Szymon Szymonowicz mistrzem Polski w zapasach!

Świeżo upieczony mistrz Polski seniorów 2023 Szymon Szymonowicz (drugi z prawej) z klubowymi kolegami i trenerem Dariuszem Jabłońskim (trzeci od lewej).

Wielki talent, tytan pracy, materiał na przyszłego mistrza olimpijskiego – tak o Szymonie Szymonowiczu mówią działacze i trenerzy Cementu Gryf Chełm. I chyba mają rację, bo przed tygodniem Szymon zdobył pierwszy w swojej karierze tytuł mistrza Polski seniorów! Co istotne, w finale nie dał żadnych szans swojemu największemu rywalowi, Arkadiuszowi Kułynyczowi. Rywalizacja obu zawodników nabiera rumieńców, bo tylko jeden z nich nie pojedzie na tegoroczne mistrzostwa świata i będzie miał szansę walczyć o olimpijską nominację.

Tegoroczne mistrzostwa Polski seniorów w zapasach odbyły się w Raciborzu. Pewniakiem do medalu z zawodników Cementu Gryf Chełm był bez wątpienia Szymon Szymonowicz, walczący w kategorii do 87 kg, brązowy medalista młodzieżowych mistrzostw świata i Europy, wicemistrz wojskowych mistrzostw świata. W tej wadze od kilku lat w Polsce liczą się tylko dwaj zawodnicy. Właśnie 23-letni Szymonowicz i starszy od niego o osiem lat Arkadiusz Kułynycz z Olimpijczyka Radom. W bezpośrednich starciach nieco lepszy do tej pory był radomianin, ale Szymon zapowiada, że już niedługo ten bilans będzie przemawiał na jego korzyść.

– W Raciborzu to była twoja druga tegoroczna walka z Kułynyczem, w pierwszej, rozegranej w międzynarodowych mistrzostwach Polski w lutym doznałeś porażki i wtedy twój rywal w jednym z wywiadów powiedział, że nie podałeś mu ręki. Ile w tym prawdy? – pytamy zawodnika Cementu Gryf Chełm.

– Tamten pojedynek przegrałem nieznacznie, bo 0:2, i byłem bardzo zły na decyzje sędziego. Towarzyszyły mi wtedy ogromne emocje, ale na pewno nie było tak, że nie podziękowałem rywalowi za walkę. Gdybym tego nie zrobił, sędzia cofnąłby mnie i kazał podać przeciwnikowi rękę. Wiedziałem wtedy, że nie jestem słabszy od Kułynycza, a mimo to wynik walki nie był dla mnie korzystny. Jestem bardzo ambitnym zawodnikiem, ciężko pracuję na treningach i stawiam sobie najwyższe cele. Chcę być numerem jeden!

– Co w takim razie wydarzyło się w ciągu niespełna trzech miesięcy, że tym razem to rywal musiał uznać twoją wyższość, przegrywając zdecydowanie?

– Przede wszystkim uważam, że zrobiłem duży postęp. W dwóch bardzo silnie obsadzonych międzynarodowych turniejach, w których wzięli udział medaliści mistrzostw Europy, świata i igrzysk olimpijskich, które odbyły się w Chorwacji oraz Danii, zająłem odpowiednio siódme i czwarte miejsce. Różnice między mną, a rywalami były naprawdę niewielkie. Moja forma ciągle rośnie. Obecnie, moim zdaniem, znajduję się w światowej czołówce, stać mnie na wiele.

– Kułynycz to jednak bardzo mocny przeciwnik, siedmiokrotny mistrz Polski, doświadczony w międzynarodowych bojach, brązowy medalista mistrzostw świata z 2021 roku…

– Jest silny, nie można go lekceważyć, ale uważam, że w ostatnim czasie prezentuję się lepiej. Nie pojechałem na mistrzostwa Europy seniorów, choć po cichu liczyłem na wyjazd, bo trener wybrał właśnie Arka Kułynycza, mimo że na turniejach walczyłem bardzo dobrze.

– W Raciborzu wszystkie walki eliminacyjne zakończyłeś przed czasem. Kułynycz również wszystkie pojedynki wygrał przez przewagę techniczną. Jaki miałeś plan na finałową batalię?

– Faktycznie, do finału wdarłem się jak burza. Przede wszystkim chciałem się uspokoić psychicznie, wiedziałem, że jestem bardzo dobrze przygotowany do mistrzostw. Chciałem, żeby ta walka w moim wykonaniu była dojrzała. Moim celem było udowodnienie wszystkim, że w kategorii do 87 kg jestem najlepszym w Polsce. Już w trakcie pojedynku miałem zadanie wypychać przeciwnika i próbować rzutu przez ramię.

– Przy prowadzeniu 4:2 skontrowałeś rywala, zdobywając w efektowny sposób kolejne cztery punkty, które w zasadzie zapewniły ci tytuł…

– Byłem w parterze i w pewnym momencie wykorzystałem błąd przeciwnika, rzucając go na matę. Według mnie, powinienem dostać pięć punktów, bo wykonałem rzut o wysokiej amplitudzie, ale sędzia dał mi o jeden punkt mniej. Od początku czułem, że kontroluję pojedynek, wiedziałem, że rywal nie jest w stanie mi zagrozić i dam radę go pokonać. Zresztą na kilka dni przed mistrzostwami Polski powiedziałem mojemu trenerowi Dariuszowi Jabłońskiemu, że w Raciborzu zdobędę złoto, a w finale wygram przez przewagę techniczną. Pomyliłem się tylko co do wyniku finałowej walki.

– Myślisz, że tytuł mistrza Polski przekona trenera kadry narodowej do tego, by właśnie ciebie powołał na tegoroczne mistrzostwa świata, które we wrześniu odbędą się w Belgradzie? Kułynycz też chce jechać na te zawody…

– Utrzymam formę i na treningach udowodnię, że to ja powinienem reprezentować Polskę w mistrzostwach. Jeśli trener kadry chce, byśmy zdobyli medal, powinien postawić na mnie. Mam swoje marzenia. 20 lat temu mój trener Dariusz Jabłoński wywalczył ostatnie dla Polski mistrzostwo świata w zapasach klasycznych. Chcę powtórzyć jego osiągnięcie.

– Taki sukces zapewniłby ci wyjazd na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Paryżu?

– Pięciu najlepszych zawodników w każdej kategorii wagowej z mistrzostw świata dostanie przepustki do Paryża. Chcę być w tym gronie, bo jak już kiedyś powiedziałem, złoty medal olimpijski jest moim wielkim marzeniem. Po to trenuję, codziennie ciężko pracuję, by to marzenie zrealizować. Nie boję się żadnego rywala.

– Szymon Szymonowicz prywatnie?

– Jestem chłopakiem z Mazur, od kilku dobrych lat mieszkam w Chełmie, trenuję w Cemencie Gryfie, studiuję w Państwowej Akademii Nauk Stosowanych na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne.(d)

W mistrzostwach w Raciborzu Szymon Szymonowicz zdobył jedyny medal dla chełmskiego klubu. Blisko podium, a konkretnie brązowych medali, byli: Piotr Lewandowski, Igor Shepetun i Hubert Sidoruk. Wszyscy trzej zajęli wysokie piąte miejsca.

News will be here