Unia postawiła się wiceliderowi

VICTORIA ŻMUDŹ – UNIA BIAŁOPOLE 2:0 (2:0)


1:0 – Stańczykowski (21), 2:0 – Bielecki (44).

VICTORIA: Perdun – Persona (65 Łubkowski), Ścibior, Salewski, Przychodzień, K. Sawa (78 Kasprzycki), Stańczykowski, Bielecki (58 Misiurek), Kazubski, Kuczyński (60 Brzozowski), Lecki (46 Sobiech).

UNIA: Skuczyński – Bureć, K. Piekaruk, J. Łukaszewski (70 T. Soroka), Steciuk, Sz. Łukaszewski, Ślusarz, Lewkowicz, Ostrowski (46 Sarzyński), Oleszczuk (65 Leśnicki), Barszczewski (65 Krasnowski).

Silnie wiejący wiatr i padający deszcz zepsuły inaugurację piłkarskiej wiosny w Żmudzi. Warunki atmosferyczne sprawiły, że obu drużynom grało się bardzo ciężko, a z każdą minutą boisko stawało się coraz gorsze, choć gospodarze w ostatnich dniach przed meczem robili wszystko, by jak najlepiej przygotować plac do gry. Samo spotkanie było przeciętne, a faworyzowana Victoria zgodnie z planem sięgnęła po trzy punkty, choć wygrana nie przyszła jej łatwo.

Pierwsze minuty, zgodnie z przewidywaniami, należały do gospodarzy. Podopieczni Piotra Molińskiego zamierzali jak najszybciej strzelić gola, ale zazwyczaj jak się bardzo chce, to nic nie wychodzi. Kilka dośrodkowań w pole karne z akcji i rzuty rożne nie przyniosły żadnych efektów. Pierwszy groźny strzał na bramkę Mateusza Skuczyńskiego w 10 min. oddał Kamil Sawa. Doświadczony pomocnik Victorii huknął z 25 m, a piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła poza boisko. W 19 min. powinno być 1:0 dla gospodarzy.

Po koronkowej akcji w stuprocentowej sytuacji strzeleckiej znalazł się Piotr Lecki. Napastnik ze Żmudzi dostał piłkę na szósty metr i mając przed sobą tylko bramkarza trafił prosto w niego. W końcu w 21 min. miejscowi cieszyli się z pierwszego w tej rundzie ligowego gola. Wojciech Stańczykowski znalazł się na lewym skrzydle, przełożył sobie piłkę na prawą nogę i kopnął ją w pole karne. – Wyszedł z tego centrostrzał – opowiada Piotr Moliński. – Bramkarz Unii źle obliczył lot piłki i ta nieoczekiwanie wpadła do siatki.

Victoria jeszcze przed przerwą podwyższyła prowadzenie. – Przeprowadziliśmy ładną akcję, po której Robert Kazubski dośrodkował w pole karne. Tam futbolówka odbiła się jeszcze od obrońcy i spadła pod nogi Szymona Bieleckiego. Nasz zawodnik dopadł do niej i uderzeniem z 7 metrów nie dał żadnych szans Skuczyńskiemu – relacjonuje szkoleniowiec Victorii.

W drugiej połowie gospodarze zagrali nieco słabiej, niż w pierwszych 45 minutach. – Z naszej strony nie było wielkiego grania, widać, że ciężko jest nam od razu przejść ze sztucznego boiska na naturalną płytę. W samej końcówce mieliśmy jeszcze dwie dogodne sytuacje strzeleckie. W obu znalazł się Karol Łubkowski.

W pierwszej, będąc sam na sam z bramkarzem, chyba trochę spanikował, bo zamknął oczy i huknął obok bramki, w drugiej natomiast dostał piłkę z lewej strony i gdyby dostrzegł świetnie ustawionego, a pozostawionego bez opieki Damiana Kasprzyckiego, i zagrał mu futbolówkę, pewnie padłby gol. Karol natomiast zdecydował się na strzał, ale zbyt lekko kopnął piłkę i bramkarz ją złapał. Z naszej strony było jeszcze kilka stałych fragmentów gry, ale nie ma się czym chwalić. Ważne, że odnieśliśmy zwycięstwo, przed nami trudny mecz z Kłosem – podsumowuje Piotr Moliński.

Po meczu zadowolony z gry swojej drużyny, mimo porażki, był trener Unii Robert Tarnowski. – Pierwsza połowa należała do Victorii, trudno nam było wyjść ze skuteczną akcją z własnej połowy. Przeciwnik miał kilka okazji, ale gole strzelił po akcjach, po których nie powinniśmy ich stracić. Najpierw piłka dośrodkowana z lewej strony wpadła nieoczekiwanie do siatki, odbijając się jeszcze od murawy tuż przy samym słupku. Myślę, że Skuczyński mógł się tutaj nieco lepiej zachować. Przy drugim golu Dawid Steciuk w polu karnym miał futbolówkę na nodze, mógł ją wybić, ale źle przyjął, przeciwnik zabrał ją i padła bramka – opowiada Robert Tarnowski.

Zdecydowanie lepiej Unia zaprezentowała się po przerwie. – Wiatr się nieco uspokoił i mogliśmy spokojniej rozgrywać piłkę. Mieliśmy inicjatywę, zagraliśmy pressingiem i choć nie stwarzaliśmy sobie stuprocentowych sytuacji do zdobycia bramki, to tę część meczu możemy uznać za udaną w naszym wykonaniu.

Co prawda Szymon Sarzyński miał dwie okazje, ale za długo zwlekał ze strzałami i przeciwnik zdążył zażegnać niebezpieczeństwo. Mecz wygrał zespół bardzo ograny na tym poziomie rozgrywkowym, ale tanio skóry nie sprzedaliśmy. Mamy młodą drużynę, chcemy grać w piłkę, zbierać doświadczenie, a murowanie bramki nie ma sensu. W tym spotkaniu w naszym zespole zagrało w sumie sześciu zawodników w wieku juniora młodszego. Dla nich każdy taki mecz to cenna lekcja – dodaje R. Tarnowski.

Grę gości komplementował też szkoleniowiec Victorii. – Byłem zaskoczony postawą przeciwnika. Rywal nie murował bramki, nie stał na 20 metrze, a próbował grać w piłkę. Unia postawiła się, za co należy ją pochwalić. Miała swój pomysł na ten mecz, chciała grać do przodu i kilka razy pod naszą bramką zagotowało się – dodaje P. Moliński.

Do drużyny Unii po ciężkiej kontuzji wrócił Szymon Łukaszewski, niegdyś jej najlepszy piłkarz i strzelec. – Szymon przepracował całą zimę, jeśli kolano będzie zdrowe, na pewno nam pomoże – uważa szkoleniowiec zespołu z Białopola. Unia w kolejnym spotkaniu zmierzy się u siebie z Granitem Bychawa. Początek pojedynku w sobotę 20 bm. o 14.00. (r)

News will be here