V LIGA. Bez większych niespodzianek

Na cztery kolejki przed zakończeniem zmagań w chełmskiej lidze okręgowej Brat Cukrownik Siennica Nadolna jest coraz bliżej awansu do czwartej ligi. W kolejnym meczu, po zaciętej grze, pokonał Ruch Izbica tylko jedną bramką. Również ledwo co wygrał goniący go Hetman Żółkiewka, którego mocno postraszyła Unia Rejowiec. Niespodzianek w środowych meczach raczej nie było, choć chyba mało kto spodziewał się porażki Orła – różnicą aż trzech goli – z Bugiem Hanna. Oto komplet wyników spotkań i relacje:


Unia postraszyła Hetmana

HETMAN ŻÓŁKIEWKA – UNIA REJOWIEC 4:3 (1:1)

1:0 – Wanielista (33 karny), 1:1 – Sąsiadek (39), 2:1 – Sawicki (53), 2:2 – Paśnik (58), 3:2 – Wanielista (72 karny), 3:3 – A. Czerwiński (74), 4:3 – Koprucha (80).

HETMAN: Ścibak – Wanielista, Widz, Ździebło, Krzysztoń, Szymonek (46 Puchala), Sawicki, Gieleta (65 Basiak), Koprucha, T. Prus (46 K. Prus), Miedźwiedź. Trener – Piotr Kapłon.

UNIA: Pastuszak – M. Kloc, Szczepanik, A. Czerwiński, Górny, R. Rossa, Sąsiadek, Kamiński (61 J. Czerwiński), Paśnik (84 F. Kloc), W. Rossa, Karauda (86 Terlecki). Trener – Tomasz Sąsiadek.

Czerwona kartka: W. Rossa (U) w 90 min. za dwie żółte.

Hetman, wciąż walczący o awans do IV ligi, był faworytem środowego starcia z Unią. Dość niespodziewanie jednak goście byli bardzo bliscy wywiezienia z Żółkiewki co najmniej jednego punktu. – Hetman zaczął mecz lepiej, częściej atakował, miał inicjatywę, ale z minuty na minutę spotkanie stawało się coraz bardziej wyrównane – opowiada Marcin Palonka, kierownik drużyny z Rejowca. Gospodarze wyszli na prowadzenie w 33 min., kiedt to „jedenastkę” na gola pewnie zamienił niezawodny w takich sytuacjach Kacper Wanielista. Unia dość szybko wyrównała. W 36 min. piłkę ze skrzydła dośrodkował w pole karne Dawid Karauda. Grający trener Unii Tomasz Sąsiadek przyjął ją na tzw. „klatę” i silnym uderzeniem z pierwszej piłki nie dał szans Karolowi Ścibakowi. Po zmianie stron Hetman znów śmielej zaatakował i już w 53 min. było 2:1. Składną akcję gospodarzy wykończył Łukasz Sawicki. Podopieczni Piotra Kapłona tylko kilka minut cieszyli się znów z prowadzenia. Już w 58 min. jeden z zawodników Hetmana próbował wycofać piłkę do Ścibaka, zrobił to jednak niedokładnie. – Do futbolówki dopadł Paweł Paśnik i w akcji „sam na sam” pokonał bramkarza gospodarzy – mówi Palonka.

Mimo straty drugiego gola Hetman wciąż ambitnie dążył do wygranej. W 71 min. szarżującego na bramkę Unii Damiana Kopruchę sfaulował Adrian Pastuszak i sędzia wskazał na wapno. Wanielista znów nie zawiódł i zrobiło się 3:2. Prowadzenie uśpiło zawodników wicelidera chełmskiej okręgówki i już minutę później Adrian Czerwiński wyrównał pięknym strzałem po podaniu od Karaudy. – Niestety w 80 min. Koprucha strzelił czwartego gola na Hetmana i zeszliśmy z boiska pokonani. Czujemy spory niedosyt, bo graliśmy ambitnie i naprawdę dobrze. Zasłużyliśmy przynajmniej na remis. Mało tego w ósmej minucie doliczonego czasu gry stuprocentową sytuację miał Terlecki, ale z dwóch metrów nie trafił w bramkę – opowiada Palonka.

Ogniwo wygrało w osłabieniu

OGNIWO WIERZBICA – SPÓŁDZIELCA SIEDLISZCZE 3:0 (1:0)

1:0 – Bąk (3), 2:0 – Knot (60), 3:0 – Jusiuk (90+2).

OGNIWO: Zagraba – Kłos, Pilipczuk, Ciechoński, Stańczuk, Czmielewski, Chlebiuk, Klimowicz, Knot, Jusiuk, Bąk. Trener – Tomasz Ciechoński.

SPÓŁDZIELCA: Pawlak – Gomułka, Braniewski, Borek, Dziewulski (44 P. Jędruszak), Wawruszak, Pasternak (46 Śliwiński), Poliszuk, Mróz, Danieluk, Jarosz. Trener – Dariusz Kuchta.

Ogniwo przystąpiło do meczu ze Spółdzielcą mocno osłabione. Na murawę nie mogli wybiec kontuzjowani od dłuższego czasu Kacper Wronikowski i Marcin Nowaczek, a także zawodnicy, którzy doznali urazów w trakcie tej rundy: Hubert Skrochocki, Karol Sobów, Mateusz Szanfisz, Cezary Siwek i Damian Gałecki.

– Dodatkowo nie mógł wystąpić Jakub Jaglewicz, którego zatrzymały obowiązki służbowe. W związku z tym trener Tomasz Ciechoński na środowy mecz miał do dyspozycji tylko 12 zawodników – mówi Artur Wawruszak, kierownik drużyny z Wierzbicy. Na przedmeczowej rozgrzewce urazu doznał Konrad Sobczuk i Ogniwo pozostało bez rezerwowego gracza. – Już w 3 minucie objęliśmy prowadzenie. Dośrodkowanie z prawego skrzydła Michała Kłosa silnym strzałem z 11 m na gola zamienił Patryk Bąk. Chwilę wcześniej bramkę mógł zdobyć Czmielewski, jednak jego strzał był minimalnie niecelny – relacjonuje Wawruszak. W 20 min. kontuzji łydki nabawił się Ciechoński i Ogniwo zmuszone było grać w dziesięciu. Od tego momentu grający trener Ogniwa mógł pomóc drużynie jedynie z ławki. – Zdecydował, że nie będziemy bronić skromnego wyniku 1:0 i zagramy ustawieniem z trzema obrońcami. Przyjęta taktyka sprawdziła się. Mimo osłabienia stwarzaliśmy dużo sytuacji bramkowych i momentami wyglądało to jakby drużyna z Siedliszcza grała w dziesiątkę, a nie my – mówi Wawruszak.

W 60 min. bramkę głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Jakuba Chlebiuka zdobył Karol Knot. Na listę strzelców mogli się wpisać jeszcze Czmielewski, Chlebiuk, Bąk, Knot, Stańczuk, Jusiuk, czy Klimowicz, jednak ich strzały były minimalnie niecelne bądź dobrze bronił bramkarz gości Przemysław Pawlak. – Z kolei Rafał Zagraba był w tym meczu praktycznie bezrobotny, gdyż Spółdzielca stworzył tylko jedną sytuację bramkową – dowiadujemy się. Wynik spotkania został ustalony w ostatniej akcji meczu, kiedy to Jusiuk wyszedł sam na sam z Pawlakiem. Pierwszy strzał obronił bramkarz gości, dobitkę wybił obrońca i dopiero trzecie uderzenie pomocnika Ogniwa znalazło drogę do siaki. – Był to debiutancki gol Michała w naszych barwach – informuje Wawruszak. – Wielkie brawa dla całej drużyny za walkę w dziesięciu! – dodaje.

Derby dla Brata

BRAT SIENNICA NADOLNA – RUCH IZBICA 1:0 (1:0) 1:0 – Suduł (3).

BRAT: K. Jopek – Kniażuk, Pachuta, K. Szadura (30 Malinowski), Aleksander Urbański, Wędzina, Witka (46 Wójcik), Arnold Kister, Sawa, Suduł, Dubaj (85 Ignaciuk). Trener – Andrzej Ignaciuk.

RUCH: Sasim – Babiarz (78 Witkowski), Blonka (35 Szymczuk), Kić, Czochrowski, P. Lewandowski (60 Jaremek), G. Lewandowski, Śliwa, Binek (46 Pawlak), Gałka (71 Zaprawa), Wlizło. Trener – Roman Blonka. Czerwona kartka: Kić (R) w 90 min. za dwie żółte.

W środę w Siennicy Nadolnej doszło do derbów powiatu krasnostawskiego. Lepiej mecz zaczął lider chełmskiej okręgówki. Już w 3 min. Jakub Dubaj popisał się świetną wrzutką ze skrzydła. Goście zaspali, do futbolówki najwyżej wyskoczył Sebastian Suduł i głową trafił w samo okienko bramki Ruchu. Nikt wówczas nie mógł przypuszczać, że będzie to jedyny gol, jaki tego dnia padnie w Siennicy Nadolnej. Gospodarze poczuli wiatr w żagle i wciąż atakowali. W 21 min. Michał Gałka sfaulował Krzysztofa Szadurę, który doznał kontuzji i kilka minut później zastąpił go Robert Malinowski. W 31 min. Ruch w końcu groźnie zaatakował. W dobrej sytuacji znalazł się Gałka, ale minimalnie przestrzelił. W 40 min. powinno być 2:0, lecz groźny strzał Krystiana Sawy po rykoszecie przeleciał tuż nad poprzeczką bramki bronionej przez Sasima. Po zmianie stron gra się wyrównała, ale mało było sytuacji podbramkowych. W 57 min. po rzucie rożnym bliski wyrównania był Gabriel Lewandowski. W 72 min. Brat trafił do siatki, jednak sędzia dopatrzył się spalonego. W końcówce gospodarze jeszcze dwa razy groźnie zaatakowali. W 78 min. świetną indywidualną akcją popisał się Arnold Kister, lecz Sasim efektownie interweniował. W 90 min. z dystansu strzelał Malinowski. Bramkarz Ruchu znów był na posterunku.

Frassati gromi

FRASSATI FAJSŁAWICE – ZNICZ SIENNICA RÓŻANA 6:0 (4:0)

1:0 – P. Przebirowski (14), 2:0 – Chruściel (20), 3:0 – Kostka (24), 4:0 – K. Przebirowski (39), 5:0 – Dobrzyński (73), 6:0 – Kostka (84).

FRASSATI: Mazur – K. Przebirowski (78 Sławacki), Suszek, P. Przebirowski, T. Madeja, Kostka (85 Janiszek), Dunda, Chruściel (87 J. Gieracz), Gęca, Robak (78 S. Gieracz), Przybylski (69 Dobrzyński). Trener – Rafał Robak.

ZNICZ: Knap – Bryda, Tywoniuk (78 Furtak), G. Mazurek, Piotr Mazurek, D. Mazurek, K. Mazurek, Żebrowski, Kniażuk, Przemysław Mazurek (80 Winiarczyk). Trener – Jacek Radelczuk.

Frassati było faworytem w starciu ze Zniczem. Ekipa z Fajsławic z meczu na mecz gra coraz lepiej. Całkiem niedawno zatrzymała lidera – Brata, remisując z nim 1:1, a tydzień temu pewnie pokonała Agros i to w Suchawie 5:1. Beniaminek z Siennicy Różanej ma za to sporo kłopotów kadrowych. Rewelacja rundy jesiennej wiosnę ma bardzo nieudaną. Do meczu z Frassati podopieczni Jacka Radelczuka przegrali siedem razy, wygrali raz, za to sensacyjnie z Ogniwem w Wierzbicy. Środowe starcie należało do gospodarzy, którzy od początku narzucili swój styl gry. Już w 7 min. w dobrej sytuacji znalazł się Karol Przebirowski, ale jego strzał z ostrego kąta odbił się od bocznej siatki bramki Znicza. Minutę później z drugiego skrzydła groźnie uderzał Rafał Robak, ale Konrad Knap był na posterunku. W 14 min. Frassati wywalczył rzut wolny na połowie boiska. Do bitej z ponad 40 m piłki dopadł Patryk Przebirowski i z bliska strzałem głową pokonał Knapa. W sytuacji tej nie popisali się obrońcy gości, którzy wyraźnie zaspali. Sześć minut później było już 2:0. Rzut wolny z ok. 25 m na bramkę precyzyjnym strzałem zamienił Piotr Chruściel. Gospodarze wciąż atakowali i już w 24 min. było 3:0. Piłkę w środku boiska wywalczył Robak, który bez zastanowienia wrzucił ją w pole karne do nadbiegającego Patryka Kostki. Powinien przechwycić ją Knap, który tylko z sobie znanych przyczyn nie zdołał złapać futbolówki i Kostka trafił do pustej bramki. W 35 min. Znicz przeprowadził w końcu groźną akcję. Zagrywał Przemysław Mazurek, a Piotr Mazurek minimalnie przestrzelił. W 39 min. było po meczu. Po kolejnym wywalczonym przez gospodarzy rzucie wolny, Karol Przebirowski strzelił czwartego gola dla Frassati. Zespół z Siennicy Różanej miał szansę zmienić niekorzystny wynik tuż przed przerwą. Goście wywalczyli rzut karny. Mazur sfaulował w polu karnym Karola Tywoniuka, ale Grzegorz Mazurek z 11 m przestrzelił. W drugiej połowie mecz był bardziej wyrównany, ale zwycięstwo Frassati ani przez chwilę nie było zagrożone. W 53 min. powinno być 5:0. Jakub Przybylski minął bramkarza gości, ale jego strzał w ostatniej chwili wybił z linii bramkowej jeden z zawodników Znicza. W 63 min. Mazur ładnie obronił groźny strzał Daniela Mazurka z ok. 20 m. W końcówce zrezygnowanych gości dobili Dobrzyński i Kostka.

11 bramek w Srebrzyszczu

ORZEŁ SREBRZYSZCZE – BUG HANNA 4:7 (1:4).

1:0 – A. Olender (7), 1:1 – Chwedoruk (9), 1:2 – Chwedoruk (17), 1:3 – Shtybel (27), 1:4 – Shtybel (38), 2:4 – A. Olender (49), 2:5 – Kowalik (55), 2:6 – Kowalik (66), 3:6 – Sz. Tatysiak (75), 4:6 – Adamiec (84), 4:7 – Chwedoruk (89).

ORZEŁ: Wikło – Sz. Tatysiak, Binkiewicz (70 Mikulski), Adamiec, Kraszkiewicz (46 K. Trusiuk), Tomaszewski, J. Czapla (46 Horbatenko), Bazela, A. Olender, D. Trusiuk (65 Kopeć), M. Olender. Trener – Dominik Drewiecki.

BUG: Żmudziński – Trochimiuk, Kowalik (88 Golus), A. Jaworski, Chwedoruk, Babkiewicz, K. Mikulski (70 Onacki), J. Jaworski (62 Więcaszek), Bojarczuk (90 Ignatiuk), Shtybel, Kanapliov. Trener – Paweł Oponowicz.

Analiza ligowej tabeli faworyta środowego starcia kazała upatrywać w ekipie ze Srebrzyszcza. Orzeł zajmował piąte, a Bug dziewiąte miejsce. Biorąc jednak pod uwagę wiosenne występy, każdy wynik w tej konfrontacji był możliwy. Od początku dominowali goście i ciągle zagrażali bramce bronionej przez Tomasza Wikło.

– Orzeł w ostatnich meczach grał naprawdę dobrze, tracił bardzo mało bramek, dlatego spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy – mówi Hubert Kowalik, zawodnik Bugu. – Tym bardziej, że boisko w Srebrzyszczu jest dość specyficzne, wąskie, gra się tam ciężko. Sami byliśmy więc zaskoczeni, jak łatwo udawało się konstruować akcje, co chwilę przedostawaliśmy się pod bramkę rywala – dodaje. Mimo, że to Orzeł pierwszy strzelił gola, w 7 min. ładnym strzałem Andrzej Olender zaskoczył Bartosza Żmudzińskiego, to jednak Bug dominował. Bardzo szybko wyrównał niezawodny Mateusz Chwedoruk, a kolejne bramki gospodarzom wbili: w 17 min. ponownie Chwedoruk, zaś w 27 i 38 min. Oleksander Shtybel. Orzeł, wydawało się, był na łopatkach. Po zmianie stron A. Olender zdobył drugą bramkę dla gospodarzy, ale Bug odpowiedział dwoma trafieniami Huberta Kowalika. Wszystkie gole dla gości były podobne, padały po ładnych, składnych akcjach i strzałach z obrębu pola karnego.

– Do 65 min. graliśmy bardzo dobrze, wysoko prowadziliśmy. Potem jakby poczuliśmy, że jest już po meczu, zaczęliśmy grać niezespołowo, wkradły się błędy, w efekcie czego pozwoliliśmy, by Orzeł zdobył dwie bramki. Na szczęście w samej końcówce Chwedoruk przypieczętował naszą wygraną 7:4. To był dość szalony mecz, nas cieszą kolejne trzy punkty po dobrej, a do 65 min. nawet bardzo dobrej grze – podsumowuje Kowalik.

Arcyważne zwycięstwo Startu

START/REGENT PAWŁOW – AGROS SUCHAWA 7:1 (1:0)

1:0 – T. Rossa (38 karny), 2:0 – Dębiec (47), 3:0 – Dębiec (48), 4:0 – Bala (55), 5:0 – Siepsiak (64), 6:0 – Bala (73 karny), 6:1 – S. Staszewski (86). 7:1 – Siepsiak (87).

START: Kość – J. Krystjańczuk (77 Błaziak), Terlecki, Rossa (74 Kaszczuk), Siepsiak, P. Krystjańczuk (43 Kaczmarczyk), Rutkowski, Dębiec (64 Góra), Bala (80 Sulowski), Jakóbczyk, Krystian Kister. Trener – Kamil Góra.

AGROS: Danielczuk – Węgliński, K. Staszewski, Karczewski (50 Hrycak), Piotrowski, Lejko (46 Tymoszczuk), Bylina, Kruk, Boczuliński, S. Staszewski, B. Staszewski (66 Gruszczyński). Trener – Robert Wójcik.

Przed meczem Start/Regent miał 15 punktów, Agros 16, a ekipy z Pawłowa i Suchawy zajmowały kolejno 12 i 13 miejsce w 14-zespołowej tabeli chełmskiej ligi okręgowej. Niżej była tylko – i wciąż pozostanie – Sawena Sawin, która wycofała się z rozgrywek. Środowe starcie Startu z Agrosem było więc z gatunku tych za tzw. sześć punktów. Lepiej egzamin zdali, i opuścili strefę spadkową, zawodnicy gospodarzy, którzy rozbili podopiecznych Roberta Wójcika aż 7:1! Pierwsza połowa nie wskazywała na to, że końcowy wynik będzie aż tak okazały. Agros nie grał źle, dobrze się bronił i groźnie kontratakował, zawodnicy z Pawłowa grali ambitnie, ale brakowało im precyzji i pewności siebie pod bramką rywala. Wszystko zmieniło się w 37 min. Jeden z graczy Startu został sfaulowany w polu karnym gości i sędzia wskazał na wapno. Pewnym egzekutorem „jedenastki” okazał się Tomasz Rossa. W przerwie trener Startu Kamil Góra zmotywował swoich zawodników do jeszcze lepszej gry, wyższego pressingu i śmiałych ataków na bramkę Danielczuka. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 47 i 48 min. Ernest Dębiec zadał dwa ciosy, po których goście już się nie pozbierali i stracili ochotę do walki. Grający z polotem gospodarze, którzy w końcu uwierzyli we własne możliwości, co chwilę punktowali ekipę z Suchawy. Na trafienia Kazimiera Bali i Filipa Siepsiaka, Agros odpowiedział tylko jednym – Sebastiana Staszewskiego. Wygrana z zespołem z Suchawy była pierwszym zwycięstwem Startu od 15 listopada 2020 r., kiedy podopieczni Kamila Góry pokonali 3:1 Sawenę Sawin. – Po meczach remisowych i przegranych przełamaliśmy złą passę, pierwsze zwycięstwom stało się faktem! Brawa za walkę dla całej drużyny, było widać radość z gry. Gramy do końca o jak najlepszy wynik! – czytamy na stronie Startu Regent. (kg)

News will be here