Starosta jak Salomon czy jak mysz, która chciałaby połknąć słonia?

Spór miasta i gminy Chełm o granice rodzi zaskakujące pomysły. Starosta chełmski zaproponował, żeby Chełm, który jest miastem na prawach powiatu, zrezygnował z tych uprawnień i został jednym z kilku miast wchodzących w skład powiatu chełmskiego. – Niedorzeczny pomysł – komentują w mieście.

Chełm jest jednym z wielu miast w Polsce, które po reformie administracyjnej z 1999 roku otrzymały status miasta na prawach powiatu. Co to oznacza? Według prawa Chełm jest gminą miejską, ale wykonuje też zadania powiatu, m.in. prowadzi szkoły ponadpodstawowe, organizuje pomoc społeczną, administruje majątkiem Skarbu Państwa na swoim terenie. I chociaż leży w samym centrum powiatu chełmskiego i jest tu największym ośrodkiem, to formalnie nie jest jego częścią. Oczywiście w wielu dziedzinach współpracuje z samorządem powiatowym. A przy okazji planów np. zmiany granic powiat chełmski musi zorganizować konsultacje, by zasięgnąć opinii mieszkańców w tej sprawie.

Właśnie w trakcie ostatniej sesji, 30 stycznia, radni z powiatu chełmskiego podejmowali taką uchwałę. Bo każda zmiana granic miasta narusza także granice powiatu chełmskiego, w którego skład wchodzi z kolei gmina Chełm. Temat wywołał dyskusję wśród powiatowych radnych. I trochę podzielił radnych. Andrzej Derlak uważa, że sprawiedliwości stanie się zadość, bo miasto nie wywiązało się z porozumienia, dlatego gmina powinna odzyskać ziemię. – Ale w perspektywie będą następne konsultacje, bo miasto chce znowu odebrać gminie znaczną część powierzchni, ponad 10 miejscowości. Mieszkańcy są zdeterminowani walczyć o swoje i myślę, że odzyskamy tereny, które zostały nam zabrane – mówił. Podobnego zdania jest Marcin Łopacki, który mówił, że gdyby miasto wywiązało się z umowy, nie byłoby problemu.

Z kolei radny Artur Juszczak, który jest prezesem miejskiej spółki, starał się łagodzić dyskusję. – Powtarzamy, że ktoś się nie wywiązuje, a nie znamy wszystkich aspektów prawnych. Współpracuję z prezydentem i znam to z drugiej strony – mówił i proponował, żeby zorganizować spotkanie prezydenta i wójta, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. – To nasz wspólny region. Jak będzie silny powiat i miasto, to będą przychodziły inwestycje – mówił. Pomysł spotkania popierał też Andrzej Dzirba.

Swoją propozycję dał też starosta Piotr Deniszczuk. – Mam takie salomonowe rozwiązanie, które pogodziłoby dwie strony i które wzmocniłoby powiat. Miasto jest powiatem grodzkim a może być tylko miastem, jeżeli tylko wola rady taka będzie. Jedną z szesnastu jednostek samorządu. Mamy teraz 3 miasta i 12 gmin wiejskich. Byłyby 4 miasta. Wtedy wszyscy bylibyśmy zainteresowani, żeby wspierać wszystkie jednostki samorządu i gminę Chełm i miasto Chełm – skomentował.

Luźna i raczej mało poważna sugestia poszła w eter i dotarła do miejskich urzędników, którzy w nieoficjalnych rozmowach skomentowali ją jako niedorzeczną.

– To tak jakby mysz chciała połknąć słonia. Starosta chyba nie zdaje sobie sprawy, że miasto ma wielokrotnie większy budżet od powiatu (ponad miliard złotych) i poza zadaniami z administracji, które realizuje także starostwo, miasto ma pod swoim zarządem dziesiątki placówek i instytucji – żłobki, przedszkola, szkoły i inne podległe jednostki i spółki. Tymczasem powiat ma ledwie dwie szkoły, dwa domy pomocy społecznej i trzy poradnie. I większość działalności powiatu ogranicza się tak naprawdę do zarządzania drogami, z zastrzeżeniem, że do ich remontów dołożą gminy – kpią urzędnicy z miasta w nieoficjalnych rozmowach i dodają, że powiatowi pod względem przychodów zdecydowanie bliżej do gminy wiejskiej Chełm niż do miasta Chełma.

Władze miasta chyba nie potraktowały słów starosty na poważnie, bo na razie nawet nie chciały się do niej odnieść oficjalnie. (reb)