestiżową nagrodę. Zdobył ją doskonale znany piłkarskim kibicom w naszym okręgu bramkarz Łukasz Kozłowski, wielki pasjonat piłki nożnej. Choć występuje na szóstym poziomie rozgrywkowym w kraju, można powiedzieć, że jako jeden z nielicznych do futbolu podchodzi bardzo profesjonalnie. Po Gali Piłkarskiej, na której to Łukasz odebrał statuetkę dla najlepszego piłkarza ligi okręgowej, laureat udzielił naszemu tygodnikowi obszernego wywiadu.

Nowy Tydzień: – Łukasz, jak rozpoczęła się twoja przygoda z piłką nożną?

Łukasz Kozłowski: – Wszystko zaczęło się od trampkarzy Vojsławii Wojsławice. Na pierwszy trening poszedłem do ówczesnego nauczyciela wychowania fizycznego i trenera, Mirosława Berbecia.

N.T. – Od samego początku wiedziałeś, że będziesz stał między słupkami?

Ł.K. – Dokładnie, na pierwszych zajęciach stanąłem w bramce i zostałem w niej do dziś. Nigdy nie miałem okazji występować na boisku jako gracz z pola. Bramkarz jest ostatnim zawodnikiem i dużo od niego zależy. Odpowiedzialność jest czymś co motywuje i to sprawia mi satysfakcję. Najlepiej oddają to słowa słynnego hiszpańskiego bramkarza, Ikera Casillasa, który powiedział: ,,Większość dzieci marzy o strzeleniu wspaniałego gola. Ja zawsze marzyłem żeby to zatrzymać”.

N.T. – Zaczynając grę w piłkę nożną, jakie miałeś marzenia?

Ł.K. – Jak każdy dzieciak chciałem kiedyś zagrać w ekstraklasie, w reprezentacji, bo tak naprawdę marzeniami dzieciaki żyją. Z czasem życie wszystko zweryfikowało i piłka nadal pozostała pasją.

N.T. – W którym z klubów, a zwiedziłeś ich kilka, było najtrudniej, a pobyt w jakim klubie wspominasz najlepiej?

Ł.K. – Ciężko jednoznacznie stwierdzić, który klub wspominam najlepiej. Na pewno sentyment pozostanie do Wojsławic. W końcu tam się wychowałem i tam się zaczęła zabawa z piłką. Mile wspominam wszystkie drużyny, w których miałem okazję zagrać. Te lepsze i gorsze chwilę były w każdym zespole, ale szatnie, swego czasu w Kłosie, czy teraz w Białopolu, będą dla mnie zawsze wyjątkowe.

N.T. – Przez kolegów jesteś nazywany „Campos”. Skąd ten pseudonim?

Ł.K. – Pseudonim boiskowy jest jeszcze z czasów szkoły podstawowej i wziął się z mojego niskiego wzrostu, skoczności i stylu, który prezentował meksykański bramkarz Campos. Bardzo często rozpoczynając akcję swojego zespołu wybierał się daleko poza pole karne, co w tamtych czasach było ewenementem.

N.T. – Pracowałeś z kilkoma trenerami, który z nich nauczył cię najwięcej?

Ł.K. – Trenerów było wielu, od każdego czegoś się nauczyłem i odwrotnie, bo nie byłem grzecznym chłopcem na boisku. Każdy w jakimś stopniu ukształtował mnie, jako zawodnika. Mam okazję trenować z Arturem Chwedorczukiem, trenerem bramkarzy Chełmianki i jeśli chodzi o bronienie to jemu zawdzięczam najwięcej. Grzegorz Ożóg za czasów Vojsławii też przekazał mi wiele cennych uwag, z których korzystam po dziś. Cenie każdego trenera, z którym miałem okazję współpracować i cenne uwagi, bo dzięki nim mogłem niwelować swoje wady, braki.

N.T. – Przez długi czas broniłeś bramki Kłosa Gmina Chełm. Czemu odszedłeś z drużyny, która przecież zdobyła awans do IV ligi?

Ł.K. – W Kłosie spędziłem kilka fajnych lat. Przyszła jednak chwila na zmianę otoczenia, zmieniłem barwy na Granicę Dorohusk, z którą awansowałem do czwartej ligi, po naszym awansie, w kolejnym sezonie awansował Kłos więc zmiana dla obydwu stron była korzystna.

N.T. – Gdybyś mógł cofnąć czas, zmieniłbyś coś w swojej przygodzie z piłką nożną?

Ł.K. – Było wiele sytuacji, których żałuję, bo wszystko mogło potoczyć się inaczej w piłce. Czy żałuję? Nie, bo lekcje życia, którą dostałem, wykorzystuje po dzień dzisiejszy, czy to w życiu prywatnym czy na boisku. Nie poznałbym tych osób, które spotkałem w swoim życiu, w tym mojej żony i nie mam czego żałować.
N.T. – Unia Białopole lideruje po rundzie jesiennej w lidze okręgowej, ale awansu do IV ligi nie może być pewna. Co twoim zdaniem, zawodnika niezwykle doświadczonego, musicie zrobić, aby utrzymać pierwsze miejsce w tabeli? Runda wiosenna jest zawsze trudniejsza od jesiennej…

Ł.K. – Zgadza się, wiosna zawsze jest trudniejsza. Tym bardziej, że rywale mobilizują się zawsze na lidera. Musimy przepracować solidnie okres przygotowawczy, mamy ciekawą drużynę z trenerem, który ma na to wszystko pomysł. Warunki stworzone przez klub dają nam duże możliwości, pozostaje tylko ciężko trenować.

N.T. – Jesienią przepuściłeś tylko trzy gole. Czy była taka runda, że wpuściłeś tak mało bramek? Jaką receptę miałeś na zatrzymanie napastników? Który z meczów w rundzie jesiennej był najlepszy w twoim wykonaniu?

Ł.K. – Nie miałem nigdy dotąd takiej rundy, z tak małą liczbą straconych bramek. Na taką statystykę zapracowała cała drużyna, każdy z chłopaków dołożył cegiełkę do mojej nominacji i wyróżnienia. Chwała im za to. Myślę, że spotkania ze Startem Krasnystaw i Bratem Siennica Nadolna były takimi, że drużynie pomogłem w trudnych momentach. Recepta? Doświadczenie oraz przygotowanie fizyczne pomimo wieku. Złośliwi twierdzą, że przeżywam drugą młodość i chyba coś w tym jest. Oprócz pasji, mam jeszcze pracę i co najważniejsze rodzinę, także szczególne podziękowania należą się mojej żonie Basi, bo treningi i mecze pochłaniają dużo czasu. Dzięki jej zaangażowaniu w wychowanie dzieci mogę kontynuować swoją zabawę z piłką.

N.T. – No właśnie, masz 35 lat, jak długo jeszcze zamierzasz grać w piłkę?

Ł.K. – Lata szybko uciekają, kontuzje się przytrafiały i to poważne, jednak dopóki mam radość z gry i zdrowie pozwoli, chce kontynuować swoją pasję. Chociaż czuję się młodziej.

N.T. – Byłeś zaskoczony tytułem Najlepszego Zawodnika Ligi Okręgowej 2019 r.?

Ł.K. – Gdy dowiedziałem się o nominacji na Galę, po cichu liczyłem na to, by znaleźć się w „Jedenastce 2019 Roku”. Tytułem Najlepszego Zawodnika byłem natomiast zaskoczony i nie spodziewałem się takiego wyróżnienia. Zazwyczaj to napastnicy otrzymują miano tych najlepszych, zawsze na piedestał stawia się zawodnika, który strzela dużo goli. Dlatego też tym bardziej cieszę się z tego tytułu.

N.T. – Dziękujemy za rozmowę.

Ł.K. – Dziękuję i chciałbym wszystkim życzyć spokojnych, wesołych, rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. (r)

News will be here